Po „Krwawej pannie młodej” przyszła pora na „Księżniczkę Chicago”. Jak już wspomniałam we wcześniejszym poście, nawet przez myśl mi nie przeszło, zrobienie sobie przerwy od czytania. Ja po prostu musiałam poznać dalsze losy Rocchettich, dlatego od razu zabrałam się za drugi tom. Ta książka tak mnie od siebie uzależniła, że mogłabym bez problemu zarwać dla niej nockę.
Sophia przeprowadza się do wielkiego domu, w którym początkowo małżeństwo miało mieszkać razem. Ale że para mieszka teraz osobno, kobieta musi radzić sobie sama. No może nie do końca sama, bo dom znajduję się wyjątkowo blisko każdego członka rodziny Rocchettich. I choć każdy z nich ma ją teraz za „łatwą zwierzynę” i przy każdej sposobności stara się ją „dobić”, Sophia zrobi wszystko, aby ochronić siebie, męża, którego pokochała, a który boleśnie ją zdradził i dziecko, które wkrótce przyjdzie na świat.
Nie bez powodu mówi się, że osoba, która jest sama, jest najsilniejsza, bo robi to co chce i zrobi wszystko aby to osiągnąć. I w przypadku Sophie to widać od razu. Kobieta, pomimo nieprzyjemności, które spotykają ją ze strony rodziny Rocchettich, ma w sobie więcej odwagi i zawziętości niż niejedna inna osoba. Jej spryt i inteligencja pozwalają jej przetrwać, a co więcej, zdobywa szacunek na który zasługuję. Jestem zachwycona tym jak autorka prowadzi cały czas fabułę, która z każdą kolejną stroną wciąga nas w wir tajemnic i intryg. A wszystko co się dzieje jest tak dokładnie ze sobą dograne, że przez historie się po prostu płynie. I choć w „Księżniczce Chicago” znajdziemy odpowiedzi na nurtujące nas pytania z jedynki, to też pojawią się nowe zagwozdki, które ogromnie was zaskoczą.
Mamy tutaj zdecydowanie więcej akcji i samych porachunków mafijnych. Dowiadujemy się też o tajnych organizacjach i o tym jak to wszystko działa od środka. Nie zabraknie też napięcia między Sophie i Alessandrem, bowiem po ciężkim zakończeniu pierwszego tomu, będą na nowo próbowali sobie zaufać. Uwielbiam to, że cała ich relacja jest taka dojrzała i wszystko dzieje się powoli, tak jak być powinno. I choć czasami doprowadza mnie to napięcie między nimi do białej gorączki, tak uwielbiam się tym delektować :P bo jak już w końcu przyjdzie co do czego, to główka aż paruje :D
Książkę, aż żal było kończyć. Tym bardziej, że kolejna część to już finał tej genialnej trylogii :(