„Ucieczka z nieznajomym” to już moje trzecie spotkanie z twórczością Kasi Bester i druga książka autorki, którą mam przyjemność objąć swoim partonatem medialnym. Z czego bardzo się cieszę, bo uwielbiam pióro Kasi, a przede wszystkim jej poczucie humoru, które doskonale widać w napisanych przez nią książkach.
Hannah ucieka od męża i jednocześnie swojego oprawcy. Nie ma wyjścia. Długo to planowała i kiedy coś nie idzie zgodnie z planem, nie ma zamiaru się poddać. Zauważa przy drodze otwarte drzwi do jednego z samochodów, postanawia skorzystać z nadarzającej się okazji. Chowa się za siedzeniem pasażera i decyduje się zdać się na los. Jak się dość szybko okazuje, los bywa przewrotny. Jonathan, bo do jego samochodu wsiadła Hannah wie, że ma niespodziewaną pasażerkę, jednak nie zdradza się z tą wiedzą. Czeka do postoju, a potem zaskakuje nieproszonego gościa. Hannah natomiast szybko orientuje się, że Jonathan to nie jest zwykły turysta. Mężczyzna może pomóc jej w ucieczce. Bo chociaż kobiecie chwilowo udało się uciec, sprawa z jej mężem nie jest zakończona. Kiedy ją dopadnie, zemści się i podporządkuje sobie kobietę od nowa. Czy tajemniczy Jonathan pomoże Hannah odzyskać wolność? Czy to coś, co rodzi się między nimi w trakcie ucieczki będzie miało szansę przetrwać?
Uwielbiam twórczość Kasi Bester. Przede wszystkim za genialny humor, który idealnie wpasował się w moje poczucie humoru już w chwili, kiedy spotkałam się z jej piórem po raz pierwszy. W „Ucieczce z nieznajomym” również ten sam niezastąpiony, często ironiczny humor się pojawia, jednak ta powieść jest inna. Autorka pokusiła się o wątek sensacyjny w najnowszej książce i muszę przyznać, że wplecenie tego wątku w buzującą od emocji fabułę wyszło jej nadzwyczaj dobrze. Otrzymujemy zatem niezwykłą, wybuchową mieszankę, w której znajdziemy genialnie skrojoną intrygę i intrygujący romans ze szczyptą erotyki.
Nie wiem, jak działa koci układ pokarmowy, ale podejrzewam, że jego mechanizm wykorzystano przy produkcji odkurzaczy.
Każda kolejna książka autorki jest coraz lepsza. Bardzo fajną sprawą jest śledzić jej rozwijający się warsztat, który już na tym etapie jest bardzo dojrzały. Podoba mi się również fakt, że Kasia bawi się gatunkami. Nie trzyma się sztywno romansu, ale dodaje do niego inne elementy. To dość ryzykowna sprawa i taki eksperyment nie zawsze ma prawo się udać. Tym razem jednak wyszło bardzo dobrze i uważam, że autorka powinna brnąć w to nadal. Od początku można odczuć napięcie, które pod koniec dosłownie sięga zenitu. A epilog powieści to cudo. Lepiej nie mogła się ta historia zakończyć. Dodatkowy plus za Pana Puszka i świetną znajomość kocich zwyczajów. Barwni, zwariowani bohaterowie to kolejny mocny punkt powieści. Ich losy są ciekawe i przejmujące, a oni sami zarażają pozytywną energią. Nawet wtedy, kiedy wcale nie jest im samym do śmiechu. Nie będzie niespodzianką, jeśli napiszę, że najbardziej podobał mi się w powieści Jonathan. To nie tylko przystojny mężczyzna, na którym chętnie zawiesza się oko. To też człowiek, który ujmuje swoim światopoglądem i zasadami, którymi się w życiu kieruje. Niezwykle kolorowa i jednocześnie bardzo złożona postać. Jonathan ma swoje tajemnice, którymi niechętnie dzieli się ze światem. Hannah jest początkowo dla niego sporym ciężarem, bo musi mierzyć się ze swoimi problemami, przed którymi próbuje uciec. Kiedy dochodzą do tego kłopoty zupełnie obcej mu kobiety, wydaje się, że to dla niego już za dużo. Ale ten mężczyzna jest twardy, potrafi dźwignąć na swoich barkach wszystko, co życie na niego zrzuci. Poza tym, co to za kochany człowiek. Ze świecą można szukać teraz takich mężczyzn. To dżentelmen, do tego bardzo rodzinny, opiekuńczy i odpowiedzialny. No powiedzcie, ilu znacie mężczyzn, którzy lubią zakupy, szczególnie te ciuchowe? Jonathan ma więcej zalet, ale nie wspomnę o nich, żeby nie psuć Wam zabawy. Ja się zakochałam. Taki mężczyzna to skarb. Hannah jest odważna. Ma w sobie siłę, której brakuje wielu dzisiejszym kobietom. Nie chce tkwić w toksycznym związku, stara się z niego uwolnić. Podziwiam ją za to, że po pierwsze bierze sprawy w swoje ręce, pomimo grożącego jej niebezpieczeństwa, po drugie nie boi się wsiąść do samochodu obcej osoby, a przecież w ten sposób może trafić z deszczu pod rynnę. Relacja Jonathana i Hannah od początku jest burzliwa, jednak ewidentnie coś ich do siebie ciągnie. Są jak ogień i woda, przyciągają się i odpychają jednocześnie. Mimo tej elektryczności między nimi, która raz ich zbliża, a zaraz później oddala, wydają się być całkiem udanym duetem. Z zaciekawieniem śledzi się ich wspólne losy, obfitujące w mrożące krew w żyłach sytuacje. Czy coś może z tego być i jak rozwiąże się sprawa z mężem kobiety, musicie sprawdzić już sami.
Niewiele wiem o miłości, ale na pewno nie ma nic wspólnego z przemocą.
W książce od początku dużo się dzieje, akcja jest dynamiczna, a niewielka liczba stron powieści sprawia, że połyka się tę książkę na raz. A szkoda, bo w tym świecie i z tak rewelacyjnie wykreowanymi bohaterami chciałoby się pobyć trochę dłużej. Zakończenie serwuje spore zaskoczenie, którego, chociaż się starałam, nie udało mi się wcześniej przewidzieć. W trakcie lektury też zresztą nie brakuje zaskoczeń. Dlatego książkę czyta się nie tylko szybko, ale i bardzo przyjemnie. Muszę przyznać, że świetnie przy niej odpoczęłam. Zawsze zresztą bardzo dobrze relaksuję się przy książkach Kasi. Tym razem wybrałam odpowiedni moment na lekturę, bo po jej przeczytaniu zdecydowanie poprawił mi się nastrój, a nie był w tym czasie najlepszy. Autorka stworzyła interesującą i angażującą fabułę, a jej bohaterowie coś sobą reprezentują. Niosą na swoich barkach ogromny bagaż trudnych doświadczeń i emocji, z którymi próbują poradzić sobie sami. Na szczęście trafiają na kogoś, kto jest w stanie im w tym trudzie trochę ulżyć. Fajnie się czyta tę książkę, co nie oznacza, że jest lekka. Są momenty, w których łzy same cisną się do oczu, a ciarki przebiegają po całym ciele.