"Zaklinacz słów" to pierwsza książka Wydawnictwa Lambook, po którą sięgnęłam. Nie ukrywam, że, podobnie jak wielu innych czytelników, tak i mnie przyciągnęła błękitna okładka, dopracowana w każdym szczególe. Mimo, że jestem wrogiem oceniania książek po ich wyglądzie zewnętrznym, w tym przypadku trudno było tego nie robić. Większość dzisiejszych książek wydawana jest znacznie skromniej i ginie przez to na sklepowych półkach.
Obawiałam się, że ta efektowna okładka przyćmi zawartość książki, na szczęście te obawy okazały się bezpodstawne. Od pierwszych chwil zostałam porwana i przeniesiona w zupełnie inny świat. W miarę zagłębiania się w lekturę, czułam się jakbym odkryła przejście do krainy czarów albo drogę na drugą stronę lustra. Nagle znalazłam się w świecie pięknych przedmiotów, które czują i oddychają, prowadzą sekretne życie równolegle do życia ludzkiego. W tej książce wszystko jest zaczarowane, wszystko ubrane w magię.
W przeciwieństwie do wielu książek typu "Zmierzch", które przyzwyczaiły nas do młodych, przystojnych, nieśmiertelnych bohaterów, do tego obdarzonych licznymi zdolnościami, nieco zaskakuje postać tytułowego Zaklinacza. To pierwsza książka, której głównym bohaterem jest mężczyzna w średnim wieku, siwowłosy, niemający nic wspólnego z uwodzicielskimi wampirami, wilkołakami i tym, co ostatnio na topie w literaturze. A jednak okazuje się on być kimś znacznie bardziej tajemniczym i pociągającym niż superbohaterowie amerykańskich sag. Im dłużej czyta się książkę, tym bardziej zazdrości się narratorce takiego obiektu westchnień i siły uczucia.
Nad postacią narratorki również należy się pochylić. Niemal przez całą książkę czytelnikowi towarzyszy refleksja, ile jest w niej samej autorki. Takie przemyślenia być może biorą się stąd, że na kartach "Zaklinacza" zostało zamknięte tyle miłości, że trudno uwierzyć, żeby to była tylko literacka fikcja. Czytając zazdrościłam Ninie, a razem z nią Shirin Kader, takiego uczucia. Może dlatego "Zaklinacz" tak mnie urzekł. Nie wyczuwam tu żadnych pisarskich zabiegów dla ściągnięcia uwagi. Wydaje mi się, że ta książka po prostu przyciąga prawdą i to ją odróżnia od innych. Autorka jednej z recenzji napisała, że ma nadzieję, że Nina nie jest alter ego pisarki. Ja mam przeciwną nadzieję i nie wierzę, że taką miłość można sobie wymyślić. A jeśli nie można jej wymyślić to znaczy, że doświadczyło się cudu. Głębokie przemyślenia trafnie i pięknie ubrane w słowa mnie zaczarowały. Cała książka pisana jest sentencjami świadczącymi o tym, że pisał to ktoś o wysokiej moralności. W dzisiejszych czasach, kiedy mało kto ma szacunek do takich wartości jak dobro, piękno i prawda, "Zaklinacz" mu o nich przypomni.
Niektóre książki pojawiają się u nas w odpowiednim miejscu i czasie. Ja na "Zaklinacza" natknęłam się w trudnym momencie życia. Przyszedł do mnie w porę. Książka, poza wartością literacką, przywraca wiarę w człowieka. Nie wiem, czy kiedykolwiek dane mi będzie spotkać autorkę, ale jestem jej ciekawa jako osoby. Kim jest ktoś, kto tak pisze i kto potrafi wydobywać z ludzi tą ich lepszą naturę. Książkę polecam każdemu. A jeśli komuś potrzeba do życia czegoś więcej niż spania, jedzenia i serialu w tv, na pewno go urzeknie jak mnie.