Książka o książkach. Czy może być lepszy temat? Już sam ten fakt sprawia, że oczy błyszczą ciekawością na myśl, co też może znajdować się w środku. Rzadko mi się zdarza, ale tu przy wyborze zasugerowałam się też piękną okładką i tytułem: tajemniczym, budzącym wyobraźnię, który tkwił w mojej głowie przez kilka dni i kusił, kusił…
Już na początkowych kartach odkryłam, że to książka inna, niż wszystkie: ma postać listów pisanych między sobą przez kuzynostwo: trzynastoletnią Berit i dwunastoletniego Nilsa. Jakie to nieprawdopodobne, wręcz egzotyczne w naszych czasach smartfonów i komputerów, prawda? Poprzez korespondencję tych dwojga zżytych ze sobą dzieciaków bierzemy udział w niesamowitej przygodzie, która im się przytrafiła.
Nils przy pomocy tajemniczej damy zaopatruje się w specjalny zeszyt, który uzupełniony o kolejne listy, dzieciaki przesyłają do siebie, a kiedy Berit widzi, jak z torebki przypadkiem napotkanej kobiety wypada tajemniczy list traktujący o antykwariacie z książkami, które jeszcze nie powstały, w jej głowie,
natychmiast rodzi się pomysł na super zabawę. Każdego dnia staje się ona coraz bardziej intrygująca…ciekawa…skomplikowana…a nawet niebezpieczna. Szukają nie tylko magicznej biblioteki, ale również książki, która na dopiero zostać napisana. Oczywiście tajemnica zostaje w końcu odkryta, ale zanim to nastąpi i dzieci i czytelnik doświadczą mnóstwa nieoczekiwanych emocji.
Każde z bohaterów ma inny styl pisania, charakter i poczucie humoru, ale jednocześnie piszą do siebie w sposób tak sympatyczny i zgrabny, przesycony żarcikami, docinkami, obrażaniem się i wzajemnym przepraszaniem, że aż chce się czytać. Wiedzę o książkach, bibliotekoznawstwie i historii oraz gatunkach literackich ciekawie połączono z przygodą i uknutą intrygą. To wielki pozytyw tej powieści, w której w delikatny sposób są przekazane nawiązania do klasyków literatury: H. Ch. Andersena, H. Ibsena, czy A.A. Milne’a. Z punktu widzenia dorosłego rozkochanego w „Świecie Zofii” ( tak, to ten sam Autor!!) twierdzę, że płynęłam przez tę książkę delektując się każdym zdaniem. Ale dzieciakom poniżej dwunastego roku życia nie polecałabym. Mimo ciekawie ujętych wydarzeń – nie jest to książka do przeczytania w dwie godziny. Są elementy napięć, nierzadkie momenty grozy nawet, ale…ale mimo to są to wciąż listy – pisane post factum, gdy emocje już opadną i brak tej akcji i charakterystycznego dreszczyku. Brak też w niej dynamizmu, szybkiego tempa, którego oczekują dzieciaki (bo przecież dla nich zazwyczaj MUSI SIĘ COŚ DZIAĆ:) i myślę, że te młodsze mogłyby się po prostu znudzić. Zniechęcić przytłaczającą chwilami terminologią i angielskimi zwrotami. Więc może lepiej poczekać, aż dorosną i odkryją w powieści drugie dno.
Twarda okładka, która mnie urzekła, niezbyt duża czcionka, mnóstwo tekstu i czarno-białe ilustracje, których w miarę rozwoju akcji pojawia się coraz więcej, ale co do których nie jestem przekonana. Może to proporcje? Może kreska? A może są zupełnie niepotrzebne, bo niewiele wnoszą? W każdym razie zdecydowanie bardziej wolę tekst, do którego zachęcam.