W pierwszych słowach chciałabym podziękować wydawnictwo Prószyński i s-ka za możliwość otrzymania książki przedpremierowo.
Łódź jest moim miastem przesiadkowym średnio co dwa tygodnie. Znam ją głównie od strony dworcowej i kulturalnej (koncertowe wizyty w Atlas Arenie). Odwiedziłam Manufakturę, zoo, zrobiłam na Piotrkowskiej mój drugi tatuaż i odbyłam przyjemny spacer m.in. po jednym z cmentarzy. Nie mogę jednak powiedzieć, że znam to miasto, mimo że znam o niej opinie bliskich mi ludzi. Dlatego, kiedy zobaczyłam, że akcja „Osadzonego” Kingi Wójcik rozgrywa się w Łodzi, pomyślałam: „Hej, może dowiem się czegoś nowego”.
Czy Łódź Kingi Wójcik można nazwać drugim Sandomierzem, który gra jedną z głównych ról w wiadomym serialu? Raczej nie. Akcja powieści mogłaby się moim zdaniem rozgrywać gdziekolwiek. Brzydkie bloki, parki, garaże itd. Każde miasto ma taką niechlubną dzielnicę, nie muszą to być od razu osławione Bałuty. Ale autorka osadziła swoje powieści w tym właśnie mieście i niech tak będzie.
Akcja powieści opiera się na znalezieniu zwłok kobiety, zamordowanej w taki sam sposób jak trzynaście lat wcześniej, kiedy zginęło dokładnie trzynaście kobiet i blady strach padł na miasto. Jednak morderca siedzi za kratkami i wszyscy myśleli, że można oddychać już swobodnie. Główna bohaterka, komisarz Lena Rudnicka oraz jej partner, Marcel Wolski dostają sprawę znalezienia naśladowcy sławnego „Trzynaście”.
Nie czytałam wcześniejszych dokonań pani Kingi, ale zupełnie to nie przeszkadzało w odbiorze książki. Powieść jest skonstruowana tak, że nie odnosi się wrażenia, że czegoś się nie wie. Jeśli w poprzednich dwóch częściach wynikło coś o czym autorka wspomniała w tej, szybko jest to wyjaśnione. Podobał mi się też język powieści, twardy i odpowiedni dla kryminału a jednak bez nadużywania przekleństw. Tło jest dobrze nakreślone, każdy z bohaterów ma swoją historię (choć było ich trochę i niektórzy po prostu się rozmyli wśród postaci bardziej znaczących). Ale czy mają szanse zapaść w pamięć? Czy bezczelna twarda pani komisarz z problemami i trudną przeszłością ma szansę stać się bohaterką kultową? Szczerze mówiąc, w zalewie wszystkich powieści kryminalnych, przy których jedne są poczytniejsze od drugich, będzie to trudne zadanie zarówno dla pani Kingi jak i dla jej Leny.
Nie lubię też w kryminałach poczucia, że morderca wyskakuje jak Filip z konopi. Bywają takie książki, w których osoba, która jest sprawcą nie pojawia się ani razu wśród bohaterów więc trudno ją powiązać. Bywają też takie, w których okazuje się, że mordercą jest ktoś zupełnie od czapy. I tutaj miałam takie uczucie. Nic mi nie mówiło, kto jest sprawcą. I to niby dobrze, że intryga skonstruowana była tak, że się nie domyśliłam, ale finalnie nie czułam się usatysfakcjonowana. Pozostało mi do tej postaci za dużo pytań i nie znalazłam na nie odpowiedzi. Próby zmylenia tropu czytelnika przez autorkę też były, moim zdaniem dość nieudolne. Gdyby nie niektóre opisy, postawiłabym kartę na tę osobę, ale usilne przekonywanie, że to może być on, bo zachowuje się tak a nie inaczej były zbyt ostentacyjne.
Czytając zastanawiałam się czy sięgnę po poprzednie i następne części. Nie wykluczam tego. Jeśli na nie natrafię, z chęcią zabiorę do domu. Zwłaszcza, że całkiem polubiłam postać Marcela Wolskiego. Książkę Kingi Wójcik oceniam jako dobrą. Czytało się dobrze, choć Łódź w dalszym ciągu pozostaje dla mnie zagadką ;)