Ta książka trafiła w moje ręce całkiem przypadkiem, nigdy wcześniej nie słyszałam nawet o jej autorze, pomimo że z tego co udało mi się dowiedzieć tworzy on książki z gatunków, które namiętnie czytam od wielu, wielu lat. Kiedy tylko ją odpakowałam moją uwagę przyciągnęła piękna okładka w kolorach normalnie kojarzących mi się z delikatnością i kobiecością, ale w tym ułożeniu sprawiających, że przedstawiona kobieta zdaje się emanować pewną siłą (co zresztą potwierdza się w trakcie lektury). Muszę przyznać, że to właśnie piękna szata graficzna była powodem, dla którego sięgnęłam po tę pozycję od razu, odstawiając na momencik (bo lektura wciągnęła mnie tak, że zanim się obejrzałam już czytałam ostatnie słowo) inne książki. Muszę przyznać też, że była to świetna decyzja.
„Reina Roja. Czerwona królowa” to pierwszy tom serii o Antonii Scott – kobiecie genialnej, ale niezwykle pogubionej, doświadczonej przez życie, oraz zdecydowanie niepozornej. No i o jej jeszcze bardziej niepozornym, mniej inteligentnym, mniej niezbędnym ludzkości, ale bardzo oddanym i dobrodusznym pomocniku. Zostają oni wciągnięci w sprawę morderstwa, o którym nie może być głośno, a jednocześnie nie da się zapomnieć, ponieważ jest tak niezwykłe. Wtedy nie ma już odwrotu. Pozornie zwykła sprawa kryminalna zamienia się w wyścig z czasem, własnymi słabościami i bardzo niebezpiecznym człowiekiem. Jaką decyzję podejmuje człowiek postawiony przed wyborem, na który nie ma dobrej odpowiedzi? Czy w życiu wpływowych ludzi ważniejszy jest wizerunek i pieniądze czy rodzina? Jak zostać najinteligentniejszym człowiekiem na świecie i jakie niesie to za sobą konsekwencje? Odpowiedzi na te pytania, oraz na wiele więcej pytań o zadaniu których nigdy nawet nie myśleliśmy, możemy znaleźć w lekturze.
Jak już wspominałam, pochłonęłam tę książkę w niesamowicie krótkim (jak na mnie) czasie. Dlaczego? Powodów było wiele: mała ilość nużących i nie wnoszących niczego do historii opisów, mało tzw. Ścian tekstu, bardzo przyjemna czcionka i stosunkowo duże litery ułatwiające czytanie. Jednak najważniejsze powody nie kryją się w tym jak książka została wydana, ale w jej treści. Sama byłam bardzo zaskoczona kiedy rozpoczynając drugi rozdział (czyli będąc jeszcze przed piętnastą stroną) byłam już zaciekawiona tym co się dzieje, a raczej tym co dopiero może się stać. Zaskoczyło mnie to, ponieważ tak szybkie wciągnięcie się w książkę nie zdarza mi się często, nawet kiedy czytam pozycje mojego ulubionego autora. Kolejne strony, kolejne rozdziały wprowadzały coraz więcej i więcej tajemniczości do całej historii, wprowadzały czytelnika w stan niepewności i zaskakiwały. W trakcie lektury wyłapałam też kilka smaczków, które skradły moje serce. Było to m.in. przedstawienie historii z wielu perspektyw: ofiary, porywacza, osób ścigających porywacza, osób śledzących działania osób ścigających porywacza itd., ale też wstawienie do historii retrospekcji, które były ciekawą odskocznią od głównego wątku. Drugą rzeczą, która mnie urzekła było wplatanie do tekstu ciekawych słówek oznaczających sytuacje, z którymi spotykamy się w życiu codziennym, ale na pewno nigdy nie słyszeliśmy jak określa się je w rzadziej używanych językach. Trafiając na nie w trakcie lektury za każdym razem czułam się jakbym znalazła czekoladowe jajko zostawione przez wielkanocnego zajączka gdzieś w ogrodzie. Na ogromne uznanie zasługuje też zakończenie książki, które jest niezwykle dynamiczne i nieprzewidywalne. Czytając je czułam się jakbym oglądała film.
Uważam, że jest to idealna lektura dla wszystkich, którzy lubią thrillery i szukają przyjemnego, wciągającego czytadła na wieczór, weekend, święta. Ja na pewno będę polecała tę książkę znajomym, ale też babci (która przeczytała już prawie wszystkie kryminały i thrillery w zasięgu naszych dłoni – a nie było ich mało, i szuka teraz kolejnej dawki wrażeń). Z pewnością sięgnę kiedyś po inne prace tego autora, aby sprawdzić czy są napisane w równie przemawiający do mnie sposób. Zdecydowanie polecam♥