Bogini Oceanu recenzja

Gdy byłam mała, przechodziłam przez fazę zainteresowania syrenkami. Kilkanaście razy oglądałam "Małą syrenkę" ,dostałam parę lalek z rybim ogonem zamiast nóg ,śpiewałam (moim zdaniem) syrenie piosenki ,a na basenie uczyłam koleżanki pływania jak syreny. Do pewnego czasu najpiękniejszą opowieścią o tych pół ludziach ,pół rybach była dla mnie bajka Disney'a ,ale Pani P.C Cast zaprezentowała coś innego ,ale równie pięknego.

"Bogini Oceanu" opowiada o Christine Canady ,która jest sierżantem amerykańskich sił powietrznych. Poznajemy ją w dniu swoich urodzin ,które obchodzi z dwoma butelkami wina w swoim mieszkaniu. Pod wpływem alkoholowego upojenia odprawia rytuał do bogini Gai ,prosząc o magię w swoim życiu. Parę dni później wsiada na pokład samolotu ,którym leci na misję do Arabii Saudyjskiej ,a który nagle rozbija się nad samym środkiem morza. Na szczęście Christine przed śmiercią ratuje syrena Undine ,która proponuje jej zamianę ciałami ,a co za tym idzie życiem. Pani sierżant staje się morskim stworzeniem i przenosi się w inny czas i miejsce. Niestety nie jest bezpieczna w wodzie i bogini Gaja pozwala jej schronić się na lądzie. Aby zachować ludzką postać CC ,bo tak mówią do niej przyjaciele ,musi znaleźć miłość. Okazuje się ,że wśród zwykłych ludzi też grozi jej niebezpieczeństwo ,ale Christine zakochuje się z wzajemnością i znajduje kogoś kto chce jej pomóc i chronić przed złem.

P.C Cast bardzo mnie zaskoczyła. "Dom Nocy" serię pisaną z córką Kristin bardzo lubię ,ale nie uważam za szczególne arcydzieło ,natomiast pierwsza część cyklu "Wezwanie bogini" pokazała ,że ma bardzo bogatą wyobraźnię i talent do pisania ciekawych książek.

Cała recenzja na moim blogu. zapraszam