Mimo że nie przestała marzyć o powrocie w rodzinne strony, Julia z pewnością przez chwilę pomyślała, że być może Buria stanie się jej drugim domem. Tymczasem zmuszona przez żądzę zemsty przebiegłego medyka, Dewina, razem z nowymi przyjaciółmi musiała uciec i schronić się między drzewami Lasu Potępionych, miejsca ogarniętego ogromną tajemnicą i niebezpiecznego. Nie wiedzą, czy wyjdą stamtąd żywi i przedostaną się do Cedowii, gdzie mogą zyskać schronienie. Mimo strachu i wątpliwości Julia za wszelką cenę próbuje odkryć swoje przeznaczenie – i próbuje walczyć o niespodziewaną miłość. Na jaw wychodzą kolejne tajemnice i coraz trudniej rozpoznać, kto jest wrogiem a kto przyjacielem.
Wracamy do magicznego świata stworzonego przez Katarzynę Grabowską. „Las Potępionych” był dla mnie jedną z najbardziej wyczekiwanych kontynuacji; mówi się, że apetyt rośnie w miarę jedzenia i tak właśnie się działo podczas lektury pierwszego tomu. Wraz z kolejnym stronami coraz bardziej zbliżałam się do bohaterów i razem z nimi stawiałam kolejne pytania: kim jest tajemniczy Mateo? Co się stało, że w krainie odwiedzonej przez Julię zgasło słońce? I przede wszystkim – dlaczego ten las ma aż tak złą opinię i jaka jest jego historia?
Drugi tom przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Przy recenzji „Magii ukrytej w kamieniu” wspominałam, że miejscami pojawiły się jakieś zgrzyty językowe – jeżeli tutaj też się pojawiły, to ich nie zauważyłam. Akcja tak bardzo mnie wciągnęła, że chciałam jak najszybciej dowiedzieć się, co będzie dalej. Chociaż znaczna część powieści jest utrzymana w nieco monotonnym rytmie, ponieważ bohaterowie obozują w różnych częściach lasu, żywią się korzonkami i dzikimi jagodami, a ponadto próbują nie ściągnąć na siebie uwagi istot, które mogłyby im zagrozić, to za bardzo się nie nudziłam. Autorka doskonale wie, jak dawkować kolejne informacje, żeby cały czas trzymać czytelnika w stanie pełnej gotowości; stopniowo odkrywane są kolejne karty, a chociaż niektórych plot twistów domyśliłam się już przy pierwszym tomie, to i tak muszę przyznać, że wszystko bardzo ładnie składa się w całość – a jednocześnie zostało ogromne pole do popisu w trzeciej części cyklu.
Odnoszę wrażenie, że Katarzyna Grabowska jako pisarka rozkwita nie tylko z każdą nową książką, ale nawet z każdym zdaniem: widzę coraz większy progres i dążenie do wykształcenia indywidualnego stylu. Obserwowanie, jak autor dojrzewa literacko i wspina się na szczyt swoich umiejętności jest niezwykłym doświadczeniem. Widać, że „Las Potępionych” wymagał od pisarki odpowiedniego przygotowania. Fabuła jest bardziej zawiła niż w poprzednim tomie, a ostatnie rozdziały napakowane są akcją i pączkującymi wątkami, które dają furtkę dla kontynuacji. Mimo to nie czułam się tym w żaden sposób przytłoczona. Poszczególne motywy zostały rewelacyjnie ze sobą połączone, tworząc spójny i przede wszystkim ciekawy obrazek. Jestem też mile zaskoczona rozwiązaniem niektórych „problemów” – obawiałam się, że być może zostaną one przedstawione w zbyt przesłodzony sposób, tymczasem autorka nie bała się radykalnych decyzji i jednoznacznie mogę stwierdzić, że wyszło to książce na dobre.
Zagłębianie się w las, odkrywanie jego historii, konflikty, niespodziewane kłopoty rodzinne i ujawnianie skrywanych głęboko sekretów – to wszystko pochłaniało mnie bez reszty. To, co odrobinę mnie raziło, to, niestety, część romansowa. Każdy, kto mnie chociaż trochę zna, doskonale wie, że uwielbiam książki o miłości i nawet jeśli powieść daleka jest od takiej tematyki, to i tak często doszukuję się chociaż odrobiny romansu, co mogłoby ubarwić akcję. Tutaj tego romansu jest odrobinę za dużo. Sceny dotyczące miłosnych uniesień nie dominują w żaden sposób nad innym, to nie kwestia proporcji, tylko raczej tego... jak bardzo kochliwa jest główna bohaterka. To sprawiło, że zaczęłam patrzeć na Julię z lekkim pobłażaniem a nawet irytacją. Jestem pełna podziwu, że w obliczu tylu zagrożeń była w stanie tyle uwagi poświęcać własnemu sercu i aż trzem(!) mężczyznom. Trójkąty są passé, więc tutaj mamy czworokąt. Chociaż jeden facet mniej i już zrobiłoby się mniej tłoczno.
Do kreacji świata przedstawionego nie mogę się przyczepić. Co prawda trochę szkoda, że tym razem nie poznaliśmy więcej niezwykłych stworzeń, za to dowiedzieliśmy się co nieco o miejscowej florze, a ja od zawsze lubię takie smaczki w powieściach, zwłaszcza gdy pojawia się motyw survivalu. Ogromnie podobały mi się fragmenty w całości poświęcone opisom zwyczajów, tak obcych zarówno dla Julii, jak i dla nas, czytelników. W tych wszystkich obrzędach i nawykach jest jakiś czar, który sprawił, że powieść nabierała swojego indywidualnego, barwnego charakteru. Podobnie jest zresztą z bohaterami; autorka buduje ich bardzo konsekwentnie, z łatwością mogłabym opowiedzieć, jakim człowiekiem jest Weylin, Lavena, Herman, Balduria czy Ewen. Podoba mi się, że właściwie każda z postaci pierwszoplanowych, nie tylko Julia, otrzymała jakiś osobny wątek, który jeszcze lepiej pozwolił na ukazanie ich osobowości.
„Las Potępionych” to bardzo udana kontynuacja „Magii ukrytej w kamieniu”. Katarzyna Grabowska znakomicie wywiązała się z zadania napisania satysfakcjonującego tomu, który nie zrujnowałby wizji powstałej przy poprzedniej książce – można właściwie powiedzieć, że dopiero teraz ta wizja jest jeszcze bardziej klarowna i interesująca. Akcja intryguje, klimat jest niepowtarzalny, a czyta się w taki sposób, że strony dosłownie uciekają. Jeśli trzecia część okaże się równie lub prawie tak dobra, to chyba ten cykl dołączy do moich ulubionych.