Od kiedy sięgam pamięcią, uwielbiałam rozwiązywać łamigłówki, sudoku, jolki, rebusy, wykreślanki, łamać szyfry, odkrywać ukryte wiadomości i zagłębiać się w gry paragrafowe. Z wykształcenia i z zamiłowania jestem humanistką, ale nigdy „nie wyrosłam” z łamigłówek. Dlatego też od razu zwróciłam uwagę na książkę zatytułowaną Miaudle autorstwa doktora Garetha Moore’a i Laury Jayne Ayres. Tytuł wydawał mi się dziwaczny, dopóki nie dostałam książki w swoje ręce: koty są w niej głównymi bohaterami i tak jak w życiu, nie są tylko pozytywnymi postaciami. Bo koty, jak to koty – psocą, broją i chcą, by wszystko szło po ich myśli, bo jak nie…
Publikacja ma charakter czysto rozrywkowy. Składa się z 75 zagadek o zróżnicowanym stopniu trudności – od względnie prostych po skomplikowane, z podziałem na bardzo sugestywnie zatytułowane rozdziały:
1. Milusie koty,
2. Ułożone koty,
3. Niesforne koty,
4. Humorzaste koty (każdy opiekun już będzie wyczuwał, co to mogą być za zgadywanki).
Na samym początku znajduje się instrukcja, jak należy się zabrać do każdej historii. Wszystkie łamigłówki mają krótki opis, podstawowe pytanie oraz wskazówki, które można wpisywać sobie w diagramy. Ja jednak z nich nie korzystałam, bo nie miałam serca nawet ołówkiem bazgrać po książce, więc rozpisywałam sobie na oddzielnych kartkach, nie korzystając ze wzorów stworzonych przez autorów. Analizowanie postępków kocich łobuzów było znakomitym i odstresowującym treningiem dla mózgu, w sam raz na zakończenie dnia.
Na końcu książki znajdują się oczywiście (i na całe szczęście) rozwiązania zatytułowane Koty złapane na gorącym uczynku. Nie wszystkie bowiem zagadki są łatwe i jednoznaczne, w kilku chyba wystąpiły błędy (z przeoczenia twórców lub winy tłumacza), ale autorzy rzeczywiście postarali się o to, by mózg wskoczył na jak najwyższe obroty. Niektóre zagadki poszły mi gładko i szybko, nad innymi musiałam się troszkę napocić, a kilku – przyznaję bez bicia – nie rozwiązałam w 100% poprawnie, ale dzięki wspominanym rozwiązaniom mogłam prześledzić, w którym konkretnie miejscu moje myśli zeszły na niewłaściwą ścieżkę i jaki detal przeoczyłam, że nie odnalazłam głównego kociego winowajcy.
Proces myślowy, by dojść do prawidłowego wyjaśnienia, wyzwalał przyjemny wyrzut adrenaliny, a satysfakcja z rozwiązania zagadki podnosiła endorfiny nie gorzej niż ulubiona czekolada. Przyjemnie było się w ten sposób odstresować po ciężkim dniu. Do rozszyfrowania mamy między innymi:
Który z kotów poszarpał nowy dywan, zwymiotował kulkę kłaków na świeżo uprane rzeczy (skąd to znam…), zjadł ledwo co nabytą złotą rybkę, który urwis uwielbia wgryzać się w różne części ciała swojego opiekuna, a który przemyca srokę do domu? Na te i wiele innych pytań musimy samodzielnie, w drodze analizy, znaleźć prawidłowe odpowiedzi.
Publikacja ta to gratka nie tylko dla osób, które lubią rozwiązywać zadania logiczne, ćwiczyć analityczne myślenie, spostrzegawczość i cierpliwość, ale również dla detektywów amatorów kryminalnych rozrywek i kocich wielbicieli – każdą z krótkich historii doceni opiekun i z pewnością zauważy, tak jak i ja, analogię do pewnych zachowań, krnąbrnych charakterków i działań. Książka jest również idealnym pomysłem na prezent. Sprawdzi się nawet dla osób, które nie są z zamiłowania molami książkowymi, nie przepadają za kotami, ale lubią pogłówkować i poszukują oryginalnej rozrywki dającej odprężenie. W tym zbiorze z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.