Małgorzata Kalicińska – polska powieściopisarka podbiła serca czytelników cyklem powieści „Rozlewisko”. Nie kryję, że czytałam je z wielkim zainteresowaniem i z niecierpliwością czekałam na wydanie kolejnej powieści pisarki. Ostatnio czytałam jednak jedną książkę tej autorki, która trochę mnie zawiodła, nie zachwyciła i została odłożona na półkę – „Zwyczajny facet”. Szczerze przyznam, że długo zwlekałam z lekturą najnowszej powieści pani Małgosi pod tytułem „Lilka”. Bałam się, że znowu się zawiodę. Teraz wiem, że bardzo, ale to bardzo się myliłam.
„Lilka” to fantastyczna, życiowa opowieść o dwóch kobietach – przyrodnich siostrach. Główną bohaterką jest ponad pięćdziesięcioletnia Marianna Roszkowska nazywana przez bliskich Manią. Kobieta ma ułożone życie. Pracuje jako redaktorka w pisemku dla kobiet, ma fantastycznego męża Mirka, pracującego jako lekarz, jest dobrą matką i jeszcze wspanialszą babcią. Jej życie codzienne jest dość monotonne. Praca i obowiązki domowe, czasami spotkanie z przyjaciółmi. Wszystko wydaje się ok. Ta monotonia wkrada się również w jej życie osobiste. Z mężem żyją razem, ale jakby obok siebie, nawet w łóżku nie ma już między nimi takich amorów jak za dawnych lat. Marianna uważa to za normalne, przecież są ze sobą tyle lat, znają się jak „łyse konie”. Nadal jednak ufają sobie, ona dba o dom, męża. Gotuje mu jego ulubione dania, zawsze on ma rzeczy wyprane i wyprasowane. Mania nie ma sobie nic do zarzucenia, dlatego doznaje wielkiego szoku, gdy pewnego dnia, mąż oznajmia jej, że od niej odchodzi. Szok? Myślę, że każda z nas zareagowałaby podobnie. Trudno jest się pogodzić z taką sytuacją. Rozpocząć nowe życie.
Na szczęście Marianna może liczyć na najbliższych i przyjaciół. Najbardziej pomogła jej jednak przyjaciółka Agata. Z zawodu terapeutka wiedziała jak podejść do całej sytuacji.
Cóż jednak los jest okrutny. Za jednym nieszczęściem pojawia się kolejne. Nie chcę zdradzać całości, ale nadmienię tylko, że w drugiej części książki bliżej poznamy Lilkę, przyrodnią siostrę Marianny. Do tej pory siostry nie utrzymywały bliższych stosunków, jednak choroba Lilki zmienia tą sytuację.
Książka fantastyczna, muszę przyznać, że trudno było mi się od niej oderwać, a momentami trudno było mi czytać, bo łzy leciały mi ciurkiem z oczu.
„Lika” wzrusza, wzbudza emocje, a przede wszystkim pokazuje autentyczne życie ze wszystkimi problemami, walką o życie, przyjaźń i miłość. Autorka pokazuje nam jak odradzają się więzy rodzinne i jak ważne są w naszym życiu.
Bardzo lubię tego typu, życiowe książki, dopracowane w każdym szczególe, gdyż opisana choroba Lilki faktycznie tak przebiega jak to zostało ujęte w powieści. Czasami denerwowały mnie duże ilości wulgaryzmów i odważnie opisane sceny erotyczne, ale to można w razie konieczności ominąć.
Na pewno nie jest to lekka wakacyjna lektura, ale też nie jest książką mroczną, opisującą same tragedie. Znajdziecie tam wiele przyjemnych, czasami śmiesznych momentów.
Bardzo polubiłam Marianne. Jej życie trochę przypomina moje, może dlatego tak dobrze ją rozumiałam.
Polecam nową powieść pani Małgorzaty Kalicińskiej, na pewno jest warta przeczytania i całkowicie inna niż jej poprzednie powieści, które czytałam.