Czy zastanawialiście się kiedyś jakie cechy powinien mieć pisarz zajmujący się literaturą biograficzną? Wiadomo, powinien być skrupulatny, dokładny i systematyczny bo grzebanie w archiwach, przerzucanie tony korespondencji w poszukiwaniu pojedynczych perełek czy wertowanie całej spuścizny i dzieł przeróżnej jakości (to w przypadku biografii wszelkiej maści artystów) takich właśnie cech wymaga.
I takimi cechami charakteryzuje się z pewnością pani Magdalena Grzebałkowska, autorka najnowszej biografii księdza Jana Twardowskiego. Ale oprócz tych wymienionych wyżej przymiotów musiała się jeszcze autorka uzbroić w anielską wprost cierpliwość. Postawiła sobie zadanie zdawałoby się niewykonalne - począwszy od niechęci głównej spadkobierczyni księdza, która odmówiła jakiejkolwiek pomocy, poprzez liczne utrudnienia natury prawnej (np. na teczkę z IPN-u musiała czekać prawie rok) na kłopotach w kontaktach z krewnymi i znajomymi Jana Twardowskiego kończąc - wszystko jakby się sprzysięgło przeciwko niej. Na szczęście pani Grzebałkowska nie zrezygnowała a efekt jej starań leży właśnie przede mną.
Jak na biografię przystało poznajemy dzieje księdza Jana Twardowskiego od jego najmłodszych lat spędzonych w Warszawie w domu przy ulicy Elektoralnej, poprzez czasy szkolne i studia na wydziale polonistyki UW przerwane wybuchem wojny. Poznajemy jego najbliższych - rodziców, trzy siostry, dalszych krewnych i znajomych. Główną część książki stanowią powojenne losy księdza-poety, którego powołanie skrystalizowało się kiedy był już dorosłym człowiekiem i miał za sobą pierwsze, nie do końca udane, próby poetyckie.
Z kart książki wyłania się obraz człowieka pełnego sprzeczności - niezwykle inteligentnego, utalentowanego erudyty nękanego zarazem przeróżnymi kompleksami. Cechowała go ogromna skromność i pokora a z drugiej strony wstydził się utraty włosów, którą maskował śmiesznym tupecikiem. Pomimo otaczających go ciągle tłumów obawiał się samotności do tego stopnia, że przyjaciół umawiał na poszczególne dni aby codziennie ktoś go odwiedzał. Każda jego książka sprzedawała się w wielotysięcznych nakładach a on za każdym razem wyrażał zdumienie, że ktoś chce czytać jego wierszyki.
W tym kontekście tytuł jaki swojej pracy nadała autorka wydaje się najlepszy z możliwych. Charakterystykę księdza można bowiem sprowadzić do dwóch zdań z książki: "Można powiedzieć o nim przeciwstawne rzeczy i wszystkie okażą się prawdą. Taki paradoks."*
Książka Magdaleny Grzebałkowskiej to przepiękna gawęda okraszona fragmentami wierszy, fotografiami i wspomnieniami ludzi, którzy znali księdza przez wiele lat lub spotkali go tylko raz ale to spotkanie zaważyło na ich życiu. I pomimo, że jej bohaterem jest osoba, której życie było bardzo zwyczajne, bez sensacji z pierwszych stron gazet, można by powiedzieć, że wręcz nudne to ona sama w żadnym wypadku nie jest nudna. Wciąga od pierwszej strony i nie pozwala się oderwać aż do samego końca.
Oby więcej tak ciekawie napisanych biografii trafiało w moje ręce...
* Magdalena Grzebałkowska, "Ksiądz Paradoks. Biografia Jana Twardowskiego", wyd. Znak 2011, s. 298