Lena przez całe życie obawiała się choroby. Choroby, która najpierw doprowadziła do szaleństwa, a później zabiła jej matkę. Również jej siostra, na krótko przed zabiegiem została zakażona. Na szczęście podano jej w porę remedium i ocalono ją. Remedium nie jest tylko lekarstwem na miłość, ono również sprawia, że zapomina się o bólu z przeszłości. Dzięki niemu życie jest prostsze. Lena nie mogła się doczekać dnia swoich osiemnastych urodzin. Dnia, w który miała poddać się zabiegowi, aby już nigdy nie być narażoną na najbardziej zdradliwą chorobę na świecie - miłość, oraz aby palący ból po stracie matki przestał ją kuć. Nastolatka niecierpliwie odliczała dni do wykonania zabiegu, do czasu, gdy poznała go...
Alex wywrócił życie Leny do góry nogami. Udowodnił, że rzeczy, w które Lena wierzyła były kłamstwem, a słowo 'kocham' nie jest złe. Czy Lena odważy się porzucić wszystko, czego ją uczono w imię miłości, która mniemaniem wszystkich jest mordercza? Czy młodzi mają jakąkolwiek szansę być szczęśliwi? A co jeśli miłość rzeczywiście jest chorobą?
"Wolę umrzeć na swój sposób, niż żyć według waszego."
"Delirium" jest dziełem amerykańskiej pisarki Lauren Oliver urodzonej w 1982 roku w Nowym Jorku. Pierwszą powieścią p. Lauren jest książka "7 razy dziś", która dość szybko zyskała pozytywny odbiór wśród czytelników. "Delirium" jest jej drugim dziełem.
Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Napotkałam się z mnóstwem pozytywnych recenzji, w których brano "Delirium" za arcydzieło. Wiele blogów literackich pisało, iż dzieło pani Lauren jest ich ulubioną książką. Więc, jak myślicie, czego się spodziewałam po tej książce? Rzecz jasna cuda, które wciągnie mnie już od pierwszych stron. Jednak "Delirium" pokazała mi, iż nie powinno się bezgranicznie wierzyć w opinię większości...
Zacznijmy od tego... w sumie nawet nie wiem, od czego zacząć. W głowie kręci mi się tyle sprzecznych myśli, że nie jestem w stanie porządnie sklepić zdania na temat moich odczuć, co do tej książki. No cóż, napiszę po prostu wszystko. Podzielę recenzję, aby ta miała ręce i nogi ;)
MINUSY:
Pierwsze rozdziały książki rozczarowały mnie po całej linii. Nie potrafiłam się odnaleźć w fabule. Miałam wrażenie, że autorka skacze z jednej sceny na drugą. Nie mogłam znaleźć punktu zaczepienia. Książka była z jednej strony chaotyczna, a z drugiej strony niektóre rozdziały były nużące, i w nie wszystkich chwilach widziałam sens. Na dodatek główna bohaterka mnie irytowała. Bezgranicznie wierzyła we wszystko, co mówiły władze miasta. Bała się jakichkolwiek zmian i nie chciała nawet rozejrzeć się dookoła, aby przeanalizować inną decyzję, nawet tą, którą sugerowała jej najbliższa przyjaciółka. Czy gdyby porządkowi, albo władze miasta powiedzieli Lenie, że ziemia jest w kształcie trójkąta, uwierzyłaby?
Do dwusetnej strony "Delirium" było istną drogą przez mękę. Chociaż nie, może lekko przesadzam. Ale nieraz miałam chęć odłożyć książkę. Dlaczego? Rozczarowałam się po prostu. Liczyłam na niesamowitą lekturę, od której nie będę mogła się oderwać, a w zamian dostałam jedno wielkie rozczarowanie. Gdyby książka skończyła się na dwusetnej stronie moja recenzja byłaby w pełni negatywna. Na szczęście było jeszcze ponad sto pięćdziesiąt następnych stron, które wreszcie dały mi to, na co czekałam.
