Nie od dziś Porządek walczy z Chaosem i nie od dziś Zakon zmienia bieg historii, by wygrać tę odwieczną potyczkę. Porządek nie może na to pozwolić, więc powołał Straż, która ma strzec przeszłości przed Chaosem i jej Zakonem. Nadszedł jednak czas. Narodzili się ludzie, o których mówi pradawne Proroctwo. Wybrańcy muszą poznać swą tożsamość i stanąć w walce, która została wpisana w ich przeznaczenie.
Pierwsze co rzuca się w oczy, to dwutorowa narracja oczami Ethana i Isabel. Pomysł godny pokłonów. W wielu książkach możemy spotkać się z narracją pierwszoosobowa (choć i tak króluje trzecioosobowa), dzięki której możemy poznać bohatera od środka. Zastosowanie dwutorowej narracji pierwszoosobowej sprawia, że oprócz poznania obojga bohaterów, możemy spojrzeć na różne rzeczy z dwóch różnych perspektyw. I choć bardziej podobała mi się narracja Isabel, więcej było Ethana (o dwa rozdziały, bo o dwa, ale więcej).
Fabuła książki jest niemożliwa! Jestem niemal pewna, że autorka postawiła sobie za punkt honoru pozostawienie Ethanowi i Isabel oraz innym bohaterom serii i czytelnikom całe mnóstwo pracy, misji, niespodzianek i zasadzek. Ogólnie - dużo akcji i innych atrakcji. I z całą pewnością wybroniła swój honor. W 431 stronach opowieści dzieje się niemożliwie wiele rzeczy. Sprzeczki, rozmowy, treningi, misje, niebezpieczeństwa i potyczki, które trudno zliczyć. Autorka żągluje różnymi wydarzeniami, zgrabnie wplatując je w ogólny świat przedstawiony, który jest bliski nam a jednoczeście niewymownie fantastyczny. Akcja jest płynna, nieprzerwana, swego rodzaju jednolita (w pozytywnym tego słowa znaczeniu - wszystko pasuje do siebie, nie ma wydarzenia, które jakoś specjalnie wybija się na tle historii). Z jedej strony jestem pełna podziwu, że tyle wydarzeń zmieściło się w tych 431 stronach, a z drugiej nieco żałuję, że autorka nie poświęciła nieco więcej miejsca na wydarzenia, sprawiając, że możemy nieco przywyknąć do pewnego stanu rzeczy.
Język jest miły, prosty w odbiorze, sprawia, że książkę się połyka w całości (choć akcja też jest niezwykle istotna). Wydaje się, że sposób wyrażania się bohaterów nieznacznie różni się od siebie w zależności na czyją narrację natrafimy. I choć raz pierwszy spotykam się z tłumaczeniem Pani Małgorzaty Kaczarowskiej, jestem nim zachwycona. Ma ona o wiele "lżejsze pióro" niż Tomasz Illg (również wyd. Jaguar), z którego tłumaczeniami już kilka razy się spotkałam. Kłaniam się - tym razem tłumaczowi :).
Bohaterowie są wyraziści, z dobrze zarysowanym charakterem, ideami, sposobem bycia i wyrażania się. Jeśli ktoś ma depresję, to ją ma. Jeśli kogoś boli, że odszedł od niego ojcec, to go boli. Jeśli komuś na czymś zależy, to mu zależy. Jeśli ktoś komuś nie ufa, to mu nie ufa. Jeśli ktoś nie może się otrząsnąć ze śmierci córki po dwunastulatach, nie otrząśnie się z niej dopóki jego syn nie oznajmi mu, że dołączył do Straży. Jedynie zachowania dwójki bohaterów wydają mi się nieco przerywowane - Shauna i Cartera, możliwe jednak, że był to zabieg celowy, który miał na celu nakreślenie konsekwencji podjętych w przeszłości decyzji. Tak czy inaczej - książka potrafi zaskoczyć, jednak czujny czytelnik będzie zachwycony wiedząc, że podejrzewał już coś wcześniej.
Nie ma co robić z tego ogromnej tajemnicy - istotnym elementem książki są podróże w czasie, a właściwie w przeszłość (były AŻ dwie, ale to się wytnie ;]). I zrobiły na mnie wrażenie. A skoro zrobiły na mnie wrażenie, to znaczy, że są dobre. Autorka bardzo ładnie wybrnęła z problemu samych przenosin, a także ze znajomości języka, akcentu, wszystkich istotnych wydarzeń i wyglądu samych bohaterów, kiedy muszą znaleść się, ot choćby, w czasach młodu króla Ryszarda czy choroby Abigeil - przyszłej żony przyszłego wice-, a następnie prezydenta Stanów Zjednoczonych: Johna Adamsa. Oprócz tego nie miała "gdzieś" konsekwencji zmian w przeszłości. Jeśli w przeszłości zostało coś zmienione - miejsca, rzeczy, ludzie - teraźniejszość także się zmienia: ludzie giną, miejsca zanikają, rzeczy przestają istnieć. Kolokwialnie mówiąc - efekt motyla nie został bezkarnie olany. Jestem z tego powodu niewymiernie szczęśliwa. Składam pokłony.
"Twoje lęki będą tam zwielokrotnione. jeśli im się poddasz, istoty z twoich koszmarów staną się rzeczywistością. Jeśli zachowasz jasność myśli, nic ci nie grozi. W tym miejscu znajdujesz dobro i zło, ale najczęściej wędrujące zabłąkane dusze, istoty nieświadome nawet tego, że są martwe. One właśnie przybiorą postać twoich lęków."
~Arkarian