”Łowcy wielorybów” Edyty Szałek to moje pierwsze spotkanie z tą pisarką. Autorka rozpoczynała swoją karierę jako fotograf i nic nie mówiło, aby w przyszłości miała pisać, aż do momentu, kiedy wygrała konkurs. Zabawa została zorganizowana przez magazyn ”Zwierciadło”, a tematem był pamiętnik z życia. Po wygranej pani Edyta pisała felietony dla tego miesięcznika, które utrzymywały się w gazecie długimi latami. Teraz pisarka pisze na swoją rękę. Jej debiutem okazała się książka ”Sen zielonych powiek” z dwutysięcznego szóstego roku. Jak jednak prezentują się ”Łowcy wielorybów”?. Jak już wcześniej wspominałam ta książka jest dla mnie pierwszyzną, jeżeli chodzi o tą autorkę. Nie miałam wcześniej do czynienia z jej twórczością, więc nie mogę porównywać najnowszego dzieła do poprzednich, ale za to mogę powiedzieć jakie są moje wrażenia po lekturze. Po ”Łowcy wielorybów” spodziewałam się przygodowo-romantycznej wiązanki. Z tytułu wnioskowałam, że będzie to książka przygodowa, a z opisu, który jest dość nietypowy, że będzie to coś romantycznego. Nie długi tekst z tyłu okładki jest nietypowy z tego powodu iż nie znajdziemy w nim opisu treści książki, ale jedną ze scen. Kawałek jest dość ostry, a nawet powiedziałabym, że gorący, bo przestawia parę kochanków podczas erotycznej sceny. Tak, książka to nie dobranocka dla dzieci. ”Łowcy wielorybów”ze swoim tytułem mają niewiele wspólnego. Główna bohaterka Flora mieszka w małym miasteczku. Niegdyś jej ojciec łowił ryby, a osoba, z którą postanawia się ostatecznie związać zwana jest ”Kapitanem”, Koniec książki też jest związany z morzem, chyba najbardziej, ale prócz tego nic. Książka ma za to wiele przesłań. Morały pokazane są głownie w historiach dziadków głównej bohaterki, ale również i w całej książce. Niewątpliwe jest to, że książka opowiada o miłości, przywiązaniu i wsparciu niezależnie od sytuacji. Każda z postaci ma swoje życie i historię, którą przeżyła i chce opowiedzieć, co niestety nie oznacza, że spokrewniona z sobą rodzina, a raczej jej członkowie mają inne doświadczenia za sobą. Niestety, ale pod tym względem niektóre momenty książki powtarzają się. Weźmy na przykład dziadka Flory oraz jej męża. Obaj mężczyźni mieli problemy z alkoholem i żaden nie wyciągał lekcji z życia drugiego. Babcia dziewczyny oraz jej matka też nie odeszły nigdy od swoich mężów, chodź ich obecność sprawiła im wiele kłopotów oraz przykrości. Podobna do nich samych jest też główna bohaterka, chodź Flora ma więcej przygód z miłością, niż alkoholem. Ciekawym, chyba najciekawszym aspektem książki jest kapitan.Mężczyzna otoczony jest mgiełką tajemnicy, aż do samego końca tomu. Rozdziały w”Łowcach wielorybów” podzielone są na przeszłość, przyszłość oraz pomniejsze.Okładka książki nie jest zachwycająca. Nie odzwierciedla również zawartości tekstu, ale jako tako może być. Autorka swoje dzieło zakończyła w bardzo ciekawy sposób, a jednocześnie taki, aby w razie czego w przyszłości móc kontynuować książkę – przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Kontynuacja przygód Flory nie byłaby takim złym pomysłem. Niestety, ale książka nie należy do moich ulubionych i nie wiem czy kiedykolwiek będzie. Momentami wpadałam w monotonność, a innymi chwilami gubiłam się w tym co się działo. Ja nastawiłam się na nieco inną powieść stąd może moje małe zawiedzenie, co nie oznacza, że nie przeczytałabym kontynuacji książki. Polecam, szczególnie wielbicielom niespodziewanych zwrotów akcji, bo im głębiej wchodzi się w książkę, tym jest ich więcej.