PLUSY:
Wreszcie odnalazłam się w fabule, zaczęłam rozumieć zachowania głównej bohaterki, która zyskała nawet moją sympatię. Wszystkie zwroty akcji tak mnie wciągnęły oraz zaskakiwały, że czytanie "Delirium" było szczerą przyjemnością. Zaczęłam dostrzegać niezwykłość plastycznych opisów pani Oliver, oraz opisy uczuć, które sprawiały, że czułam to samo, co główna bohaterka. Pierwszy raz spotkałam się z książką, w której tak dokładnie opisywane były emocje, z którymi spotykamy się na co dzień (i nie tylko). Pomysł na fabułę był bardzo oryginalny, ale zastanawiam się, czy pisarka w pełni wykorzystała potencjał, jakim mogła się wykazać. Świat, który stworzyła pani Oliver, był w miarę dopracowany. Jednak dostrzegamy to dopiero przy końcu książki, gdzie wszystko w końcu nabiera barw.
Muszę przyznać, że bohaterzy byli bardzo dobrze wykreowani. Każdy z nich miał odrębny charakter. Bardzo polubiłam Hanę - przyjaciółkę Magdaleny. Hana wykazywała się bardzo ludzkimi zachowaniami. Ciekawością i chęcią poznania czegoś nowego - prawdy. Nie chciała, abym cokolwiek ją hamowało. Nie preferowała ograniczeń, w jakich narzucono jej życie. To właśnie z Haną poczułam więź od samego początku. Grace - kuzynka Leny, mała dziewczynka, która nigdy nic nie mówiła bardzo mnie intrygowała, a zarazem było mi jej żal. Współczułam temu dziecku. Zastanawiałam się jak bardzo cierpi. Choć nie wypowiedziała słowa, była bardzo interesująca postacią. Chciałam się dowiedzieć, co ona tak naprawdę myśli, co czuje. A w ostatnim rozdziale miałam ochotę dać jej całusa ;) Alex... nie wiem, czy mam opisać tę postać w plusach czy minusach książki. Chłopak, radzący sobie ze wszystkim, to chyba doskonale znany nam schemat. Chociaż... teraz, myśląc o tej postaci, wydaję mi się, że jednak nie był tak bardzo schematyczny. Było w nim to 'coś', czym się różnił.
'Czy gdyby miłość byłaby chorobą, chciałabyś się wyleczyć?' - gdy przeczytałam te pytanie na okładce, pomyślałam 'tak', ale po zagłębieniu się w książkę i ujrzeniu, jaki jest człowiek po zażyciu remedium, od razu stanowczo pokręciłam głową. Życie po zabiegu, nie jest życiem. Człowiek jest pusty. Nie ma w sobie ani krzty jakichkolwiek uczuć, jest przygaszony, ale szczęśliwy. Dlaczego jest szczęśliwy? Bo nie czuje cierpienia. Ale nie czuje również radości, ani nie ma jakichkolwiek bliższych przyjaciół, do których mógłby żywić cokolwiek. Czy nic nie czując, jesteśmy szczęśliwi? Uważam, że za chwilę radości, przyjaźń czy za poczucie bycia kochaną, jestem w stanie zapłacić chwilami bólu, smutku czy rozczarowania. Tym właśnie jest równowaga. Czasem po prostu potrzebujemy upadku, aby się wzbić na nowo.
Cóż jeszcze mogę dodać? Chyba ta recenzja jest już wystarczająco zagmatwana ;) Patrząc na plusy i minusy uważam, iż więcej w książce jest plusów. Warto było przeżyć te całe rozczarowanie pierwszymi piętnastoma rozdziałami, aby móc zachwycić się choćby tylko przez sto pięćdziesiąt stron. Po "Pandemonium" na pewno sięgnę. Muszę wiedzieć, co będzie dalej. Lecz teraz nie będę bezgranicznie wierzyła w opinie większości. Bo nie zawsze zaliczamy się do większości, racja?
"Kocham cię. Pamiętaj. Tego nam nie odbiorą."