S.J. Bolton jest brytyjską autorką psychologicznych kryminałów. Jej książki wydawane są w 16 krajach i są również laureatami i finalistami wielu międzynarodowych nagród. Powieścią "Ulubione rzeczy" rozpoczęła serię z Lacey Flint. Kolejna część pt. "Karuzela samobójczyń" będzie miała swoją premierę w Polsce na początku lutego tego roku. Książka zaintrygowała mnie przede wszystkim wątkiem z Kubą Rozpruwaczem. Nie mam tak ogromnej fascynacji tą postacią, jak główna bohaterka książki pani Bolton, ale trochę ciekawi mnie ta postać. Postanowiłam więc dać szansę tej książce, tym bardziej, że okładka również przyciągnęła mój wzrok. Przyznam szczerze, że na początku niezbyt chętnie czytałam tą książkę. Jednak z każdym rozdziałem wciągałam się coraz bardziej i na koniec końców jestem naprawdę zadowolona z tej powieści. Nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po drugą część.
"Gdyby ktoś, kogo kochasz, popełnił straszną zbrodnię, co byś zrobiła? Stałabyś po jego stronie, nie zważając na konsekwencje dla innych?"*
Lacey Flint jest młodą policjantką, która dopiero nie dawno zaczęła pracę. Nie wiedziała jednak, że już na początku jej praca przysporzy jej wiele wrażeń. Pewnego dnia, gdy wychodziła z budynku, w którym starała się przekonać dziewczynę do złożenia zeznań w sprawie gwałtu, w jej ramiona wpadła kobieta z poderżniętym gardłem i nożem w brzuchu. Od tego momentu stała się główną podejrzaną w tej sprawie, bo po mordercy nie było żadnego śladu. Zwróciła na siebie uwagę Marka Joesbury'ego, który zaczął uważnie ją pilnować. Kilka dni później reporterka Emma Boston otrzymała list, który był łudząco podobny do tego, który ponad 100 lat temu Kuba Rozpruwacz wysłał do policji. Od razu zaczęto podejrzewać, że po Londynie grasuje jakiś szalony naśladowca tego mordercy. W następnych dniach odnaleziono kolejne ciało martwej kobiety. Brutalnie pokaleczona, przykuta martwa do stołu w zwykłej szopie w zwykłym parku. Po pewnym czasie złapano mężczyznę, którego podejrzewano za te wszystkie morderstwa. Flint omal nie straciła przez to życia. Wszystkim ulżyło, że "Kuba Rozpruwacz" został schwytany. Co prawda martwy, ale schwytany. Jednak w następnych dniach znowu zgłoszono dwa morderstwa. Panika narastała. Kto jest zbrodniarzem jeśli nie martwy już Samuel Cooper? Na jaw wychodziły to coraz nowe fakty, a morderca stawał się coraz bardziej pomysłowy. Rodziny ofiar w końcu zaczęły współpracować. Okryto, że pewne zdarzenie sprzed jedenastu lat może być przyczyną wszystkich morderstw popełnionych w ostatnich tygodniach. Jednak co wspólnego ma z tym Lacey Flint? Jaką okrutną prawdę skrywa ta kobieta, która tak szczerze uczestniczy w tej sprawie? Czy morderca, a może morderczyni zostanie złapany/a? Czy w Londynie w końcu zapanuje spokój?
"Kiedyś słyszałam, że w ciele kobiety jest przeciętnie około pięciu litrów krwi. Ale nigdy się nie zastanawiałam, jak to by wyglądało, kiedy cała się wyleje."**
Spodziewałam się, że powieść pani Bolton będzie głównie o Kubie Rozpruwaczu. Myślałam, że napisze ona historię rozgrywającą się w czasach współczesnych, gdzie morderca wzoruje się na zbrodniach sprzed ponad stu lat. Banalne, prawda? Byłam trochę zaskoczona, gdy jakoś w połowie książki okazało się, że chodzi zupełnie o co innego. Nie chodziło o to by złożyć jakiś szalony hołd temu mordercy i odegrać identyczne morderstwa, chodziło tylko o zemstę. A Kuba Rozpruwacz był jakby "świetną" przykrywką. Tak jak napisałam już wcześniej, dopiero po kilkudziesięciu krótkich rozdziałach, tak naprawdę wciągnęła mnie ta historia. Na początku czytanie szło mi mozolnie. Przyznam, że początek nawet trochę mnie nudził. Dopiero gdzieś koło setnej strony akcja tak naprawdę się rozkręciła. Chociaż na początku chciałam tą książkę odłożyć to później nie mogłam się od niej zupełnie oderwać i nawet nie wiem kiedy minęło mi te kilka godzin czytania. Takiego rozwiązania sprawy, jakiego napisała autorka zupełnie się nie spodziewałam. Do końca książki nie miałam tak naprawdę pojęcia kto jest mordercą. Gdy już pod koniec dostaliśmy konkretne nazwisko tej osoby, to i tak na koniec okazało się, że jest ona kimś zupełnie innym. Naprawdę spodoba mi się ta cała intryga, którą uknuła pani Bolton. Co do postaci to nie mam swoich faworytów. Każda postać miała w sobie coś co od razu polubiłam. Nawet Joesbury, który na początku był tak irytująco chłodny i pewny siebie, potrafił być uroczo kochany. Zakończenie książki nie wyjaśniło tak naprawdę wszystkich spraw. Jestem ciekawa czy autorka pociągnęła je w kolejnej części, czy tam już pisze zupełnie o czym innym. Narracja jest pierwszoosobowa, co w sumie jest wskazane w tej powieści. A do stylu pani Bolton nie mam żadnych zastrzeżeń. W książce pojawiło się tylko kilka literówek, ale to czasami się zdarza. Ważne, że można się domyślić o jakie słowo chodzi.
"Gdybym zabiła ich szybko, tak jak musiałabym to zrobić, za łatwo by się wykręcili. Nawet nie spodziewaliby się śmierci. A tak będą cierpieć do końca życia. Jak ja."***
Podsumowując, warto zwrócić uwagę na "Ulubione rzeczy" i zapoznać się z tą pozycją. Nie jest to jakiś naprawdę genialny kryminał, ale przyznam, że jeden z najlepszych jakich ostatnio czytałam. Polecam.
*cytat z książki, strona: 211.
**cytat z książki, strona: 14.
***cytat z książki, strony: 374-375.