Kto z nas nie zna bajki o Kopciuszku? Liczne adaptacje i ekranizacje zarówno fabularne, jak i animowane uniemożliwiają to. Schemat bajki jest już znany, a jednak pomimo upływu lat nie zużywa się, ani nie ulega wytarciu. Wręcz przeciwnie, moim zdaniem, nieustannie wzrusza i zachęca do marzeń i walki o ich realizację.
W swojej debiutanckiej powieści zatytułowanej Cinder, Marissa Meyer również sięga po motyw dziewczyny Kopciuszka, ale przedstawia go w zupełnie nowej szacie i bardzo oryginalnych realiach.
Akcja Cinder dzieje się w przyszłości. Ludzkość z trudem podniosła się po IV wojnie światowej. Dawny świat już nie istnieje, a to co znaliśmy pod nazwą sześciu kontynentów zniknęło w zawierusze apokalipsy. Obecnie dawne kraje istnieją pod zupełnie innymi nazwami: Zjednoczone Królestwo, Federacja Europejska, Unia Afrykańska, Republika Amerykańska, Australia oraz Wspólnota Wschodnia. Poza tym ludzkość już nie jest sama w kosmosie. Na Księżycu, roszczącym sobie prawo do nazywania się planetą żyją Lunarzy, dawni potomkowie Ziemian, obecnie już w niczym ich nie przypominający. Sami Lunarzy nie stanowiliby być może problemu, gdyby nie ambicje ich okrutnej i zdecydowanej na wszystko królowej Levany. Rządzi ona swoim królestwem twardą ręką, utrzymując poddanych w posłuchu, dzięki umiejętności manipulowania ich energią bioelektryczną, czyli mówiąc potocznie poddaje ich zbiorowej hipnozie i otumanieniu. Obecnie królowa ma chęć na objęcie rządów nad Ziemią. Od wielu lat cesarz Wspólnoty Rikkan prowadzi działania mające temu zapobiec.
Lunarzy jako najeźdźcy to nie jedyny problem Ziemian. Otóż od wielu lat trwa walka z epidemią Letumosis, tajemniczą zarazą, która dziesiątkuje ludzkość i na którą do tej pory nie udało się znaleźć antidotum.
Wszystkie te problemy są głównej bohaterce mało znane i odległe. Cinder jest dziewczyną cyborgiem. Kilkanaście lat temu uległa wypadkowi, w którym zginęli jej rodzice. Jedyną szansą na jej uratowanie było zastąpienie zniszczonych narządów i części ciała protezami. W wyniku skomplikowanych operacji powstała Cinder, już nie ludzka dziewczyna, ale też nie do końca cyborg. Cinder jest kimś w rodzaju mieszańca, co czyni ją obywatelem gorszej kategorii. Bohaterka mieszka z macochą i dwiema przyrodnimi siostrami. Jej zastępczy ojciec, który kilka lat temu ją adoptował, nie żyje, a dla macochy, która nigdy Cinder nie chciała, dziewczyna jest tylko popychadłem i kulą u nogi.
Z zawodu Cinder jest mechanikiem i na rynku hałaśliwego Nowego Pekinu prowadzi stoisko, w którym naprawia rozmaite rzeczy. Dziewczyna jest bystra i zaradna, ale samotna i w sumie nie ma perspektyw na lepszą przyszłość. Pozbawiona wsparcia ze strony rodziny, pozbawiona wspomnień, niepewna kim jest, ani też kim mogłaby być Cinder żyje z dnia na dzień. Do czasu.
Któregoś dnia Cinder bowiem spotka księcia, a ten zaprosi ją na bal. To jednak dopiero początek wielkiej przygody, międzygalaktycznej intrygi oraz walki o własną wolność, tożsamość i możliwość decydowania o sobie. Ale nie tylko. Ważą się losy całej galaktyki i od tej pory już nic nie będzie takie jak dawniej.
Trzeba uczciwie przyznać, że Marissa Meyer nadała starej bajce o Kopciuszku całkiem nową jakość i poprowadziła historię w zupełnie innym kierunku. Zamiast sadzy na dłoniach i twarzy Cinder ma smar i olej. Nie marzą się jej nowe pantofelki na bal; wolałaby raczej nową protezę stopy, taką która nie uwierałby jej i pozwalała normalnie chodzić. W tej bajce nie ma dobrej wróżki znikąd; jest dobry, wierny robot, który za siebie i za Cinder marzy o sukience i balu.
Dla odmiany mamy tutaj za to złą i tajemniczą królową, która unika luster i jest zazdrosna o cudzą urodę oraz księcia, który zostaje postawiony w sytuacji bez wyjścia. Nie można zapomnieć o doktorze Erlandzie, który jest równie zdolny, co tajemniczy, równie dobry, jak i kłamliwy. Choć z tego ostatniego łatwo go czytelnik rozgrzeszy.
Historia Cinder jest opowiedziana w narracji trzecioosobowej, dzięki czemu czytelnik ma wgląd we wszystko co dzieje się w głowach bohaterów. Dodatkowo książka jest podzielona na cztery księgi, z których każda jest opatrzona cytatem z oryginalnej bajki o Kopciuszku.
Cinder nie da się nie lubić, bo mimo swej niezwykłości, jest po prostu zwyczajna, a jej pragnienia są pragnieniami wielu ludzi na świecie. Któż z nas nie marzy bowiem o miłości i bliskości kochanej osoby, o lepszym, godnym życiu, z dala od zła i obojętności?
Bardzo przekonująca jest w swej tajemniczości królowa Levana; otrzymała od autorki dużą dawkę magnetyzmu zmieszanego z naturalną skłonnością do okrucieństwa, a to mieszanka iście wybuchowa.
Za to książę Kai na razie nie miał zbyt dużego pola do popisu; ograniczony względami polityczno - dyplomatycznymi, zbyt młody na urząd, który przyszło mu objąć, ma tak naprawdę związane ręce.
Bezradność zarówno Ziemian, jak i Lunarów wobec magii Levany tworzy emocjonującą i niepokojącą atmosferę. Na ironię zakrawa fakt, że Lunarzy, zawdzięczają swoje istnienie Ziemianom, od których przecież pochodzą. A jednak cech ludzkich przejęli zadziwiająco mało. Choć rzecz jasna nie można generalizować, bo tak naprawdę o wszystkim decyduje tu obdarzona siłą Levana.
Czy znajdzie się przeciwwaga dla ambicji księżycowej królowej? Czy Cinder pozna prawdę o swojej tożsamości i co z tą wiedzą zrobi?
Debiut M. Meyer można śmiało zaliczyć do udanych. Książka wciąga, a z rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej aż do wybuchowego iskrzącego rewelacjami zakończenia. Jednocześnie od razu chciałoby się sięgnąć po kolejny tom sagi, aby dowiedzieć się co dalej.
Myślę, że Saga Księżycowa znajdzie w Polsce wielu zwolenników i zasłużenie, bo historia jest oryginalna i pomysłowa i naprawdę zasługuje na przeczytanie.
Polecam. Pokochacie Cinder i będziecie jej zagorzale kibicować. Tak jak ja.
opublikowana także na blogu:
http://edytka28.blogspot.com/