Bianca Iosivoni i Laura Kneidl to niemieckie autorki, które do tej pory mogliście znać z powieści New Adult. „Moc amuletu” to pierwsze kroki autorek w fantastyce i do tego w duecie.
Roxy jest łowczynią duchów i ma do wykonania misję. Musi sprowadzić do krainy umarłych czterysta czterdzieści dziewięć dusz, które przypadkiem z tej krainy uwolniła i teraz hasają sobie radośnie po ziemi, czyniąc przy okazji ogromne szkody. Nie jest to łatwe zadanie. Po pierwsze, Roxy nie ma już zbyt wiele czasu, po drugie trzeba każdego ducha najpierw zlokalizować, a potem unicestwić. Idzie jej jednak całkiem nieźle, może dlatego, że ma wspaniałego partnera, który towarzyszy i pomaga jej w łowach. Pewnego dnia dziewczyna trafia na opętanego przez ducha człowieka. Wypędza z niego tego ducha, jednak dzieje się coś niespodziewanego. Odratowany z rąk śmierci mężczyzna traci całkowicie pamięć. Odtąd Roxy staje się jego niańką. Ma przy nim być i dowiedzieć się, co sprawiło, że chłopak niczego nie pamięta. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, kiedy między młodymi zaczyna iskrzyć. Roxy dużo ryzykuje i wiele może stracić. Czy uda jej się odesłać wszystkie dusze do miejsca z którego przyszły? Czy zrealizuje swój tajemniczy, prywatny cel? I co z pamięcią przypadkowo spotkanego człowieka?
Chociaż początkowo nic tego nie zapowiadało, „Moc amuletu” okazała się świetną lekturą. Nie zapowiadało, bo początek był nieco niemrawy. Teraz już rozumiem, że musiał taki być, abyśmy mogli dobrze poznać wykreowany w książce świat i rządzące nim prawa. Tym bardziej, że autorki nie cackają się z czytelnikiem i od razu wrzucają go w sam środek akcji. Dzięki temu stopniowo, krok po kroku odkrywamy kim jest Roxy, dlaczego robi to, co robi i jak właściwie działa ten, sąsiadujący z całkiem zwyczajnym, paranormalny świat. Przed przystąpieniem do lektury nie zapoznałam się z opisem, dlatego powolne odkrywanie z czym mam do czynienia było naprawdę interesującym doświadczeniem. Pomimo, że wchodzimy w sam środek wydarzeń, akcja początkowo nie jest zbyt dynamiczna. Później znacznie przyspiesza i wtedy nie można się już od książki oderwać. I tak do spektakularnego finału.
Od początku nie brakuje w książce tajemnic i niedopowiedzeń, które mnożą się z postępem akcji. Od momentu, kiedy Roxy uratowała Shawa, żyć nie dawała mi sprawa jego utraconej pamięci. Bardzo też chciałam wiedzieć, o co może chodzić z bratem bliźniakiem dziewczyny, który któregoś dnia tak po prostu zniknął. Jak więc widzicie, łapanie duchów, chociaż fascynujące i dostarczające mnóstwa wrażeń, nie jest jedynym godnym uwagi wątkiem w powieści. Świat stworzony przez autorki, chociaż nie jest zbyt skomplikowany, wprowadza trochę zamieszania z powodu różnorodności istot, z jakimi mierzą się łowcy. Już same duchy dzielą się na bardziej i mniej niebezpieczne, z tego powodu mamy w książce duchy różnych faz. Poczynając od pierwszej, najlżejszej, na duchach czwartej fazy, które potrafią odtwarzać dawne ciało kończąc. Również hunterzy zostali w powieści obdarzeni różnymi mocami, dlatego mamy do czynienia z blood hunterami, magic hunterami, soul hunterami i grim hunterami. To tak z grubsza, bo istnieją jeszcze wolni hunterzy i jeszcze jedna ciekawostka, o której nie będę wspominać, żeby nie psuć Wam zabawy. Początkowo jest to trochę zagmatwane, ale ponieważ autorki wszystko dokładnie wyjaśniły, nie ma problemu, aby odnaleźć się w tym świecie.
