„Zostaw świat za sobą” to książka bardzo nieoczywista, gdzie do samego końca nie wiemy, co się tak naprawdę wydarzyło i czy naprawdę coś się wydarzyło. To lektura niejednoznaczna, a mimo to niezwykle fascynująca. Autorowi udało się mnie zaciekawić i zaskoczyć. Nie zdarza się to zbyt często. Rumaan Alam to kolejne nowe nazwisko na mojej czytelniczej drodze. „Zostaw świat za sobą” została nominowana w 2020 roku (data pierwszego wydania oryginalnego) do nagrody National Book Award. Moim zdaniem całkiem zasłużenie, chociaż sądząc po opiniach i ocenach polskich czytelników, niekoniecznie się oni ze mną zgadzają.
Autor zaserwował nam niezwykły miszmasz gatunkowy, na prowadzenie wysuwa się powieść obyczajowa, ale nie zabrakło tu cech charakterystycznych dla horroru, thrillera, post apo, dramatu. Może się to wydawać mieszanką iście wybuchową, ktoś pomyśli: to nie może się udać, a jednak Rumaan Alam pokazał, że jak najbardziej może, że się da i może wyjść z tego niesamowita historia. Mnie autor zostawił wielce usatysfakcjonowaną lekturą, podziałał na wyobraźnię, kazał się zastanowić nad problemem i pomyśleć, co ja bym w tej sytuacji zrobiła.
Rzecz zaczyna się niewinnie, otóż małżeństwo Amanda i Clay z dwójką nastoletnich dzieci wyruszają na wakacje. Udają się w miejsce, gdzie nie ma zasięgu telefonii komórkowej, jest za to cisza odległego zakątka Long Island. Obcowanie z przyrodą, święty spokój, rodzice z dziećmi, dzieci z rodzicami. Aż nagle ten sielski obrazek zaczyna się rwać, do drzwi wynajętego letniego domu pukają jego właściciele, wydają się być bardzo zaniepokojeni, mówią, że Nowy York ogarnęła ciemność. Wiadomość trudna do zweryfikowania w miejscu, gdzie jest się odciętym od świata.
Rumaan Alam skupił się bardziej na psychologicznym aspekcie katastrofy świata niż na samej katastrofie, o której do końca niewiele wiemy. Pokazał nam, jak ewoluuje umysł zwykłego człowieka, zupełnie nieprzygotowanego na jakąkolwiek apokalipsę, jakie zmiany w myśleniu i zachowaniu zachodzą wraz z rozwojem sytuacji. I to było dla mnie niezwykle interesujące.
„Oto miała przed sobą mniej męczącą metaforę – co stoi między tobą a śmiercią z rąk natury, jeśli nie urodziwa młodość, płaskie brzuchy, otoczka sutkowa wielkości dwudziestopięciocentówki, rozwinięte bicepsy, bezwłose nogi, opalona skóra, suche włosy, udoskonalone ortodontycznie zęby, pozbawione wątpliwości oczy za tanimi plastikowymi okularami?”.
Na okładce widnieje notka, że książka ta jest ulubioną wakacyjną lekturą Baracka Obamy, teraz jest też moją ulubioną lekturą.
Nie będę nikogo zachęcać do lektury, ponieważ widzę, że jestem w zdecydowanej mniejszości czytelników zachwyconych książką. Cóż, ja zawsze byłam trochę inna 😁 Może jednak od czasu do czasu warto wyjść ze swojej strefy komfortu i otworzyć na coś nowego, innego, nieoczywistego, niedopowiedzianego?
Nadeszła katastrofa… ale czy na pewno? Amanda i Clay potrzebują wytchnienia od życia w Nowym Jorku. Decydują się udać wraz z nastoletnim synem i córką do odległego zakątka Long Island, gdzie czeka n...
Nadeszła katastrofa… ale czy na pewno? Amanda i Clay potrzebują wytchnienia od życia w Nowym Jorku. Decydują się udać wraz z nastoletnim synem i córką do odległego zakątka Long Island, gdzie czeka n...
Halo, panie Lanthimos? Mam tu książkę, która idealnie nada się na film dla Pana. A jakby mógł się Pan skonsultować z panem Lynchem, to myślę, że wyszłoby całkiem niezłe dzieło, które chętnie bym obej...
Pozostałe recenzje @Nina
Przedpremierowo Sabałowo
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA! Beatę Sabałę-Zielińską znam jako reporterkę Radia Zet. Ze skruchą przyznaję, że nie wiedziałam, że jej radiowa kariera już się skończyła i t...
RECENZJA PREMIEROWA! Izabela Szylko jest mi już znana z całkiem udanej „Damy z blizną”, po lekturze której postanowiłam sobie, że jeśli będę miała okazję, na pewno pr...