Zaczęłam czytać. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Ale zagłębiając się w lekturę, nawet nie zauważyłam jak całkowicie mnie pochłonęła. Cała opowieść podzielona jest na trzy części, a każda z nich opisuje inne lata.
Lata 90-te. Karl Strauch przybywa do wsi Wielkie Lipie aby rozliczyć się z przeszłością. Na podstawie jego wędrówki nie odczuwam, aby miał wyrzuty sumienia w związku z postępowaniem wobec niewinnych ludzi w czasie wojny. Ale cóż według niego trzeba było zaprowadzić porządek wśród Żydów, zawszonego i brudnego chłopstwa. Jego też zadziwiało postępowanie Polaków w niesieniu pomocy Niemcom, mimo że nimi też gardził. Podczas swojej podróży zmierza w pierwszej kolejności do klasztoru…
Lata 70-te. Andrzej Hołotyński odwiedza wieś Wielkie Lipie zgodnie z ostatnią wolą swojego ojca i postanawia zostać na kilka dni, aby zaprowadzić porządek w obserwatorium pozostawionym w spadku. Już podczas drogi do wsi zostaje napadnięty przez nieznanego osobnika. Na szczęście ludzie ze wsi go odnajdują i trafia pod opiekę Ojca Jana – Przeora Klasztoru. Andrzej dostaje ostrzeżenie – po trzech dniach ma opuścić wieś, bo nic dobrego go tu nie spotka. Niech nie liczy na sympatię ze strony mieszkańców. Grozi mu jeszcze większe niebezpieczeństwo zatrzymując się na dłużej. Podczas pobytu we wsi Andrzej poznaje też bardzo miłą dziewczynę Hankę Pakułę, która opatruje mu rany i od razu daje się zauważyć wzajemne zauroczenie.
Lata 40-te. Wojska niemieckie wkraczają do wioski. Wśród żołnierzy jest młody wówczas Karl Strauch. Zarówno przebywający we wsi ojciec Andrzeja, Jerzy, jak i pozostali mieszkańcy nie rozumieją, że grozi im duże niebezpieczeństwo. Wiedzą, że Niemcy przychodzą po Żydów, a Ci z kolei nie wszyscy próbują coś z tym zrobić. Uciekać, czy zostać? Bo może Niemcom nie będzie się chciało iść do takiej małej wioski. Polacy też się boją. Ogólnie społeczeństwo się dzieli. Widać brak zaangażowania w niesieniu pomocy, czy próby obrony. Tylko niektórzy zdobywają się na odwagę i próbują pomóc Żydom.
Dobrze jest poznać historię z czasów II Wojny Światowej. To jest dobra lekcja historii dla młodych i niedowierzających, że tak mogło być. Za każdym razem jak czytam takie historie, nie mogę przeboleć tego, że człowiek potrafi w taki sposób postępować wobec drugiego człowieka. Dlaczego? Czy Ci Żydzi byli gorsi od innych? Czym sobie na to zasłużyli? Nigdy tego nie pojmę, że w człowieku może być tyle nienawiści aby masowo zabijać tłumacząc się zaprowadzeniem porządku i pozostawieniem tylko czystej rasy…A my Polacy powinniśmy jeszcze za to dziękować.
No, ale i postępowanie Polaków dawało też wiele do myślenia i mnie jako patriotce bardzo się nie podobało. Czy robili to ze strachu? Czy po prostu to były zwykłe szumowiny, które czekały na takie okazje? A jak my byśmy zareagowali będąc w takiej sytuacji? Czy nas cokolwiek tłumaczy? A przecież było wielu, co potrafili się poświęcić dla dobra. Jednak te kilka osób we wsi potrafiło zrazić do siebie i to bardzo.
I po wielu latach nadal sprawdza się powiedzenie, że Polak dla pieniędzy zrobi wszystko… Nie ukrywam, że ciężko to przyjąć, ale zgodnie z tą całą historią trzeba się pogodzić z tym co się stało, żyć dalej i postępować godnie jak człowiek bez względu na narodowość, czy kolor skóry.
Książka warta przeczytania i skłania do przemyśleń. Nie każdy ma odwagę pisać na takie tematy. I dlatego wielkie uznanie dla Pana Marcina Pilisa. Polecam!