„Własne nieszczęście inaczej wygląda, jeśli porówna się je z cudzymi i okaże się, że inni też cierpią.”*
W życiu jest tak, że czasem musi być źle aby później było dobrze. Bywają momenty w których wszystko jest przeciw nam, tracimy to co kochamy najbardziej i wtedy tracimy sens życia. Chcemy ba to wróciło albo żebyśmy i my odeszli. Wszystko byleby przestać cierpieć. Trudno jest wtedy przetrwać ból, który dotyka duszy... Jest też jednak nadzieja, że coś nas wybudzi z tego odrętwienia i pokaże, że można dalej żyć... Tylko czy my damy radę w to uwierzyć?
Zosia jest szczęśliwą kobietą przy nadziei oraz z ukochanym u boku. Wiernie też wspierają ją ojciec oraz niania Zuzanna i jej dwójka przyjaciół Marianna oraz Eryk. Wydawało jej się, że nic nie może zniszczyć jej szczęścia, ale nie wiedziała nawet jak bardzo może się mylić. W krótkim czasie traci wszystko o nadawało sens jej życiu. Popada w depresje i zamyka się w domu, nie chce z nikim rozmawiać, ani nikogo widzieć. Chce aby czas się cofnął, chce mieć powrotem tych których kocha. Z jej losami plotą się losy innych, którzy wraz z Zosią przeżywają jej ból oraz swoje wzloty i upadki.
Stosunkowo niedawno czytałam debiutancką książkę Ziembickiej zatytułowaną „Droga do Różan”. Był to bardzo udany debiut, który zapadł mi w pamięci do dziś i z pewnością jeszcze na długo w niej pozostanie. Autorka ma w sobie coś takiego, że zwykłą historię przedstawia w taki sposób iż słowo „zwykła” zupełnie tu nie pasuje. Po raz kolejny dałam się oczarować Różanom i ich mieszkańcom. Ponownie poczułam wiatr i słońce. Po raz kolejny zachwyciłam się pięknem przyrody, wonią kwiatów. Poczułam zapach potraw gotowanych przez Mariannę. Ale nie tylko to mnie do niej przekonało. Tym razem powieść nie jest taka sielankowa jak poprzednia część, dużo się w niej dzieje. Choć wszystko toczy się wokół Zosi historię poznajemy z punktu widzenia jej przyjaciółki. To ona opowiada nam o wszystkim , a do tego i o swoim życiu. Cieszę się, że w drugiej części jest tyle Marianny. Polubiłam jej postać za to jaka jest. I zazdrościłam Zosi takiej przyjaciółki.
„Wiosna w Różanach” jest o wiele lepsza od poprzedniej części. Ją się pochłania, a nie czyta. Gdy zaczęłam śledzić losy bohaterów nie zauważałam upływającego czasu, a gdy już musiałam przerwać czytanie na chwilę czyniłam to z wielkim żalem. W książce tej pojawia się wiele wątków, ale Ziembickiej z łatwością udaje się wszystko ładnie rozpisać tak, że nie przeszkadza nam ta wielowątkowość, a wręcz jest wskazana. W najnowszej powieści polskiej pisarki pojawiają się nowe postacie, które wniosą trochę zamieszania, nadziei oraz radości. Pojawi się też intrygantka, która zamiesza w życiu Zosi oraz Eryka. Przeżycia które spotkały główną bohaterkę pozostawiły w niej trwały ślad i sprawiły, że stała się dojrzalsza. W jej wzroku było widać smutek, ale i siłę kobiety, która przetrwała gdy mogła się poddać.
Nie byłabym sobą jeśli nie wspomniałabym o dodatkach, które umieściła autorka w powieści. Otóż mamy możliwość przyrządzenia potraw, które spożywali bohaterowie, a to za sprawą przepisów niani Zosi. Smaczku dodają też fragmenty pamiętników pani Zuzanny, które czyta się z prawdziwą przyjemnością. Naprawdę fajnie to wygląda i urozmaica powieść.
„Wiosna w Różanach” jest pełna ciepła, przyjaźni i nadziei. Gdzieś pomiędzy wersami są wplecione mądrości, które sprawiają, że nasze serca drgają. Spotkamy tu też szczyptę magii, która w takim miejscu jak Różany wydaje się doskonale pasować. Ta powieść, bawi, smuci i wzrusza. Doskonała kontynuacja i nawet lepsza niż część pierwsza. Idealna na lato. Gorąco polecam!
*str. 261