Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, za co serdecznie dziękuję. Dziękuję również Wydawnictwu Novae Res za egzemplarz recenzencki.
Czekałam książkę Anety Cierechowicz z niecierpliwością, ponieważ zaintrygowała mnie okładka i opis. Nie jestem wielką znawczynią malarstwa, ale jest to dziedzina, która bardzo lubię i szanuję.
„Malarka” opowiada historię Gabrieli Łodyżki, młodej, początkującej artystki, która ciągle poszukuje swojego kierunku i sensu życia. Wbrew konserwatywnym poglądom niemal całej rodziny, Gabriela postanawia przeprowadzić się z Krakowa do Poznania, by z dala od toksycznych rodzinnych relacji, poszukiwać swojej drogi. Dzięki życzliwości cioci (wyklętej przez krakowską rodzinę) oraz grupce poznanych przyjaciół, dziewczyna stawia czoło swoim lękom i uczy się samodzielności.
Ta książka jest zdecydowanie inna. Nie jest to typowa powieść, gdzie powtarzają się utarte schematy. Nie ma konkretnego zakończenia, wiele wątków pozostało otwartych. O dziwo, w tym przypadku pochwalam ten zabieg. Nie odczuwam irytacji, że nie dowiedziałam się, jak rozwinęła się relacja Gabi i Toniego, co konkretniej postanowili Coni i Mateo, czy choćby to, czy główna bohaterka skończyła wszystkie rozpoczęte prace malarskie.
W „Malarce” uwagę zwraca szczególnie specyficzny styl autorki. Pokusiłam się o przeczytanie krótkiej biografii, z której dowiedziałam się, że Pani Aneta jest między innymi polonistką i animatorką zajęć artystycznych, co bardzo wyraźnie dało się odczuć podczas lektury. Szczegółowo opisane ciekawe koncepcje prowadzenia spotkań artystycznych od razu nasunęły mi myśl, że autorka to osoba bardzo doświadczona w kontakcie z młodym pokoleniem. Potwierdzeniem tej teorii są równie szczegółowe i wnikliwe opisy osobowości bohaterów. Bardzo podobało mi się to, że postacie nie były w żaden sposób przerysowane. Oczywiście każdy bohater był inny, wszyscy stanowili swoje całkowite przeciwieństwo a mimo to, idealnie się uzupełniali.
Sama postać Gabrieli to kłębek sprzeczności. Dziewczyna, początkowo niepewna swoich umiejętności, toczyła ciągle wewnętrzne dysputy z samą sobą. Gdy pozwoliła sobie na pochwałę, zaraz wkraczał drugi głos w jej głowie, który krytykował i ustawiał do pionu początkową euforię. Wydaje mi się, że w ten sposób można określić prawdziwego, wrażliwego artystę. Panna Łodyżka zdecydowanie kimś takim jest. Jestem ogromnie zadowolona ze sposobu kreacji głównej bohaterki. Tak naprawdę niezwykle rzadko zdarza się, że główny bohater nie wyprowadza mnie z równowagi.
Styl, w jakim książka jest napisana, jest niezwykle wyważony. Czuć, że autorka włada dobrym, estetycznym piórem, przede wszystkim bez niepotrzebnych powtórzeń.
Jedyną wadą, która odrobinę zaburzyła mi odbiór „Malarki”, jest zbyt duża ilość opisów. Szczególnie w pierwszych kilku rozdziałach, opisów jest taki ogrom, że zaczyna to nużyć, ale na szczęście później akcja nabiera tempa i tych opisów jest również mniej.
Zachwyciły mnie za to historie stworzone do opisów obrazu „Przeklęta głowa” Edvarda Burne-Jones’a. Fantastycznie pomogło mi to w odbiorze fotografii zamieszczonej w książce. Podobnie rzecz się miała w opisie dzieła Muncha. Super. Nie spotkałam się jeszcze nigdy z taką koncepcją i jestem oczarowana. Szanuję bardzo za ten zabieg. To mocny powiew świeżości i cieszę się, że mogłam go poczuć podczas lektury "Malarki". Serdecznie polecam Wam tę pozycję. Jest to kawał dobrej literatury.