Weź nie czaruj recenzja

Magia jest wokół nas.
Szczególnie w okresie świątecznym, zgodzicie się?

"Weź nie czaruj" to, jak się później okazuje, pierwszy tom przygód sióstr Sherwood. Poznajemy w nim Tildę, która jako jedyna w najpotężniejszym klanie czarowników, nie ma zdolności magicznych. Za to szuka szczęścia w miłości, w czym pomaga jej Griselda, trzystuletnie medium. Niestety ten aspekt również nie jest jej pisany, gdyż każda jej randka kończy się spo­tkaniem z... jej największym arcywrogiem, Gilem Connollym.

Zacznę od systemu magicznego, który stanowił dla mnie duży plus tej książki. Autorka postawiła tutaj na krótki opis zasad i reguł panujących w świecie Sherwoodów. Ciekawą cechą było dla mnie przedstawienie znaczenia magii pierwotnej, która odegrała niemałą rolę w życiu Tildy. Na potrzeby tej historii, specjalnie wybrałam fioletowy znacznik, by móc każdą taką wzmiankę oznaczyć - może na zdjęciach tego nie widać, ale ten kolor zdecydowanie wygrywa. Przy kreowaniu postaci, Flynn również nie próżnowała. Najlepiej poznajemy tu główną bohaterkę i zarazem narratorkę "Weź nie czaruj". To zabawna, pełna energii, lecz nieco pechowa osoba. Co ciekawe, jest ona kluczem całej rodziny, gdyż prowadzi jej media społecznościowe. Zdjęcia, tagi, filmiki - to jej branża. Niestety nie zawsze bywa kolorowa. Tilda przez swoje zdolności, a właściwie ich brak, jest często wyśmiewana, przez co staje się obiektem żartów. Autorka wielokrotnie przytacza nam takie sceny, które wywoływały we mnie masę emocji - od irytacji po smutek. Przy romansach zawsze czekamy na tego przystojnego adoratora. Tak, tak, znajdziecie go również i tutaj. Gil Connolly jest czarownikiem pracującym dla owianej sławą Rady. Dostał od nich zlecenie na obserwację pewnej osoby oraz zjawisk objawiających się jako nadużycie magii. Pewnie już się domyślacie dalszego rozwoju wydarzeń... Niemniej jednak poza tą całą formalnością i zabawnymi żartami, skrywa w sobie pełnego sprzeczności, zagubienia człowieka. Także jak możecie zauważyć: nie samymi flirtami żyje fabuła! A teraz niestety trochę ponarzekam. W tej książce najważniejszym elementem jest bez wątpienia wspomniany wątek romantyczny. Niestety dla mnie był to najmniej wartościowy element. Moja relacja z bohaterami była jak ich kolejne randki: love-hate. Nie poczułam z nimi więzi ani chemii. Nie mogłam również przekonać się do scen er0tycznych, które autorka wplotła w fabułę. Momentami były to bardziej wymuszone stosunki niż naturalny związek. A szkoda, bo ten element stanowi podstawę każdego romansu...

"Weź nie czaruj" z pewnością zachwyci miłośników zabawnych, nieoczywistych oraz nadprzyrodzonych historii. Ja się trochę odbiłam od Tildy, ale nie wykluczam sięgnięcia po inne opowieści z uniwersum Sherwoodów w przyszłości. Do zobaczenia [machanie ręką].

[ Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Kobiecym ]