"Lubieżność" to książka, która nie należy do najłatwiejszych. W opisie, znajdującym się na czwartej stronie okładki dowiadujemy się, że jest to "historia o Tobie i o mnie", bo na miejscu głównego bohatera, możesz znaleźć się i Ty i ja.
Życie nie jest łatwe. Zresztą nigdy nie było. Tym bardziej, gdy w kraju dzieją się rzeczy, o których nie mówi się głośno, a mimo to się o nich wie. Gdzie z ludzi robi się głupców, tylko po to, by za chwilę mogli stać się marionetkami w czyiś rękach.
Syzyf. Tak o sobie mówi Franciszek, który po ogłoszeniu lockdownu w Londynie, wraca do Polski, do Warszawy. Jednak to, co się w niej obecnie dzieje, nieco go zaskakuje. Nie to, że ludzie noszą maseczki, ale to, że "nikt się nie uśmiecha, a nawet jeśli, to uśmiech nie jest w stanie przebić się przez symbol pandemii naciągnięty na uszy. (...) Paradoks. Jeszcze rok temu zamaskowany człowiek budził grozę. Anonimowość była niebezpieczna. (...) Dziś maska to bezpieczeństwo. To powtarzane przez dygnitarzy slogany. Dystans, dezynfekcja, maseczka. Nie w salach sejmowych, nie w zakrystiach kościołów i salonikach biur poselskich. Tam wirus nie zaraża."
Zaskakuje go także manifestacja kobiet, które w imię wolnego wyboru, wychodzą na ulice, by walczyć o swoje prawa.
I zaskakuje go coś jeszcze. Rząd, a raczej nierząd jaki obecnie panuje w kraju. To zakłamanie, mydlenie oczu i znajomości, dzięki którym można znaleźć na piedestale.
Franciszek także otrzymuje taką szansę. Dostaje propozycję pracy w Ministerstwie Cyfryzacji. Nie ma żadnych kwalifikacji, ale jak się okazuje, jeśli ma się znajomości, byle "papierek" nie ma znaczenia. Wkrótce wyjeżdża do Kopenhagi na konferencję. W trakcie jej trwania dochodzi do tragedii, której skutki Franciszek boleśnie odczuje. Wkrótce okaże się, że jest tylko pionkiem w czyjejś chorej grze...
"Lubieżność" to odważne przedstawienie polskiej, smutnej rzeczywistości. Tutaj pierwsze skrzypce grają układy i układziki, a ręka reke myje. Tutaj, w kraju, w którym powinno się żyć wolno i bezpiecznie, łamane są prawa człowieka, a wszelka emapatia nie ma prawa bytu. I o tym właśnie jest "Lubieżność". O życiu. A to "życie to nie film, to pasmo porażek przeplatanych chwilami szczęścia. To bezustanna walka z traumami będącymi rezultatem naszego wychowania. To ciągłe naprawianie swoich błędów. Napierdalanie się przeszłością. Nieśmiałe spoglądanie w przyszłość."
Zaskoczenie całkowicie mnie zaskoczyło. Ukazało bowiem jak kruchy jest człowiek. Jak odpowiedzialność i brak jakiegokolwiek wyjścia z danej sytuacji, przygniata nas swoim ciężarem. Jak bardzo jesteśmy słabi.
Zaintrygowani?