Wciąż świdrowała mnie ponurym wzrokiem, który wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że wolałaby pluć odłamkami szkła niż prowadzić ze mną tę rozmowę.
Dużym plusem powieści jest fakt, że bardzo intryguje i trzyma w napięciu od samego początku. Ma na to wpływ na pewno oszczędność opisów i postawienie na szybką akcję. A przede wszystkim liczne tajemnice ukryte na kartach książki. Oprócz dynamicznej akcji możemy w powieści liczyć na jej niespodziewane zwroty, świetny humor, a także na delikatny, ledwie zarysowany wątek romantyczny. Bardzo się cieszę, że książka nie okazała się romansem paranormalnym, chociaż właśnie tego się spodziewałam. Lubię wątki romantyczne, ale w fantastyce lubię przede wszystkim jej paranormalne momenty. Coś w sferze romantycznej zaczyna się dziać, jednak wątek ten został umieszczony na drugim planie, dlatego nie przysłania w powieści tego, co najważniejsze. A najważniejszy jest świat istot nadprzyrodzonych i walczących z nimi hunterów. A także zagadkowe sprawy głównych bohaterów, które staramy się razem z nimi rozwikłać.
Nie byłabym sobą, gdybym nie starała się odkryć, które fragmenty powieści należą do pióra której autorki. Próbowałam, serio. Nie udało mi się. I uważam, że to plus, bo świadczy to o tym, że autorki świetnie się zgrały. Nie dość, że bardzo dobrze odnalazły się w nowym dla siebie gatunku, to wyszła im w duecie zgrabnie napisana, spójna historia. Książkę czyta się bardzo dobrze. Autorki piszą przystępnie i konkretnie, nie leją wody, tylko przechodzą od razu do rzeczy istotnych. I chociaż ich pióro nieco różni się tutaj od tego, co znamy z ich powieści New Adult, jest tak samo przyjemne w odbiorze. Laura i Bianca zadbały nie tylko o kreację świata przedstawionego, nie zapomniały też o bohaterach powieści. Główne postaci zostały świetnie rozpisane. Roxy początkowo nie wzbudza sympatii. Sprawia wrażenie niedostępnej, obojętnej na wszystko pannicy, która lubi się zabawić. Do tego jest opryskliwa i nieco zarozumiała. Kiedy bliżej ją poznajemy, okazuje się, że to tylko pozory. Kobieta dźwiga na swoich barkach ciężki bagaż. Wiele już przeszła, a jeszcze więcej przed nią. Jest skryta i trzyma w sobie wszystkie swoje lęki, rozterki, dramaty. Kiedy zaczyna odkrywać swoje karty, możemy zobaczyć, że to delikatna, zupełnie normalna dziewczyna. Z jednej strony. Z drugiej jest świetnie wyszkolonym, odważnym łowcą. Jest twarda i nieustępliwa. To bardzo ciekawa, złożona postać. Shawa również nie poznajemy od razu. Nie da się nawet, bo mężczyzna traci na samym początku pamięć. Dlatego stopniowo razem z nim próbujemy poskładać do kupy kawałki układanki na temat jego wcześniejszego życia. Jednocześnie obserwujemy człowieka, który z niepewnego siebie, mizernego chłopaka zmienia się w pewnego siebie, znającego cel w życiu mężczyznę. To kolejna interesująca postać. A już wyjątkowo intrygujący jest związany z jego osobą wątek utraty pamięci.
„Moc amuletu” to bardzo dobry pierwszy tom cyklu „Midnight Cronicles”, a ma być ich w cyklu aż sześć. To oryginalna historia, ze świetnie poprowadzonymi, charakterystycznymi bohaterami i drobiazgowo skonstruowanym, pełnym tajemnic, emocji i niezastąpionych wrażeń światem przedstawionym. Jeśli tak wygląda pierwsza książka fantasy autorek we współpracy, bez mrugnięcia okiem sięgnę po wszystko, co wyjdzie spod ich pióra. Tymczasem niecierpliwie wyczekuję kolejnej części tego świetnie rozpoczętego cyklu. A Wam tę książkę serdecznie polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
„Moc amuletu” Bianca Iosivoni, Laura Kneidl – recenzja przedpremierowa – maitiri_books (wordpress.com)