Perfekcyjne małżeństwo żyjące w perfekcyjnym domu. Ona- atrakcyjna kobieta sukcesu, która życie zawodowe odłożyła na bok by móc w pełni poświęcić się pielęgnowaniu domowego ogniska, on- wzięty adwokat specjalizujący się w obronie ofiar przemocy domowej, zabójczo przystojny prawnik, który w swojej karierze nie przegrał ani jednej sprawy. W tym duecie dograne wydaje się być wszystko – od menu podczas organizowanych kolacji po wspólny front myślenia i postrzegania świata. Sielanka. Jednak czy taki perfekcjonizm jest możliwy? I czy za idylliczną maską nie skrywa się czas zupełnie inna twarz?
Fabuła skonstruowana jest w formie dwóch ściśle ze sobą powiązanych wątków narracyjnych. W narracji pierwszoosobowej bohaterka opowieści- Grace Angel, żona idealna, przedstawia nam i komentuje na bieżąco wydarzenia głównego wątku fabularnego, jednak co drugi rozdział w formie retrospekcji cofamy się nieco w czasie śledząc wydarzenia, które doprowadziły do zastanego przez czytelnika na początku książki stanu rzeczy. Podoba mi się zabieg, w którym wydarzenia „współczesne” płyną nieco bardziej leniwie, niż historia retrospektywna, dzięki czemu pod koniec książki zbliżają się do siebie czasowo wystarczająco, by wyraźnie było widać powiązania pomiędzy decyzjami podjętymi w przeszłości i ich bezpośrednimi skutkami w teraźniejszości. Oddanie głosu bohaterce daje czytelnikowi wgląd w jej uczucia, myśli i emocje- perfekcyjny zabieg, który już od pierwszych stron opowieści buduje atmosferę napięcia, niepokoju, momentami nawet grozy. Właśnie budowanie nastroju jest jedna z najmocniejszych stron tej książki- bohaterów poznajemy podczas kolacji wydawanej w ich wspaniałej rezydencji dla małej grupki przyjaciół. Wszystko idzie idealnie, można powiedzieć- perfekcyjnie. I tylko wgląd w myśli i odczucia Grace sprawia, że choć nienamacalny, to jednak wyraźny już od pierwszych linijek tekstu jest stan zagrożenia, zaszczucia. Jeszcze nie do końca wiemy o co chodzi, powoli zaczynamy domyślać się, jakie relacje łączą Grace i Jacka, a już zaczynamy odczuwać lęk i z napięciem śledzimy przebieg wydarzeń.
Autorka książki doskonale oddaje nieoczywistość w świecie otaczającym małżeństwo Angel. Prosta, przyjemna rozmowa „o niczym” dla Grace jest polem minowym pełnym zagrożeń i zawoalowanych gróźb. Inteligentna forma prowadzenia dialogów, w których komunikacja przebiega na dwóch płaszczyznach—jednoznacznej oraz zawoalowanej stanowi wielki atut opowieści. Zakończenie, choć może w ogólnym zarysie nie do końca zaskakujące, zaskakuje w kontekście detali. Książka jest nieoczywista, równa w tempie, umiejętnie skonstruowana.
Pewnym minusem jest postać Millie- młodszej siostry Grace, dziewczynę z trisomią chromosomu 21 (tzw zespołem Downa). Zamysł tej konstrukcji bohaterki jest nieco nieprzemyślany- z jednej strony sugerowane jest znaczne opóźnienie intelektualne dziewczyny, z drugiej przypisuje się jej bardzo abstrakcyjne rozumowanie typowe dla osób z nieco większymi zasobami intelektualnymi. Oba rozwiązania jak najbardziej wpisują się w fenotypowy opis zespołu, nieprzekonujące jest jednak dla mnie ich koegzystencja, Millie nagle staje się zbyt bystra, zbyt przenikliwa, zbyt dobrze planująca. Niczym deus ex machina przychodzi z propozycją… no właśnie. Jaką propozycją, zdradzić nie mogę.
Książka wciąga szalenie. Napięcie było dla mnie trudne do zniesienia do tego stopnia, że po raz pierwszy od dawna musiałam przeczytać zakończenie, żeby w spokoju móc kontynuować śledzenie fabuły znając jej rozwiązanie, w przeciwnym wypadku groziło to moim paznokciom obgryzanym ze zdenerwowanie całkowitą zagładę. I niech to będzie najlepsza recenzją tej opowieści.