Mariusz Czubaj, to od dłuższego czasu jeden z moich ulubionych pisarzy kryminałów znad Wisły. Polubiłam za kryminały pisane wespół z Markiem Krajewskim, pokochałam za pisanie solo. Dlatego zawsze z ogromnym zniecierpliwieniem nasłuchuję wieści dotyczących kolejnych książek autora i sięgam po nie ochoczo. Tym razem po najnowszą książkę autora, rozpoczynającą nowy cykl z detektywem Marcinem Hłaską.
Autor, który zdążył przyzwyczaić mnie do swojego Rudolfa Heinza, bohatera poprzednich powieści kryminalnych, postanowił stworzyć inną jakość, przez wymyślenie nowego, głównego bohatera i zabawy z gatunkami literackimiw całkiem świeżutkich historiach, w swoim nowym cyklu kryminalnym, z Hłaską w roli głównej.
Kim zatem jest nowy bohater? To przeszło 40-letni prywatny detektyw, były policjant. O jego życiu stopniowo dowiadywać będziemy się w trakcie lektury, choć będzie to raczej wiedza szczątkowa, niż pełna informacja o problemach i marzeniach Hłaski.
Hłasko otrzymuje z pozoru proste, typowe zlecenie odszukania niejakiego Okońskiego. Ale zlecenie to brzydko pachnie na kilometr, a nawet rzec można śmiało, coś w nim śmierdzi. Podejrzanie wygląda wszystko. Od zleceniodawcy, po kwotę, jaką Hłasko otrzymać ma za odnalezienie mężczyzny.
Gdy detektyw zaczyna mocno się rozglądać i przyglądać sprawie bliżej, a czasem wręcz wpychać nos w nie swoje sprawy, sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, bo nagle samym detektywem zaczynają interesować się typy spod ciemnej gwiazdy. I nie jest to przejaw sympatii. Musi więc zebrać wszystkie siły i środki i spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, kim jest Okoński i dlaczego zniknął. A żeby to zrobić, zajrzy do spelunek, hipsterskich lokali, odwiedzi warszawskich celebrytów, gwiazdy i gwiazdeczki, podejrzy polityków, biznesmenów i pokrzyżuje szemrane interesy niektórym typom, ku uciesze rozentuzjazmowanego czytelnika, który wściubiał będzie swój nos wszędzie tam, gdzie uda się dotrzeć Hłasce.
Będzie mowa o zaginięciu i o porwaniu, będzie zabójstwo prominentnego polityka, szantaż i narkotyki. Wszystko toczyć będzie się wartko i żwawo, pozostawiając czytelnika w niepewności, lecz ukontentowanego. Bo oprócz tego, że jest to bardzo dobra pozycja kryminalna, napisana zgrabnie i wartko, jest też przy okazji jedną z najbardziej „aktualnych” powieści, na jakie trafić można. Odwołuje się do masy wydarzeń, które rozgrywały się na naszych oczach i o których ma się wrażenie słyszało się dopiero co. Jest więc i mowa o detektywie od Madzi, jest Smoleńsk, są i inne aktualne wydarzenia ze świata polityki, biznesu, kultury, na temat których bohaterowie rzucają uwagi. Naturalny zabieg, świetnie wkomponowany w powieść, który przy okazji mocno ją urealnia.
Finał powieści, również nie pozostawia zastrzeżeń. Zaskakuje, zwłaszcza, że autor poszedł zupełnie innym torem, niż można się było spodziewać po zapowiedzi w prologu. Zachęcam zatem do przeczytania pierwszego tomu trylogii Mariusza Czubaja, czyli Martwego popołudnia, książki, która jest nieźle skonstruowanym i bardzo dobrze napisanym czarnym kryminałem i thrillerem politycznym w jednym.