Pierwszy tom Kłamcy wywarł na mnie duże wrażenie i bardzo pozytywnie zaskoczył. Poszedłem do biblioteki by go oddać, a gdy zauważyłem tom drugi, nie wahałem się ani chwili. Teraz żałuję, że tak późno zdecydowałem się na poznanie przygód boga kłamstw - Lokiego i jego sposobów rozwiązywania boskich problemów. Mam w planach zaopatrzyć się w całą serię i umieścić ją na honorowej półce ;) Jednak wracając do Kłamcy..
Boga nie ma. Odszedł zaraz po zmartwychwstaniu Jezusa. Zstąpił do Piekieł, pogadał z Lucyferem i powierzył aniołom zachowanie porządku świata. Te z wielką gorliwością zabrały się do pracy, likwidując wszystkie, niewygodne bóstwa innych religii. Do swoich zastępów włączają Lokiego - mistrza kłamstw i oszustw, który zaczyna pracować dla dobra boskich planów. Nie jest jednak bezmózgim narzędziem, a kimś kto z każdym następnym zleceniem i jego niekonwencjonalnym wykonaniem zyskuje szacunek skrzydlatych i ich szefów, czyli archanioła Michała, Gabriela i Rafała.
Pierwsze co rzuca nam się w oczy, zaraz po przeczytaniu kilka początkowych stron to zmiana głównego bohatera. Loki nie jest już słodkim, blondwłosym chłoptasiem, który rzuca żarty na lewo i prawo, bez wysiłku wykonującym podrzędne prace zlecone przez archaniołów. Poznajemy jego trochę bardziej mroczną naturę, sam staję się odpowiedzialnym i poważnym bogiem. Nie traci jego ironiczny humor, a wręcz przeciwnie - jego dosadność staję się jeszcze większa. Nie tylko czytelnik zauważa tę zmianę, postacie otaczające Lokiego również wyczuwają jego zmianę i traktują go odrobinę inaczej. Najlepiej widać to po Michale, który staje się zazdrosny i zaczyna podchodzić do całej sprawy mniej żartobliwie.
Zyskujemy coś nowego - wątek romantyczny. Jenny, podopieczna Michała i jego ulubienica, wpada w poważne tarapaty, spotyka Lokiego i od razu wytwarza się pomiędzy nimi jakaś chemia. Przynajmniej z jej strony, bo nie zapominajmy, że nordycki bóg jest mistrzem kłamstwa i nigdy nie wiadomo, co planuje. Jednak są momenty, kiedy wydaje się być jej szczerze oddany i wierny. Jak można było się domyślić Michał nie jest zadowolony.
Dalej mamy do czynienia ze zbiorem opowiadań, jednak stają się one coraz bardziej mroczne i nieprzewidywalne. Ćwiek dodał do swojego boskiego kanonu dwóch bogów - Erosa, boga miłości i Bachusa, boga wina, znanego także jako Dionizosa. Dzięki nim do książki trafił świeży powiew przygód i śmiesznych sytuacji. Reprezentują całkiem inna postawę niż zastępy niebieskie i Loki, ale to właśnie dzięki temu książkę czyta się jeszcze lepiej. Poznajemy także kilka kawałków historii z życia boga kłamstw, dowiadujemy się, że i on wie co to strach i wszechogarniająca niemoc.
Mam duży problem z oceną tej pozycji. Z jednej strony nie jest to już zbiór błahych opowiastek z ironicznym zacięciem, przy których ubawimy się co nie miara, a z drugiej mam świadomość, że nie jest to już takie świeże. Myślę, że jest to część ciut lepsza niż jej poprzedniczka. Opowiadania są poważniejsze, czuć, że fabuła idzie w stronę czegoś poważniejszego, anioły zaczynają kombinować, demony są coraz bardziej sprytniejsze, drugoplanowe postacie tworzą otoczkę tajemniczości, czynią całą historię ciekawszą i bardziej interesującą. Jednak jest to nadal powielony schemat poprzedniego zbioru opowiadań. Książka traci gdzieś tą całą oryginalność i pomysłową koncepcję na rzecz uczucia niedosytu. Nie przejmowałbym się tym tak bardzo, bo przecież tak jest z kolejnymi tomami opowiadań.
W dalszym ciągu wszyscy fani (w tym ja) mitologi różnorakiej będą usatysfakcjonowani. Mamy więcej demonów, autor odkrywa przed nami kolejną hierarchiczność w zastępach niebieskich, dowiadujemy się więcej o odejściu Boga, nie zapominając oczywiście o głównym bohaterze, Lokim, który wykazuje się lepszą organizacją, pomyślunkiem i zdecydowaniem. To taki typowy twardziel bez skrupułów w dążeniu do własnego celu. A jaki ten cel jest? Tego dowiemy się, mam nadzieję, w następnych opowiadaniach.
Boję się tylko jednego, że kolejne tomy nie będą tak dobre jak te pierwsze, przez co cała seria straci na uroku i nie będą nią tak zafascynowany jak teraz. Pozostaje mi tylko polecić ją wszystkim wielbicielom aniołów, mitów - odnajdziecie się tutaj wyśmienicie, a styl pisarza, który jest niezwykle prosty i wyrafinowany, dodatkowo zaostrzy Wam apetyt na kolejne tomy.