Natalia Sobocińska to kolejna tegoroczna debiutantka, po której publikację miałam okazję sięgnąć. "Bez żadnych zasad" jest jedną z tych książek, których promocja w bookmediach zachęciła mnie do jej przeczytania. Czy lektura ostatecznie spełniła moje oczekiwania? Już śpieszę z wyjaśnieniem.
Główną bohaterką powieści jest Chloe Rivera. Dziewczyna, która po śmierci matki nie mogła dogadać się ani ze starszym bratem, ani z ojcem i jego nową wybranką, dlatego postanowiła przyjechać do Nowego Jorku, aby studiować na uczelni artystycznej i spełnić swoje marzenia, o pójściu w ślady mamy. Aby tego dokonać, stawia sobie jeden cel — chce skupić się na tym, by tańczyć lepiej od innych i nie dać się w ciągnąć w stereotypowe studenckie życie. Czy jej się to uda? Mogłoby się wydawać, że tak, jednak już pierwszego wieczoru Chloe poznaje na dachu akademika pewnego blondyna, który bierze ją sobie na cel. Czy Matteo pokrzyżuje jej plany, proponując grę, której stawką jest opuszczenie prestiżowej akademii przez jedno z nich? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w pierwszym tomie serii "Zasady".
Muszę przyznać, że po przeczytaniu opisu publikacji, miałam trochę inne wyobrażenie o tej książce, niż to, które faktycznie otrzymałam. Liczyłam na dobrą lekturę z motywem fake dating osadzoną w artystycznym świecie, w którym główną rolę będą odgrywać jednak zajęcia taneczne. Niestety trochę się przeliczyłam, ponieważ samego tańca jest jak na lekarstwo i właściwie, gdyby nie krótka wzmianka o treningach, które miały przygotować głównych bohaterów do turnieju, nie byłoby go wcale. Szkoda, bo myślę, że rozwinięcie tego wątku mogłoby sprawić, że książka wybiłaby się na tle innych swoją wyjątkowością.
Nie do końca przypadł mi również do gustu sam styl pisania autorki, ponieważ był dla mnie nieco zbyt chaotyczny. Kilka razy zgubiłam się w akcji i musiałam wrócić do wcześniej czytanych fragmentów, aby zrozumieć sens kolejnych. Totalnie niezrozumiała była dla mnie również zażyłość między Chloe a Scottem Lewisem. Rozumiem chęć pomocy przyjaciołom, ale to, co z niej wynikło, wydawało mi się wysoce nieprawdopodobne i wręcz wymyślone na siłę, aby zasiać wątpliwość związaną z późniejszymi wydarzeniami.
Oczywiście obok minusów, pojawiły się też plusy. Sam motyw zakładu i wspomnianego wcześniej fake dating zrobił na mnie dobre wrażenie. Oba wątki zostały ciekawie poprowadzone i sprawiły, iż mimo tego, że stawką było opuszczenie uczelni przez Chloe lub Matteo, mocno kibicowałam im, aby przyznali się przed sobą do swoich uczuć. Szczególnie że zawsze można zmienić warunki zakładu, jeżeli obie strony wyrażają na to zgodę.
O dziwo spodobało mi się także trzymające w napięciu zakończenie, pomimo faktu, że nie lubię ucinania fabuły w takim momencie. Tutaj jednak wydawało mi się odpowiednie i zachęciło mnie do tego, żeby sięgnąć po kolejny tom, aby przekonać się, jak kontynuowane będą losy Chloe i Matteo oraz by sprawdzić, czy autorka poczyniła progres w swoim pisarskim kunszcie.