LOVE, ROSIE recenzja

Love, Rosie oczami Aleksandry

Autor: @Aleksandra_B ·6 minut
2017-01-23
Skomentuj
1 Polubienie
Czy przyjaźń ma szansę przetrwać, kiedy dwoje ludzi, z dnia na dzień, zaczyna dzielić tysiące kilometrów? A może zostanie pogrzebana żywcem?
Już w dzieciństwie Rosie i Alex spędzali ze sobą każdą wolną chwilę, nie wyobrażając sobie jeden bez drugiego życia. Tym samym każdy doskonale zdawał sobie sprawę, że jeżeli dziewczynka coś przeskrobała (lub na odwrót) to ta druga osoba również jest w to zamieszana, przez co ich rodzice mieli z nimi sporo kłopotów. To jednak nie stawało na przeszkodzie ich drobnym szaleństwom mogącymi być wspaniałymi wspomnieniami. Niestety wszelkie plany dalszych „rozrób” komplikuje fakt otrzymania przez ojca chłopaka nowej oferty pracy, która jest powiązana z natychmiastową przeprowadzką. I chociaż młodzi wszczynają bunt wobec tak drastycznej zmiany, lecz to na nic się nie zdaje. Alex zostaje zmuszony przenieść się ze swoją rodziną do Ameryki, pozostawiając swoją najlepszą przyjaciółkę w Irlandii. Jednakże nie zamierzają się poddawać wszelkim barierom, jakie próbują stanąc na drodze ich relacjom. Kontaktują się ze sobą za pomocą listów oraz elektronicznych wiadomości, relacjonując każdy najdrobniejszy szczegół z tych dni, kiedy jednego z nich nie ma obok drugiego. Także zawsze próbują odnaleźć odrobinę wolnego czasu, by móc odwiedzać się wzajemnie w celu nadrobienia miesięcy czy lat rozłąki.
Ale co, jeśli w tym czasie ich wielka przyjaźń zaczyna przeradzać się w coś większego kalibru? Czy będą w stanie wyznać prawdę o swoich uczuciach tej drugiej osobie? A może zignorują ją, obawiając się zepsucia tych pielęgnowanych latami relacji?
Tak łatwo można przejść od przyjaźni do kochania, lecz niestety ta zasada nie działa już tak samo w drugą stronę.

Ostatnimi czasy stałam się ogromną fanką wymian książkowych, dlatego też kiedy dowiedziałam się o tego typu wydarzeniu w swym rodzinnym mieście pomyślałam sobie jedno: Nie może mnie tam zabraknąć! Wyznaczonego przez miejską bibliotekę dnia wstawiłam się z kilkoma tytułami, licząc w zamian na coś naprawdę apetycznego. I tak też się stało. Zostałam dumną posiadaczką własnego egzemplarza [Love, Rosie], o której było dość głośno. Tylko czy to był dobry ruch z mojej strony? Czy pokochałam Rosie? A może znienawidziłam ją, przez co nie zamierzałam zagłębiać się w jej zakręcone życie?

Przez tyle lat wmawiano mi, że czytanie cudzej korespondencji to wielki grzech, bo ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Jednakże co miałam zrobić, kiedy książka składa się z listów, rozmów toczonych na czatach, wiadomości e-mail czy też SMS? Miałam odpuścić? Mowy nie ma! Skoro autorka dała mi taką szansę to dlaczego z niej nie skorzystać? Tym samym było mi dane prześledzić kilkadziesiąt lat z życia Rosie, która przez ten dość długi okres czasu miewała wiele wzlotów i upadków. Trudno się temu nie dziwić, skoro główna bohaterka nie należała do osób urodzonych pod szczęśliwą gwiazdą, przez co wiele razy przygryzałam paznokcie z nerwów. Autorka naprawdę jej nie oszczędzała, prawie robiąc z jej życia piekło. Na całe szczęście zachowała ona nieco ludzkich odruchów, dzięki czemu nieraz uśmiechałam się, kiedy to Rosie, po tylu upadkach, podnosiła się z kolan i dalej podążała swoją ścieżką. Także zdarzały się takie momenty, gdy nie mogłam przestać się śmiać. Naprawdę! Pomiędzy tyloma przeciwnościami losu Cecelia Ahern zdołała wcisnąć nieco dawki humoru, uruchamiając przy tym czynniki odpowiedzialne za drobne odprężenie. W końcu nie można skazywać fikcyjnego bohatera na same pesymistyczne sytuacje. Nie samym smutkiem człowiek żyje! Także autorce należy się plusik za to, że nie zapominała ona o bliskich Rosie. Chociaż ich losy były zależne od decyzji Rosie to jednak miło wiedzieć, że istnieją oni w jej życiu i także wpływają na przyszłość dziewczyny (a później dorosłej kobiety)
Niestety niezbyt realnym wydawał mi się fakt, że prawie każdy bohater tej książki już za młodu decydował, kim chce być w przyszłości, gdzie ani razu nie zmienił swojego zdania. Naprawdę? Ja sama pragnęłam pracować w tylu zawodach, że teraz nie jestem w stanie ich wszystkich zliczyć. Może później niektórzy mieli problemy ze spełnieniem swoich marzeń, ale to nie zmienia faktu, iż żaden z bohaterów nie posiadał awaryjnego planu, gdyby coś mu się nie powiodło.

