A teraz szczerze: ręka w górę, kto kojarzył Ernesta Hemingway'a wyłącznie jako starszego, brodatego pana, autora Starego człowieka i morze? Oczami wyobraźni możecie zauważyć moją, wyciągniętą jak struna, rękę.
Madame Hemingway to fascynująca książka. Autorka przenosi czytelnika do Paryża lat 20., z niezwykłą dokładnością oddając charakter tamtych czasów oraz życia artystycznej bohemy. Historia została przedstawiona z perspektywy Hadley - pierwszej żony (paryskiej żony jak mawiali niektórzy, stąd tytuł oryginału - The Paris Wife) znanego, amerykańskiego pisarza, Ernesta Hemingwaya.
Jednak żaden ze znanych artystów nie stał się popularny z dnia na dzień. Droga Ernesta do sławy była dość trudna, okupiona ciężką pracą, wyrzeczeniami. Artyści nie są łatwymi we współżyciu ludźmi, a artyści niespełnieni - szczególnie. Hemingway miał jednak to, czego nie miała większość jego znajomych - miłość oraz kobietę, która tą absolutną miłością go darzyła. Hadley, starsza od pisarza o osiem lat, była mu opoką. Żyła właściwie dla niego i nie chciała nic poza szczęściem rodzinnym, ale Ernest był wolnym ptakiem i rodzinna rutyna go dusiła... Potrzebował wrażeń, świeżości, historii. Doprowadził w końcu do patowej sytuacji - jednocześnie zniżając się do paryskich standardów - żył przez parę miesięcy w trójkącie z żoną i kochanką, raniąc obie i siebie samego.
Zanim jednak dojdzie do tego, to Hadley opisuje początki znajomości z Ernestem, pierwsze lata ich małżeństwa, jego literackie boje, narodziny syna, paryskie przyjaźnie. Kiedy na horyzoncie pojawia się Pauline, akcja jakby nabiera tempa. Książka ta jest pełna emocji, bo przecież główna bohaterka to kobieta, która kocha za bardzo, a to samo w sobie wydaje się skomplikowane i...żałosne. Muszę przyznać, że ciężko było mi zrozumieć Hadley w ostatnich miesiącach jej związku z Ernestem. Wszystkie karty zostały odkryte, a ona mimo to nadal trwała w tej chorej, toksycznej sytuacji. Jemu oczywiście się wydawało, że tak się da żyć, jeśli tylko wypracują pewne reguły i nie będą zbyt wiele na ten temat rozmawiać. Na szczęście Hadley powiedziała dość i mój szacunek do niej powrócił. Choć w sumie - cóż ja mogę wiedzieć...
Madame Hemingway należy do książek, których nie odłożysz na półkę, póki nie przeczytasz ostatniego zdania. Mój dzisiejszy dzień należał do Hadley. I do Ernesta. I do Paryża lat 20. Najbardziej niezwykłe jest w tym wszystkim to, że zdarzyło się naprawdę. Jestem wdzięczna Pauli McLain za tę historię. Postanowiłam wypożyczyć książki Hemingwaya, których trudne powstawanie opisała Hadley. Postanowiłam też przeczytać biografię Ernesta i dowiedzieć się więcej o jego życiu po rozwodzie ze swą "paryską żoną". Najzwyczajniej w świecie nie mogę przestać myśleć o ludziach, których dziś poznałam...
Podsumowując: piękna i prawdziwa historia, znakomicie oddany klimat powojennego Paryża, (a szczególnie spotkań towarzyskich cyganerii artystycznej i lejące się hektolitry alkoholu) wciągająca narracja, lekkość słów, stopniowanie napięcia, mnóstwo ciekawostek dla fanów różnych pisarzy (w tym na przykład - Scott Fitzgerald Wielki Gatsby czy James Joyce Ulisses). Mówiąc krótko: polecam!