Pewne rzeczy sprawiają, że wyróżniamy się w tłumie. Ilu z nas próbowało ukryć te niezwykłe cechy? Ilu z nas czuło wyobcowanie wśród ludzi, którzy spoglądali z zaciekawieniem?
Na tę książkę czekałam już od dawna. Jeszcze nie znałam fabuły, a już coś mnie ciągnęło w tym kierunku. Jako słowo wstępu muszę wyznać, że spodziewałam się dobrej powieści. Naprawdę. Ale to, co otrzymałam — przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Od dawna nie trafiłam na pozycję, która w stu procentach zadowoliłaby mój gust. Koniecznie powinnam wspomnieć o wydaniu! Jest śliczne. Mamy dopiero luty, a okładka już szykuje się do bycia jedną z najpiękniejszych w tym roku. Pióro przedstawione na grafice delikatnie mieni się na złoto, podobnie grzbiet. Wierzcie mi, świetnie to wygląda na półce. Zachwyciłam się do tego stopnia, że przed każdym czytaniem dokładnie myłam ręce, aby nie pobrudzić stron. Obsesja, wiem! A treść jest taka sama, jak wydanie. Delikatna, ulotna, opalizująca. Działa na zmysły. Prawdziwa literacka uczta, która zadowoli osoby chłonące powieści wszystkimi zmysłami.
Ava Lavender bardzo chciałaby być zwyczajną nastolatką. Co jej w tym przeszkadza? Urodziła się ze skrzydłami. Dziewczynie daleko do anioła, ale posiada w sobie pewien urok. Przedstawia historię swojej rodziny, niezwykle tragiczną i naznaczoną piętnem smutnej miłości. Tam każdy posiada specyficzny dar. Babcia, Emilienne, widzi duchy zmarłych. Matka, Vivian, ma mocno wyostrzone zmysły. Prawdziwy dramat Avy rozpoczyna się, gdy na jej drodze staje fanatyczny Nathaniel — mężczyzna pochłonięty obsesją na punkcie religii. Uznaje on Avę za cel do którego dąży. Równocześnie w tle majaczy pierwsza sympatia dziewczyny…
Leslye Walton jest niezwykle utalentowana. Słowa, których używa wręcz rozpuszczają się na języku, gdy je szepczemy. Historia przez nią stworzona to baśń. Pełna pięknego smutku, efemeryczna. Jednocześnie spotykamy się z rzeczywistością. Problemy Avy wynikające z jej oryginalności łatwo możemy dostosować do siebie. Mimo tego, iż sami nie posiadamy skrzydeł. Sądzę, że to zawoalowane ukazanie różnorodności. Ludzie często boją się tego, co niecodzienne. Bohaterowie wykreowani przez Walton są jak lustro — łatwo znaleźć tam nasze myśli, choć ubrane w kolorowe zdania. Czytanie tej książki przypomina oglądanie obrazu. Tak charakterystycznego, że nie jesteśmy w stanie oderwać wzroku.
Narratorką powieści jest sama Ava. Choć to główna i tytułowa bohaterka, to początkowo usuwa się nieco w cień. W interesujący sposób opowiada o swoich bliskich, a każdy z nich budzi ogromną sympatię. Nie da się pomylić jednej osoby z drugą, są na to zbyt indywidualne. Przyznam, że z każdą kolejną stroną myślałam o tym, iż cudownie byłoby obejrzeć ekranizację. Jednak musiałaby zawierać mało dialogów, za to pełno zapierających dech zdjęć. I idealną ścieżkę dźwiękową. Tak właśnie dzieło Walton wpływa na zmysły.
Leslye Walton sięga też po problemy natury moralnej. Brak zrozumienia, przesadna religijność, wyzbywanie się przyjemności, mocne angażowanie emocjonalne w związku, niewypowiedziane pretensje. A wszystko ciągnie się przez trzy pokolenia. Najpóźniejsze osadzenie akcji to lata pięćdziesiąte. Te tematy nadal są aktualne. Ogromny fenomen tej książki polega właśnie na uniwersalności. Identyfikowanie się z Avą jest czymś naturalnym, bo nie została stworzona jako synonim ideału. Ma rysy, jak każdy człowiek. Równocześnie drzemie w niej pewien rodzaj magii. Taki dostępny dla tych, którzy podejdą bliżej. I nie przestraszą się powierzchownej odmienności. Nie trzeba mieć skrzydeł. Mogą być to blizny, choroby — cokolwiek, co widać na zewnątrz.
Nie ma czytelników, którym powieść Walton może się nie spodobać, bo czytają inne gatunki. Ba, „Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender” trudno zdefiniować. Naprawdę, polecam wszystkim, bez wyjątków. Poszukajcie tej książki, nie rozczarujecie się. Jestem tego absolutnie pewna.