„To nie takie proste, gdy rany próbuje wyleczyć ta sama osoba, która je zadała”.

Jeżeli otrzymałabym możliwość skopania bohaterowi książki tej części ciała, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę to zapewne wykorzystałabym to w stosunku samej Rosie. Nawet nie wiecie, ile to razy zdołała doprowadzić mnie do szału. Przez większość lektury była ukazywana jako charyzmatyczna i nieznosząca sprzeciwu kobieta, lecz zdarzały się momenty, gdzie zapominała o swoim prawdziwym ja, dając się tłamsić innym. Nie umiałam tego pojąć. Żeby tak odważna osoba nie umiała się sprzeciwić, walcząc niczym lwica o swoje? Było to nie do pomyślenia. Także bywała ona egoistyczna. Nieraz pokazywała, że to właśnie ona ma najgorzej i każdy powinien jej współczuć. A to tak nie działa. Jeżeli cały czas jęczymy, jak to mamy źle to nasza sytuacja ani odrobinę się nie polepszy. Nawet przyjaciółka Rosie próbowała jej to uzmysłowić, ale ta dalej brnęła w swoją tradycyjną paplaninę. Jednakże zdarzały się momenty, kiedy ten tryb myślenia bywał likwidowany, dzięki czemu ponownie odnajdywała siłę, by zapewnić lepszy byt sobie i bliskim. Z drugiej strony nie umiałabym źle potraktować Alexa, którego kaleczące oczy „wjem” jakimś cudem podbiło moje serce. Najlepszy przyjaciel Rosie nieraz ratował sytuację swoim poczuciem humoru oraz samym byciem, dzięki czemu nie wariowałam pod wpływem zachowania głównej bohaterki. Idealnie ostudzał rozgrzaną od złych emocji atmosferę. I chociaż zdawałoby się, że są podobni do siebie pod względem charakterów to jednak ich przyjaźń polegała na – dosyć często sprawdzającej się – teorii przeciwieństw. A że z tego chciało wykiełkować coś znacznie więcej... Ale czy wykiełkowało, a pnącze uczuć owinęły się wokół ich serc? Tego już nie mogę zdradzić.
Skupmy się teraz na postaciach drugoplanowych, bo oni również mieli znaczenie dla toczącej się pośród setek listów czy elektronicznych wiadomości fabuły. Jak to w życiu bywa nie każdy zostaje wprowadzony dla ulepszenia życia głównego bohatera, dlatego też było mi dane poznać takie osoby, które z ogromną przyjemnością bym rozszarpała (i zapewne nie tylko ja). Dzięki temu wiedziałam, że są jeszcze tacy, którzy mogą mnie denerwować znacznie bardziej niż Rosie. Jednakże taka charakteryzacja pozwalająca nam poznać wady i zalety kazdego z bohaterów nie pozwala mi stwierdzić, że są to jedynie zapychacze z wygenerowanymi losowo imionami. Nie byli płascy, a to naprawdę się ceni. Ja sama ogromnie to cenię.

