Książka o 3 podróżach. Ella i Johnn , dwójka schorowanych staruszków po osiemdziesiątce pewnego dnia trzasnęła drzwiami domu, wsiadła do kampera i w drogę! Choć ani ich stan fizyczny, ani psychiczny nie predystynował ich do takiego przedsięwzięcia. Ella pisze o sobie i mężu tak: „... ja się sypię, a John ledwie pamięta, jak się nazywa. Ale nie szkodzi. Ja pamiętam. Gdy dodać jego do mnie, w sumie wychodzi cała osoba”.
Czemu wybrali się w podróż? Mieli dość chorób i lekarzy, a dodatkowo Ella wyjaśniła: „…samo utrzymanie się przy życiu było harówką w pełnym wymiarze godzin. Więc to jasne, że należy nam się urlop”.
Podróż pierwsza - drogą 66 przez USA, z Ellą i Johnem
Kamperem przez całe Stany, ze wschodu na zachód, kultową drogą Route 66. John z zaawansowanym Alzheimerem za kierownicą, Ella chora na raka jako przewodnik. Po drodze tyle zwiedzania, ile staruszkowie byłi w stanie udźwignąć, więc niewiele, ale i tak to, co z nimi zobaczyłam zafascynowało mnie, mimo iż ledwie polizałam szlak. Oni jechali, autor skąpo opisywał, a ja szperałam w necie, żeby zobaczyć jak wygląda ranczo cadillaców, Tęczowy Łuk Marsha (most), Vigvam Motel, Pustynia Pstra, czy najsłynniejszy zajazd na Route 66 - Delgadillo's Snow Cap Drive-in, gdzie sprzedają martwe kurczaki, cheesburgery bez sera, ugly crust pie i mnóstwo innych ciekawostek. Ella i John przeżyli przygody, ale takie na ich starczą miarę. A to złapali gumę, a to Ella się przewróciła i nie umiała wstać, albo rozjechali ptaka - kukawkę kalifornijską.
Szlak super, zostałam zainspirowana, na pewno tam literacko wrócę, tylko z młodszymi przewodnikami.
Podróż druga - po wspomnieniach Elli i Johna
Dużo lat przeżyli na tym świecie, dom, dzieci, praca, przyjaciele, wakacje. Teraz u schyłku swych dni wracają do minionych lat, w uroczej starodawnej formie oglądają zdjęcia, a my razem z nimi. I wspominają. Jak i gdzie oglądają - nie zdradzę, bo to jeden z najładniejszych epizodów powieści. Ta podróż ku wspomnieniom jest sympatyczna, ale bez szału. Może być.
Podróż trzecia - wgłąb schorowanych ciał Elli i Johna i do ich chorujących dusz, czyli starość w najgorszej odsłonie.
Nie będę się o tym rozpisywać, dość, że byli bardzo chorzy. Znowu oddam głos Elli, która mówi o sobie: „…zamykam oczy, ale wyobraźnia podsuwa mi tylko obraz moich własnych wnętrzności, takich, jakie są teraz, wstrętnych, oblepionych ropą…”. Brrr! To jest ta warstwa książki, która mnie wręcz odrzucała. Wiem, że starość się Panu Bogu nie udała, że czekanie w cierpieniu na śmierć musi być straszne, a ból fizyczny potrafi zabić ostatni promyk radości życia. Ale ja tego nie kupuję - takiego pisania o starości. Może gdybym była młodą dziewczyną, to przeczytałabym z ciekawością i empatią i częściej zajrzałabym do schorowanej babci. Może gdybym był staruszką, poczytałabym o tym z przyjemnością, że inni mają gorzej, albo jako inspirację, że mimo bolączek jeszcze na coś może mnie być stać. Ale ja jestem w wieku średnim, do starości mi niestety bliżej niż do młodości i czytanie o starczym niedołęstwie, o tym, co może mnie dotknąć, jak każdego z nas, nastraja mnie depresyjnie i dołująco. Nie chce mi się o tym myśleć i tyle. I poświęcać czasu na wizualizowanie sobie starości, nie tej pogodnej, na jaką wszyscy w głębi ducha liczymy, tylko beznadziejnej, bolesnej i brzydko pachnącej, brutalnie opisanej przez autora. W treści książki starość i choroby dominują i o tym głównie jest ta książka. Nie mogę się oprzeć, jeszcze dwa cytaty, a takich fragmentów jest mnóstwo.
„Przeżywszy usunięcie wyrostka robaczkowego, nacięcie krocza przy porodzie, cesarskie cięcie, usunięcie macicy, usunięcie guza piersi, wymianę stawu biodrowego i potem kolanowego, usunięcie skrzepliny z tętnicy szyjnej oraz cewnikowanie serca, całe moje ciało jest teraz piekielną drętwotą”.
„Toczy się wyścig, co cię w końcu zabije: Ostatnia prosta, prowadzi Przerzutowy Rak Piersi! Na drugiej pozycji tuż za nim, Nadciśnienie Zaawansowane, odległe trzecie miejsce zajmuje Niedrożność Tętnicy Szyjnej, a zamyka stawkę Niewydolność Nerek. Och! Udar Niedokrwienny Mózgu przypuścił atak! Idzie łeb w łeb z Rakiem Piersi! Udar, Rak! Rak, Udar! Panie i panowie, co za wyścig!”. Spektakularne, tylko mnie to jakoś nie bawi.
Wiem, nie uniknę starości. Jak nadejdzie - może będzie przyjazna, może nie. Nie chcę się tym póki co zamartwiać. „Mam jeszcze czas”. To książka nie dla mnie, a może po prostu nie ten czas.