Sięgając po „Sztywniaka” liczyłam na interesującą, zastanawiającą i dającą do myślenia lekturę, która zostawi po sobie mnóstwo refleksji i dostarczy wiedzy na temat tego, jak ludzkie ciało może być istotnie wykorzystane po naszej śmierci. Literaturę faktu czytam coraz chętniej i coraz częściej, staram się jednak wyszukiwać co ciekawsze tematy. Bez wątpienia reportaż przygotowany przez Mary Roach porusza kwestie niebanalne. A co ważniejsze, autorka przedstawiła je w dokładnie taki sposób, w jaki tego oczekiwałam i na jaki liczyłam.
„Sztywniak” to tytuł wyjątkowy. Miałam duży kłopot, by od tej książki się oderwać, choć zdarzało mi się robić przystanki dla złapania oddechu i uporządkowania myśli. Bo choć wszystkie poruszane w reportażu kwestie robią olbrzymie wrażenie, a każda kolejna wydaje się jeszcze ciekawsza od poprzedniej, to muszę uczciwie przyznać, że nie jest to lektura lekka i przyjemna. Bo co przyjemnego może być tak naprawdę w rozczłonkowywaniu ciała, w czytaniu o wykorzystaniu do badań zwierząt, w wyobrażeniu jak części jeszcze niedawno żyjącej osoby są traktowane niczym najgorszy wróg? I po co to wszystko?
No właśnie. Dla rozwoju medycyny. Poprawy bezpieczeństwa podróżujących. Dla poznania sekretów skrywanych w naszym ciele. A tematyka jest tak szalenie interesująca i angażująca, że warto się przełamać, popatrzeć na opisywane wydarzenia z pewnym dystansem i nie myśleć o tym, że coś wywołuje nasze obrzydzenie czy niesmak. Autorka opisuje bowiem rzeczy potrzebne, ważne, czyniące świat lepszym i piękniejszym miejscem, a zazwyczaj wszystko odbywa się pewnym kosztem. Tutaj taką cenę stanowi proces „znęcania się” nad zwłokami.
Nigdy nie zastanawiałam się nad kwestią przekazania ciała na badania naukowe. I uwierzcie mi, po tej lekturze wcale nie czuję się bardziej przekonana, teraz jednak towarzyszy mi świadomość, że ludzie, którzy to robią są prawdziwymi bohaterami. Zasługują na szacunek, ciepłe słowo, chwilę zadumy. Roach wraca do tych spraw wielokrotnie, podkreślając, że faktycznie do tych „dawców” podchodzi się z powagą, że nie myśli się o nich bezosobowo, mimo że czasami z takim podejściem jest zwyczajnie łatwiej pracować.
Ta książka jest fantastyczna nie tylko ze względu na opisywane kwestie, ale również ze względu na to, jak zostały one przedstawione. Każdy rozdział to rzetelnie zebrane informacje, mądrze i interesująco przekazane, opinie ludzi zajmujących się daną tematyką, odniesienie do fachowej literatury, powołanie się na konkretne przypadki i przede wszystkim komentarze autorki.
Roach ma lekkie pióro, a podczas pisania, miejscami, pozwala sobie na dość swobodny ton. Jej uwagi mają humorystyczny i ironiczny wydźwięk, nadają książce pewnej lekkości i sprawiają, że myśli czytelnika zaczynają płynąć po nieco innych torach. Autorka wyraźnie nie chce nas tą lekturą zmartwić, oszołomić, zawstydzić, ale pokazać, że po śmierci to wszystko nie ma już znaczenia, że nie warto się przejmować, ale jeśli ma to dla nas sens, to możemy jeszcze raz zrobić coś ważnego, pozwolić sobie na ostatni dobry uczynek.
„Sztywniak” to cenna publikacja, dostarczająca nie tylko istotnych informacji, ale także skłaniająca do refleksji. Podczas lektury miałam chęć rozmawiać o opisywanych faktach, czułam się ożywiona i zaaferowana. Roach całkowicie mnie przekonała. Pokochałam jej książkę.