No niestety źle się wzięłam za książki Masterton'a z Katie Maguire, pominęłam chronologię przez co niektóre wątki i przyczyny były dla mnie niewyjaśnione.
Po przeczytaniu UZNANI ZA ZMARŁYCH przyznam, że nie jestem pod takim wrażeniem jak po BIAŁE KOŚCI i UPADŁE ANIOŁY. Ta historia zdecydowanie chociaż była dobra, to nie na tyle, aby mną wstrząsnąć.
Podczas jednego z przyjęć ślubnych, odkryto makabryczne znalezisko, a mianowicie głowę nieznajomego. Na miejsce przebywa Katie Maguire wraz ze swoimi detektywami, aby zbadać sprawę. Jak się okazuje mężczyzną jest cukiernik, który wcześniej zaginął. Spawy wymykają się z pod kontroli, porywacze uprowadzają kolejnego przedsiębiorcę i grożą mu śmiercią w zamian za nie dostarczenie okupu. Jedynym ogniwem wspólnym jest, że przedsiębiorcy uprowadzeni przez bandytów są bankrutami, a to mordów przyznają się ARCYKRÓLOWIE IRLANII.
Książka podobała mi się pod wieloma względami m.in:
1. Szybka rozgrywająca się akcja
2. Opisywane relacje z dwóch stron, zarówno policjantów jak i ofiar
3. Ciekawy wątek z sąsiadami Maguire
4. Ciekawy wątek z szefem Maguire
5. Opisywane morderstwa w szczegółowy sposób
6. Intryga uknuta przeciw wymiarowi sprawiedliwości
Niestety muszę przyznać, że UZNANI ZA ZMARŁYCH też pod wieloma względami mnie rozczarowało
1. Najważniejsze: autor mnie wcale nie zaskoczył pod względem: kto jest w tą sprawę zamieszany, dlaczego? kto jest zdrajcą wśród ludzi pani detektyw
2. W tej części jak w żadnej innej i choć komuś może wydać się to śmieszne, autor obrzydził mi główną postać, a mianowicie Katie Maguire. Nigdy za nią nie przepadałam, ale w tej części wręcz chciało mi się z niej rzygać i wcale mi jej nie było żal.
3. Autor mógł sobie darować niektóre zbyt erotyczne opisy (fuj!)
4. Jak w żadnej innej części Katie Maguire wydała mi się tutaj strasznie tępa, sprawcy deptali jej po piętach, a ta głupia zastanawiała się jeszcze kto jest zdrajcą
5. Wiem, że może zabrzmi to dziwnie, ale spodziewałam się czegoś więcej po tek książce, niestety gangi z jakiegoś obcego miasta, sprawy porwań i wymuszenia jakoś nie za bardzo do mnie przemawiały.
Ogólnie rzecz biorąc autor mnie nie zaskoczył, jedynie po przeczytaniu czuję niedosyt i rozczarowanie. Co Masterton sobie myślał knując taką intrygę? Jestem pewna, że wiele czytelników jednak nie było w szoku, jaki chciał wywołać autor. Dodatkowo frustrowała mnie skleroza (nie wiem jak nazwać zanik pamięci) u Graham'a Mastertona choćby z tym, że we wcześniejszych częściach pisało, że ojciec Katie nigdy nie awansował na wyższe stanowisko niż sierżanta, a w tej nagle się okazuje że był komisarzem. Serio? Nie kapuję tego i jedynym słowem, gdyby nie fajny styl pisania autora, to książkę bym niżej oceniła.