Według wszystkich recenzji, łącznie z okładkową, to zbiór samodzielnych opowiadań. Mnie ułożyły się w kolejne rozdziały jednej, bardzo pięknej powieści. I wspaniały materiał na scenariusz filmu.
Zaczyna się w latach 70-tych na jednej z wsi na Ziemiach Odzyskanych. Jej mieszkańcy to małżonkowie Kaziuk i Marianna, ich sąsiadka - wdowa Sabina, bimbrownik Rysiek. Z każdym rozdziałem cofamy się do pewnego momentu przeszłości, poznając nowych bohaterów i odkrywając wzajemne splątania tragicznych losów każdego z nich. Dla Autorki każdy jest tak samo ważny, każdemu poświęca osobny rozdział (czy jak kto woli – opowiadanie). Wszyscy są przesiedleńcami, pojawili się w tym miejscu raczej wbrew swojej woli, a już zupełnie wbrew woli opuścili swoje dawne domy i ojcowizny. Intryguje zatem przede wszystkim to, kim są i co wydarzyło się w ich życiu, że się tu znaleźli, a już mniej to, jak dalej to życie się potoczy. Wszyscy mieszkańcy tego miejsca – a więc i przesiedleńcy z Kresów i wysiedleni stąd Niemcy – przeżyli, każdy w innym czasie, straszliwy, krwawy moment w nieodległej przeszłości, w którym ich życie zostało ocalone. Czasem z niewyobrażalnym trudem, a czasem przypadkowo. Oprawcami jednych byli hitlerowcy, innych czerwonoarmiści, a jeszcze innych banderowcy. Każdego dosięgnęła tragedia i bezrozumne okrucieństwo – w czasie wojny albo po jej zakończeniu. Nikt się przed tym nie uchował.
Celowym zabiegiem Autorki jest również niedookreślenie miejsca i czasu. Nie znajdziemy w tekście dat ani nazw miejscowości, ale bez wątpliwości można akcję osadzić i w czasie i w miejscu. Uświadamia to przerażający uniwersalizm wojennych i powojennych losów udręczonej ludności cywilnej okupowanego Kraju. To wszystko się zdarzyło. Losy mieszkańców wsi, a także tych członków ich rodzin i sąsiadów, którzy nie przetrwali, były losami tysięcy.
Przepiękny archetyp tworzy postać Jędrzeja. W miejsce utraconej pamięci otrzymuje inny dar, przysparzający jednak tyle samo bólu, co wyparte wspomnienia.
Nikt, kto doświadczył bezrozumnego okrucieństwa ze strony drugiego człowieka, nie może już pozostać niewinny. Ale – i to przesłanie wyłania się z każdego rozdziału – jest nadzieja. Ludzie pragną żyć w spokoju, nie w stanie wojny. Pragną żyć. Sabina, Helena, Witek, to przykłady człowieczeństwa w najpełniejszej postaci. Tej z pragnieniem dobra i harmonii ze światem, właściwej każdej rozumnej istocie i z namiętnościami, które nieraz z rozumem walczą. Nawet komunistyczny aparatczyk w swoim krótkim życiu uczynił kogoś szczęśliwym i będzie mu to policzone.
Nasuwa mi się wspomnienie lektury „Ludzi stamtąd” Marii Dąbrowskiej. W soczewce Autorki była kaliska wieś i jej mieszkańcy w 1905 roku. Zaginiony świat sprzed obydwu wojen. Nieporównywalny do tego po 1945 roku. Czy jest między nimi coś wspólnego?
Ludzie przesiedleni na Ziemie Odzyskane i ci z nich wysiedleni, wszyscy, którzy opuścili na zawsze swoje „stamtąd”, też ze wszystkich sił chcą żyć.
Piękna i bardzo ważna książka.