Tyle co odłożyłam pierwszą część „Przeklinam to miasto” pióra pani Ewy Lenarczyk i muszę sięgnąć po następną część z racji zachwytu, jaki się we mnie rozlał. Muszę łapać treść i ponownie wejść w świat, który jest tak plastyczny, tak ciekawy i niewytłumaczalnie wciągający. Pierwszy tom „Przeklinam to miasto” porównałam do obrazu malowanego pędzlem. Dlaczego? Dlatego, że pani Ewa Lenarczyk w moim odczuciu stała się kimś na wzór artysty-plastyka-pisarza, który zasiada do swojego warsztatu pracy i biorąc pędzel w dłoń zaczynają snuć swoją powieść. I tu właśnie następuje jakaś nieuchwytna magia, gdyż owa sztuka uchwycona w formie obrazu (tu akurat tekstu) ożywa we mnie i dostaje nowe, bo moje barwy i modyfikuje tworząc nową perspektywę. Ona staje się we mnie fundamentem dla kreatywnej wyobraźni, której nic nie ogranicza. I choć moja recenzja zarówno tomu I, jak i tego, 2-go stały się dywagacją na temat sztuki, to nie omieszkam rozwiać wątpliwości – że trafiłam na powieść, która maluje, ba – tworzy we mnie swą fabułę na podobieństwo obrazów pędzla mistrza. Namiętnie ilustruje tysiącem kresek i barw, które przenikają się i uzupełniają... A ja patrzę i izoluję umysł od ciała. Patrzę i zatracam się jako obserwator. I ponownie powiem do autorki
„Oj, pani Ewo, pani Ewo... Ależ Pani narobiła zamieszania pisząc „Przeklinam to miasto"”
Drugi tom, podobnie jak pierwszy nie ma przykuwającej na pierwszy rzut oka okładki. Niewiele też jest recenzji, czy opinii, dlatego postanowiłam ponownie iść na żywioł czytelniczy. Dałam jej szansę na siebie i okazało się, że owe dwie powieści tworzące spójną całość trafiły do mojej prywatnej, domowej biblioteczki. Taki los spotyka tylko bardzo dobre i warte tego powieści. Kordula ponownie rodzi dzieci, ponownie kocha, ponownie tworzy nowy dom dla swojej rodziny. Po pokojach biegają synek i córeczka, a za oknem czeka praca. Kordula z mężem Ingvarem mieszkają na dużej powierzchniowo plantacji w Mogadorze, która wymaga stałej kontroli i poświęcenia czasu. Odpowiedzialność z uprawy, jak i za robotników – niewolników spoczywa na kobiecie, która jako matka musi godzić ze sobą wiele obowiązków. Ma też problemy, jako kobieta, które zajmują czasem cały uwagę. Codziennie jednak wytrwale pomaga mężowi w pracy, rozmawiają ze sobą i szczerze doradzają. Żyją dobrze, nawet radośnie... do czasu, gdy ich ukochana córeczka zostaje porwana, i Kordula robi wszystko aby ją odzyskać. Staje na stanowisku matki, rodzica i walczącej o swoje dziecko kobiety. Wedle przepowiedni starej Cyganki z pierwszej części „Przeklinam to miasto”, jaką usłyszała Kordula – słowa zaczynają się dziać.
Obie części „Przeklinam to miasto” stanowią świetną, pasjonującą i wciągającą całość. Odnoszę wrażenie, że jest to historia zbudowana na poszukiwaniu – siebie, swojego miejsca (czasem gniazda) i szczęścia. I choć Kordulę poznajemy w momencie chęci popełnienia samobójstwa i skończenia życia, które w jej oczach było złe, okrutnie bolące i nieliczące się z nią i jej uczuciami – to w konsekwencji ona właśnie staje się w fabule życiem sama w sobie. Autorka bardzo zręcznie i plastycznie kreśli sylwetki każdego z bohaterów. Czasem denerwują w swej prostocie, czy naiwności, to fakt, ale o to chodzi w dobrze skrojonej fabule, muszą być emocje, a najlepiej skrajne. Nie sposób personifikować się z jedną postacią, bo stajesz obok każdej.
Autorka, pani Ewa Lenarczyk bardzo dobrze prowadzi fabułę i nie daje szans na nudę, co wydawać by się mogło, będzie nieodłącznym towarzyszem na plantacji. A tu co? Nic z tego. Nudy w tej powieści akurat brak, bo ciekawość tego, co będzie choćby na następnej stronie sprawia, że nie pragniesz przerwy ani oddechu. Ocierasz pot z czoła wraz z bohaterami, szukasz samotności z nimi, wchodzisz w nich samych i wnikasz w ich myśli. Każdy z nich na swój jest inny, bardziej lub mniej wrażliwy, a ciebie to nęci. Do tego – PEREŁKA NA TORCIE – świetny styl pisania, rewelacyjne dialogi okraszone czasem ripostami i żartem w najlepszym wydaniu oraz gra z czytelnikiem. To delikatne wodzenie za nos, którego podjęła się Ewa Lenarczyk działa przez całą powieści, przez obie części „Przeklinam to miasto”.
dziękuję sztukater
@wydawnictwopsychoskok