John Egan ma prawie dwanaście lat, ponad metr siedemdziesiąt wzrostu i dar – wie, kiedy ludzie kłamią. Jest przekonany, że dzięki temu w przyszłości zabłyśnie, zyska sławę i zrobi karierę. Tymczasem mieszka na irlandzkiej wsi wraz z rodzicami i babcią, chodzi do małej szkoły i nie radzi sobie najlepiej z nauką irlandzkiego. Wszystkie wolne chwile poświęca lekturze Księgi Rekordów Guinnessa, żywiąc nadzieję, że kiedyś i jego nazwisko zostanie w niej wydrukowane.
John nie radzi sobie w kontaktach z rówieśnikami – w szkole jest samotny i odsunięty na margines. Kontakty z dorosłymi także sprawiają mu problemy – ponieważ jest większy od innych dzieci, jest traktowany tak, jakby był starszy. W domu również nie czuje się najlepiej – jego mocna więź z matką słabnie, a John nie rozumie dlaczego. Choć nie jest bezpośrednim świadkiem awantur i kłótni, to na podstawie usłyszanych fragmentów rozmów wnioskuje o narastających nieporozumieniach i konfliktach rodzinnych, zarówno między ojcem i matką, jak i między rodzicami i babcią. Pragnąc powrotu do stabilnej uczuciowo przeszłości i przyłapując ojca na drobnym kłamstwie, opowiada się po stronie matki i zaczyna rywalizować z ojcem o jej względy. Gdy rodzice decydują się na przeprowadzkę do komunalnego mieszkania w mieście, cały świat Johna zostaje ostatecznie wywrócony do góry nogami – jedynym stałym punktem w życiu staje się pewność posiadania wyjątkowej umiejętności – zdolności rozpoznania kłamstwa. Ta pewność stopniowo przeradza się w obsesję i niemal doprowadza do tragedii.
Książka napisana jest w pierwszej osobie – czytelnik poznaje świat z punktu widzenia Johna. Język opowieści jest prosty i łatwo przyswajalny, w pełni zgodny z wiekiem narratora. „Odzyskany” to historia przeżyć dojrzewającego dwunastolatka, jego własna interpretacja zachodzących wydarzeń, jego własne przemyślenia, czasem miłe, czasem naiwne, a czasem bezwzględne i przez to – okrutne. Rzeczywistość dziecka jest tu skonfrontowana ze światem dorosłych, wieloznacznym i pełnym niuansów, którego reguł John nie rozumie. Światem, do którego chce należeć, ale nie jest w stanie jeszcze przekroczyć granicy. Światem, który John objaśnia sobie na swój własny – dziecięco naiwny, wyłącznie czarno-biały – sposób.
Mimo zastosowanej przez autorkę narracji pierwszoosobowej, czytelnik jest utrzymywany w niepewności - w miarę lektury narasta przekonanie, że wcale nie znamy głównego bohatera, który – mimo, że jest w pewnym sensie „na świeczniku” i nie ma przed czytelnikiem tajemnic – nie raz zaskakuje nadspodziewanie dojrzałym postanowieniem czy opinią. Mimowolnie czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy talent Johna – początkowo traktowany jako typowo dziecięca fantazja – nie jest prawdziwy. Na ile John – bazując na swoim darze i za wszelką cenę poszukując prawdy – próbuje manipulować otoczeniem, a na ile sam jest manipulowany przez własne zdolności? Czy dążenie do poznania prawdy może zniszczyć życie? I w końcu – jaka jest prawda Johna, a jaka – jego matki? Jego ojca? Komu wierzyć?
Książka Marii Hyland jest lekturą niepokojącą i prowokującą. Częściowo odpowiada za to osoba głównego bohatera. Niespełna dwunastoletni chłopiec próbuje opisywać własne emocje jeszcze dziecinnym, niewprawnym językiem. Wielu doznawanych przez siebie uczuć nie rozumie, a niektórych – nawet nie potrafi nazwać. Ale jest szczery i – mimo że jego postępowanie może drażnić – nie sposób uniknąć, przynajmniej częściowego, utożsamiania się z nim. Czasem podczas lektury zastanawiałam się, jak bym ja postąpiła, będąc na miejscu jego matki czy ojca. A czasem przypominały mi się własne „grzeszki” z dzieciństwa… Cóż, nie daje się przejść obok Johna obojętnie. Tak samo, jak nie daje się łatwo zapomnieć tej książki. I wcale nie dziwi mnie fakt nominowania jej do nagrody Bookera.
Recenzja ukazała się 2008-12-30 na portalu katedra.nast.pl