„Myślę, że życie lubi nas od czasu do czasu wypróbowywać: czujesz, że się staczasz, coraz szybciej, a kiedy Ci się wydaje, że już dłużej tego nie wytrzymasz, nagle się poprawia”.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Cecelii Ahern i nawet nie przyszłoby mi to do głowy, aby było ostatnim. Autorka doskonale wie, jak posługiwać się słowami, składając z nich zgrabnie i dobrze brzmiące zdania. I chociaż ukazała ona bowiem życie zwyczajnej kobiety to jestem oczarowana tym, w jaki sposób tego dokonała. Jak dla mnie pomysł z opowiedzeniem tego wszystkiego w formie korespondencji to strzał w dziesiątkę. Może niekiedy przesadzała ona z kreacją bohaterów, ale tego typu potknięcia są dośc łatwe do zredukowania. Tak czy inaczej jestem stuprocentowo pewna, że w najbliższym czasie sięgnę po inne książki tej pani.
[Love, Rosie] uświadamia czytelników, że nawet tysiące kilometrów nie są w stanie zniszczyć siły prawdziwej przyjaźni. Dlatego też zmiana miejsca zamieszkania nie powinna stać na przeszkodzie, bo przecież zawsze znajdziemy rozwiązanie, aby móc być w kontakcie z tą drugą osobą!

Podsumowując:
Naprawdę nie żałuję ani chwili, kiedy to postanowiłam dać drugie życie tej książce. [Love, Rosie] zapewniło mi wiele godzin wyśmienitej lektury. Może ta czytelnicza płyta miała drobne rysy, przez co jej odbiór nie działał zawsze na mnie kojąco to zaserwowana playlista podbiła moje serce, nie pozwalając mi dość długo o sobie zapomnieć. Dlaczego ja wcześniej nie umiałam sięgnąć po twórczość Cecelii Ahern?

Moja ocena:

Data przeczytania: 2017-01-23
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
LOVE, ROSIE
7 wydań
LOVE, ROSIE
Cecelia Ahern
8.4/10

Sometimes you have to look at life in a whole new way . . . From thebestselling author of PS, I Love You comes a delightfully enchanting novelabout what happens when two people who are meant to be tog...

Komentarze
LOVE, ROSIE
7 wydań
LOVE, ROSIE
Cecelia Ahern
8.4/10
Sometimes you have to look at life in a whole new way . . . From thebestselling author of PS, I Love You comes a delightfully enchanting novelabout what happens when two people who are meant to be tog...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Byłam nastawiona na lekki romans, a ta książka nauczyła mnie więcej, niż się spodziewałam. Niektórzy mogliby powiedzieć, że nic w niej nie ma oprócz silnej przyjaźni i uroczej miłości, która tliła si...

@krolowaliteratury @krolowaliteratury

Książka ta bardzo wpłynęła na mnie i moją psychikę. Może dlatego,że czytałam ją mając piętnaście lat i akurat byłam niesamowicie zakochana w swoim najlepszym przyjacielu. Wielokrotnie płakałam na tej...

@Kyna @Kyna

Pozostałe recenzje @Aleksandra_B

Rok próby
Podążając w mroczne dzieje...

Miesiące temu dane mi było przeczytać popularną powieść „Opowieść Podręcznej”, która – choć nie zachwyciła mnie do szpiku kości – pozostawiła po sobie wiele pytań związa...

Recenzja książki Rok próby
Hegemon Apopi. Córa lasu
To nie jest bajka dla dzieci...

Bajki. Najczęściej to właśnie one kształtują nasz pogląd na przeróżne magiczne krainy, jakie wtedy poznajemy. Przesiąknięte feerią barw, zamieszkałe przez wspaniałe nadn...

Recenzja książki Hegemon Apopi. Córa lasu

Nowe recenzje

Masło
:)
@book_matula:

Historia, którą poznacie, oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, co skusiło mnie do lektury. Przyznam, że pierwsza my...

Recenzja książki Masło
Gniew Smoka
KING BRUCE LEE KARATE MISTRZ...
@maciejek7:

Książka „Gniew Smoka. Jak walczył Bruce Lee” dla mnie była tak wciągającą lekturą, jakbym ponownie oglądała film z Lee ...

Recenzja książki Gniew Smoka
Dziewczyna Szamana
Oczy szeroko otwarte
@spiewajacab...:

Pewnego dnia siostra Niki, Klara, znika bez śladu. W okolicy grasuje seryjny morderca. Policja bagatelizuje sprawę, Nik...

Recenzja książki Dziewczyna Szamana
© 2007 - 2024 nakanapie.pl