Inspirowanie innych w ich życiowych wyborach, to rzadki dar. Ponieważ powoływanie się wybitnych osobowości na konkretne powinowactwo intelektualne jest jedną z najlepszych form uznania, to tylko wspomnę, że autor tej książki wywarł ogromny wpływ na przykład na Davida Attenborough czy Carla Sagana.
„Potęga wyobraźni” to tekst oparty na brytyjskim serialu popularnonaukowym (*). Jest to więc nietypowa narracyjnie opowieść. Charakteryzuje się pięknym nieszablonowym językiem, erudycyjnie poprowadzonym przez Jacoba Bronowskiego, człowieka wielu talentów. Nawiązania do sztuki, metalurgii czy antropologii, to tylko drobny wycinek świata opowieści Bronowskiego. Był matematykiem, fizykiem, biologiem, a do tego ekspertem od twórczości Williama Blake’a. Przyjaźnił się z von Neumannem i miał wystarczająco długą listę argumentów, by pozwolono mu oglądać w tajnym archiwum watykańskim oryginalne teksty z procesu Galileusza. W swojej ostatniej książce przedstawił intelektualną przygodę plastycznego umysłu człowieka, który ‘poetycko odkrywa rzeczywistość, weryfikuje zastany świat wiedzy, fascynuje się magią możliwości poznawczych’. To taka zasadnicza synteza książki Bronowskiego, na podstawie jej kilku kluczowych fragmentów (str. 52, 115, 368, 416).
Mam też i trochę odmiennych przekonań o istocie uprawiania nauki czy relacjach wiedza-człowiek, ale to nie zmienia faktu, że książka jest wybitna. Lekkie łączenie poezji z nauką, malarstwa z fizyką atomową, metalurgii z etosem samurajskim, satyr Beaumarchais z fascynacją elektrycznością schyłkowej epoki nowożytnej, to znak rozpoznawczy Bronowskiego. Przechodzenie od syntezy do analizy, od detalu historii nauki czy kultury do wielkich procesów dziejowych i konsekwencji społecznych, nie sprawiają mu żadnego problemu. Analizując istotne składowe budowania wiedzy poprzez strukturę dowodu, empiryczność metody naukowej u przyrodników, rewolucyjną zmianę poprzez rezygnację z podejścia jakościowego na korzyść ilościowego połączonego z wypracowaniem opisu dynamiki przyrody, miał jeszcze miejsce na dyskusję o alhambryjskich haremach i architekturze arabskiej!
Umiejętnie prowadząc czytelnika przez dzieje formowania się ludzkiej ciekawości, bardzo dobrze unika pretensjonalności, banału czy mentorstwa. Cytatami z książki, jako mottami, można obdarować niejedną instytucję, stowarzyszenie. Świadomie i z tonowanym optymizmem waży konsekwencje postępu, skrajności ludzkich pragnień, słabości i siłę idei rodzących się i więdnących w kolejnych stuleciach. Cykliczność wzmagania się w historii zjawisk negatywnych, gdy czerpie się z osiągnięć nauki dla zastraszenia, realizacji cynizmu i przemocowej dominacji, to przecież nie tylko charakterystyka lat 30. ubiegłego wieku, gdy (str. 375):
„W odwrocie znalazła się cała koncepcja kultury, w myśl której wiedza ludzka ma charakter osobisty, jest nie kończącą się przygodą na krawędzi niepewności i jest odpowiedzialna przed społeczeństwem. Teraz, jak po procesie Galileusza, zapadła cisza. Wielcy ludzie znaleźli się w świecie grozy. Albert Einstein i Zygmunt Freud. Max Born i Erwin Schrödinger. Tomasz Mann i Bertolt Brecht. Arturo Toscanini i Bruno Walter. Marc Chagall i Enrico Fermi.”
Trudno zaklasyfikować “Potęgę wyobraźni”. Trochę to opowieść o cywilizacji od Hamletowego pochylenia się nad czaszką dziecięcego australopiteka po klonowanie zwierząt, trochę namysł nad kondycją psycho-społeczną człowieka, trochę opowieść o wielkich jednostkach, które wbrew rzeczywistości, idealistycznie i z odwagą stawiały pytania. Ujmująco i z pasją opowiedział Bronowski o Galileuszu, Mendlu czy Maxie Bornie. Nie za często czyta się tak wielobarwne i pełne szczerego ciepła słowa o ludziach oddanych swoje pracy, którzy mimo przeciwności losu i ułomności swoistej zostają w naszej pamięci jako pełnokrwiści badacze. Podróżując przez epoki, wybiera autor kluczowe i charakterystyczne momenty, gdy umysł człowieka zaczynał rozumieć kolejne tajemnice świata. Niezależnie od tematu - czy pokazuje prawo powszechnego ciążenia, teorię ewolucji czy atomowe mechanizmy granic mikroskali - zawsze odwołuje się do kondycji cywilizacji, wraca do pytań o trwałość postępu, metody jego wykorzystania ku dobremu i złemu. Przeplatając opowieść nawiązaniami do dziedzictwa sztuki i literatury, podąża śladami wielkich humanistów. Dziecięcą fascynację osiągnięciami ludzkiego umysłu stara się twórczo wzorować na nieokiełznaniu poznawczym Leonarda da Vinci. Sporo odwagi wymagało umieszczenie w jednym akapicie wzoru Boltzmanna na entropię i słynnego czterowiersza z poematu „Wróżby niewinności” Blake’a (str. 358). Niebagatelna role odgrywają ilustracje. Jest ich sporo. Szkoda, że niemal wszystkie czarno-białe (te wielobarwne w swej istocie musiały takie być, by oddać sens zagadnienia, który tkwi w kolorze). Max Born z synem na barana, gęsiarka z rzeźby w Getyndze, portret Feliksa Topolskiego, satyra na prawa Newtona z tekstu z epoki, rysunki Galileusza, złota solniczka króla Franciszka I czy struktura naprężeń w kolumnach z łukiem pokazująca rewolucyjność gotyckich katedr. Wszystko co graficzne, dopełnia w opowieści wyłożone fakty o ludzkiej ciekawości świata.
