Istnieje sobie pewne miasteczko... Z pozoru podobne do każdego innego miasteczka, lecz to ma swoją opowieść. Legendę o Diable i Czarownicy, której każdy mieszkaniec ma własną wersję. Jest to miasteczko zagubione wśród lasów, miasteczko, w którym stały domy o pomylonej numeracji, miasteczko splątanych uliczek, wzdłuż których gęsto rosły drzewa, miasteczko pełne bluszczu, krzaków bzu i kępek wrzosu...
Azyl jest tajemniczym miejscem, w którym mieszkała niedawno zamordowana Patrycja, która znała bliźniaczą siostrę naszego głównego bohatera – Piotra. Ten przyjeżdża do byłego miejsca zamieszkania zmarłej i szuka śladu po swojej dawno zaginionej siostrze – Ewie. Czuje przy tym wyraźną niechęć mieszkańców, którzy mimo tego grzecznie odpowiadają mu na wszystkie pytania. Niektórzy nawet opowiadają mu swoją wersję historii miejscowej legendy.
Pierwszą wersję słyszymy od starej Iwanowej, która prowadzi zajazd, w którym zatrzymał się nasz bohater. Ta wersja chyba najbardziej przypadła mi do gustu. Pobudza wyobraźnię i przyznam się wam szczerze, że po tej opowieści miałam nawet sen, iż sama znalazłam się przy Diablim! Niestety jak to bywa ze snami... szybko się je zapomina, a szkoda.
Piotr, usłyszawszy pierwszą wersję, szybko udaje się nad jezioro, aby zobaczyć na własne oczy jego czarne wody, które były jak z legendy i spotyka tam przedziwnego grajka, Dimitrja. Ten opowiada mu koleją wersję, która (uwaga!) jest wskazówką, która może się przydać przy końcówce książki.
No tak... ale cały czas nawijam o tych opowieściach... ale po co dokładnie Piotr pojechał do Azylu? Jak wyżej wspomniałam, szukał siostry, która zaginęła dziewięć lat temu. Sprawa była już dawno zamknięta, wszyscy uznali, że dziewczyna już od dawna nie żyje... lub po prostu nie chce zostać znaleziona. Jednakże w portfelu zamordowanej Patrycji policja znalazła jej wspólne zdjęcie z Ewą. Jej bliźniak miał znajomego w policji i poinformował go o tym, a ten od razu przyjechał do Azylu szukać odpowiedzi... ale zamiast nich znalazł właśnie te opowieści.
Maria, Iwanowa i Dorotka to przerażające trio, a Piotr to taki trochę niedowiarek, który wciska wszędzie swój nos, ale bardzo dobrze nas prowadzi przez akcję powieści. Jest dobrym obserwatorem, który ma nadzieję poznać prawdę o swojej siostrze i o Azylu. Choć przyznam wam się szczerze... niejednokrotnie denerwował mnie swoim zachowaniem i oceną sytuacji.
Akcja jest bardzo dobrze przeprowadzona. Styl lekki i nieprzytłaczający. Każde słowo w tej książce jest na swoim miejscu! Nie ma ani jednego momentu nudy, a sama książka trzyma cię przy sobie, tak że nie możesz się oderwać! Musisz czytać dalej, żeby rozwiązać zagadkę i poznać więcej opowieści o Diable i Czarownicy! Opowieści o czarnych wodach jeziora.
A kiedy w końcu dowiadujesz się prawdy...i mimo że miałeś swoje podejrzenia, to i tak końcówka tobą wstrząsa. Bo nigdy nie wiadomo, co do końca jest baśnią, a co rzeczywistością. To zaciera się w Azylu do tego stopnia, że jako czytelnik nie wiesz dokładnie, w co masz wierzyć. A gdy docierasz do ostatnich dziesięciu stron książki, to nie masz bladego pojęcia, co masz o tym myśleć. Z jednej strony chcesz poznać odpowiedzi na te pytania... lecz z drugiej... czy nie będziesz spokojniejszy, nie wiedząc? Nie wiedząc jakie sekrety skrywa Azyl? Czy opowiadane legendy są chodź w małym stopniu prawdziwe?
Tego wszystkiego i jeszcze więcej dowiesz się z książki, którą mogę uznać za najlepszą w tym roku. Wierzę, że jeszcze kiedyś wrócę do ,,Gdzie śpiewają diabły'' chociażby z tego względu, aby sprawdzić, jak zmieniło się moje pojmowanie tej książki i legend tutaj przeczytanych. Żeby sprawdzić, czy ponownie znajdę: wilkołaka, zielarkę, driadę i małego demona oraz oczywiście Diabła i Czarownicę.
Książka dostaje ode mnie 9 na 10.
Zapraszam na mojego instagrama: wilczekczyta