"Księga ortografii Lamelii Szczęśliwej" kusiła mnie już od bardzo dawna z wielu powodów. Pierwszym na pewno była tematyka tej książki, bo jak już wiecie ortografia nie była nigdy moją mocną stroną. Choć widzę sama po sobie, że jest coraz lepiej :) Drugim powodem dla której ta lektura wciąż mnie do siebie wołała to jak najbardziej jej przesympatyczna bohaterka. Nie wiem naprawdę jak można nie kochać Lamelii. Ja ja uwielbiam!!! No i trzeci powód to fakt, że taka pomoc już wkrótce przyda się mojej Ali. Jakby nie patrzył od września idzie do pierwszej klasy...
Lamelia jak już wicie to emerytowana nauczycielka. Ma dwoje wspaniałych przyjaciół: obrażalskiego ptaszka pana Edwarda oraz czerwoną krewetkę pannę Flu. Oprócz tego nasza bohaterka mieszka w kolorowym domu z trzema kominami, w każdym pomieszczeniu wiesza tablicę i co najważniejsze - jak mawia - ortografię ma w małym palcu. I to właśnie dlatego pewnego razu ponownie zjawiają się u niej Gabrysia Gałka i Kajtek Kurek. Dzieci proszą Lamelię, by nauczyła je ortografii, bo jeśli się tego nie nauczą, rodzice nie zabiorą ich latem nad morze. I tak nasza staruszka po raz kolejny podejmuje się im pomóc.
Opowiadań, a więc lekcji z dziećmi, które zamieszkały w tym czasie z kolorowym domu Lamelii jest 29. I zawierają one wszystko to co każdy wiedzieć powinien. Począwszy od tego czym jest język ojczysty, jak wygląda nasz alfabet i z ilu liter się składa, poprzez samogłoski, spółgłoski, dwuznaki, a skończywszy na wszelkiego rodzaju zasadach pisowni, odmianach i wyjątkach. I choć wydawałoby się, że w tych lekcjach nie ma niczego takiego, czego nie znalazłabym w każdej innej książce o tej tematyce, to i tak ortografia z Lamelią Szczęśliwą jest dużo skuteczniejsza i co najważniejsze - przyjemniejsza, niż kiedykolwiek. Dlaczego?
Przede wszystkim to nie nauka, lecz fantastyczna zabawa. Uwielbiam czytać Lamelii opowiadania, które nauczycielka przytacza by utrwalić swoim podopiecznym poszczególne zagadnienia. Dzięki nim miałam okazje poznać najsmutniejszego listonosza na świecie, Ulę z ulicy Ulęgałek czy chociażby Króla Józefa, który wprost przepadał za królikami :) Te historie są krótkie i łatwo zapadają w pamięci, dzięki czemu dzieciaczki znacznie szybciej się uczą. A tuż za nimi znajdziemy takie krótkie podsumowanie treści przeczytanej przed chwilką oraz podsumowanie informacji zawartych w tekście.
Na końcu tej książeczki znajduje się zeszyt Gabrysi, a w nim cała 29 - dniowa nauka z Lamelią Szczęśliwą. Czyli podsumowanie każdego dnia nauki ortografii. Zatem jak sami widzicie w tej księdze nie zabraknie nam dosłownie niczego. Książkę w zasadzie czyta się jednym tchem, a zasady ortografii same się utrwalają bez ślęczenia nad książką i "wkuwania". Wszytko dzięki kojarzeniu danej zasady z jakimś ciekawym wydarzeniem, które przytacza nam Lamelia. Choć dla wzrokowców również coś się znajdzie. Bowiem w tekście najważniejsze rzeczy są fajnie wytłuszczone, wyróżnione innym kolorem. A poza tym te podsumowania, o których wspominałam wyżej, również są tak ujęte, że bez kłopotu zostają nam w głowach.
My uwielbiamy Lamelię. Nie tylko jako małą dziewczynkę, ale także właśnie jako uroczą emerytkę, która wie jak dziecko zainteresować rzeczami, od które z pozoru wydaja się niezwykle trudne i nudne. Moja córeczka jeszcze nawet dobrze nie umie czytać, że nie wspomnę o pisaniu, a tymczasem Księga ortografii Lamelii Szczęśliwej tak bardzo jej się spodobała, że opowiadania w niej zawarte już teraz każe sobie czytać. Oby jej ten zapał nie minął. Choć myślę, że nie mam się co martwić. Bo nauki z Lamelią Szczęśliwą nikt nigdy nie będzie miał dość. Gwarantuję :)