Bronowski pisał książkę w epoce lotów na Księżyc. Wciąż jednak czyta się ją bardzo dobrze. Niemal nie straciła na aktualności (jeśli ocenia się stan faktów opisanych, a nie to, czego tam nie ma z różnych powodów). Jeden wątek wymagałby aktualizacji, ten dotyczący spekulacji odnośnie powstania ziemskiego życia (str. 324-328). Ponadczasowy atut treści, to kolejna zasługa autora, który w komentarzach do przywoływanych przemian umysłowych cywilizacji, ograniczył się do wymiaru emocji, permanentnego ludzkiego dążenia do prawdy o świecie. Łącząc osiągnięcia praktyczne z teoretycznymi, stworzył wrażenie zupełności i kumulatywności wiedzy. Może jeden cytat, który mnie zaciekawił stopniem kompresji przesłania (str. 436):
„Abstrakcyjne myślenie jest neotenią umysłu.”
Choć skupił się w przykładach na dziedzictwie Zachodnim z dominującym komponentem angielsko-brytyjskim, to umiejętnie uniknął zaszufladkowania narracyjnego i chyba dobrze wciąż broni się przed ewentualnymi oskarżeniami o tendencyjność.
Wspomniane wcześniej krytyczne uwagi. Bronowski to człowiek wielu pasji, szerokich horyzontów, który szuka uzasadnienia dla wartości nauki. Jest nią zafascynowany, widzi w niej jedną z najważniejszych przyczyn, dla których człowiek żyje na Ziemi. Nie mogę się jednak zgodzić z jego deklaracją ze wstępu (str. 17):
„Zrozumienie przyrody ma na celu, jak sadzę, poznanie natury ludzkiej oraz ludzkiej kondycji w przyrodzie.”
Dla mnie to zawężające naukę stwierdzenie. Jest ono prawdą, ale niepełną. Nauki podstawowe (cześć biologii, chemia i fizyka z astronomią) poszukują odpowiedzi wyabstrahowanych od człowieka. Czasem nie jest on przedmiotem ich zainteresowania (świat to jednak coś więcej niż człowiek). Współczesna metoda naukowa w wielu specjalnościach wprost buduje swój aparat jawnie minimalizujący czynnik ludzki (jest on czasem wręcz zbędnym szumem). Być może w konsekwencji doświadczeń życiowych (polski Żyd - emigrant, świadek wojen i źle wykorzystywanej technicyzacji zimnowojennej) starał się narrację książki zogniskować na wymiarze dającym nadzieję na lepsze jutro. Nie da się jednak zaprzeczyć faktom, że sporo nierozwiązanych problemów świata wynika z naszej ignorancji, antropocentryzmu i zbytniego zawierzenia ludzkim możliwościom. Niemal wszystkie gatunki zwierząt żyły świetnie przez miliony lat bez interakcji z Homo sapiens, być może światy pozaziemskie gdzieś tam kwitną na planetach, a atomowa struktura naszej ręki, kawałka kwarcu czy plazmy słonecznej musi być i przedmiotem spójnej narracji pozbawionej człowieczego pierwiastka. Inaczej byłaby niepełna, bez wymiaru uniwersalistycznego, który tak bardzo ludzi nauki pociąga. Takie stanowisko Bronowskiego ma konsekwencje w formułowanych przez niego przekonaniach o wyłącznie przyrodniczym źródle aktu wyobraźni (str. 111), co nie współgra z osiągnięciami ludzi pokroju Paula Diraca. Dodatkowo prowadzi autora taka optyka do dość kuriozalnego wniosku, że nauki o życiu różnią się fundamentalnie od fizyki (str. 295), bo przedmiot zainteresowania tych pierwszych ulega zmianom (str. 316). Żadną miarą nie mogę się zgodzić z taką separacją, ona jest wręcz zaprzeczeniem istoty podstaw metodologicznych nauk przyrodniczych. Jeśli do tego stwierdza autor, że człowiek to jakościowo odmienny gatunek od reszty stworzeń ziemskich, bo zmienia otoczenie w wyniku procesu uczenia się, a zwierzęta w wyniku ‘zaprogramowanych’ instynktów (str. 418), to się z nim nie zgadzam o tyle, że taka separacja jednoznaczna nie istnieje.
„Potęga wyobraźni” to lektura wyjątkowa pod względem formy i kompozycji treściowej. Wciągająca, pełna ‘zwrotów akcji’, wspaniałych przykładów plastyczności ludzkich potrzeb intelektualnych i wyzwań jednostek wybitnych, które skutecznie odkrywały tajemnice przyrody. Dopełniający obrazu namysł egzystencjalny autora, liczne nawiązania do szeroko rozumianej kultury czynią z niej wzorcowe dzieło humanizmu. Choć moje dość zasadnicze niezgody wpływają na ocenę, to postanowiłem nie uwzględniać ich w całościowej punktacji publicznej. Zapewne potrzebowałbym pełniejszego obrazu Bronowskiego, jako człowieka i myśliciela, by ostatecznie wyciągać wnioski z kilku odrzucanych przeze mnie jego stwierdzeń.
WYBITNE – 9/10
=======
* Serial „The Ascent of Man” („Powstawanie człowieka”), BBC2 1973