Z twórczością Elizabeth Flock spotkałam się już dwukrotnie. Pierwsza jej powieść, którą czytałam - Emma i ja absolutnie mnie zachwyciła, zwłaszcza samo zakończenie. Druga - Dogonić rozwiane marzenia trzymała poziom, chociaż okazała się nieco gorsza od poprzedniczki. Teraz przyszła kolej na debiutancką powieść autorki, czyli Krzyk ciszy. Jakie zrobiła na mnie wrażenie?
Przejdźmy na początek do krótkiego opisu fabuły. Głowna bohaterka, Isabel Murphy, jest odnoszącą sukcesy prezenterką w jednej z dużych stacji telewizyjnych. Któregoś dnia staje przed dużym wyzwaniem - ma poprowadzić na żywo specjalne wydanie wiadomości. Isabel czuje ogromną presję, chce podołać zadaniu, jednak w głowie ma zamęt. Ogarnia ją paraliżujący strach i w momencie wejścia na antenę, na oczach milionów telewidzów nie potrafi wydusić z siebie ani jednego słowa. Realizatorzy programu szaleją ze złości i próbują jakoś ratować sytuację, jednak bezskutecznie. Isabel zawiodła i to na całej linii. Nie pierwszy raz przychodzi jej do głowy, że powinna ze sobą skończyć…
Po nieudanej próbie samobójczej nasza bohaterka trafia do szpitala psychiatrycznego. Początkowo wydaje jej się, że zupełnie tam nie pasuje. Nie jest przecież wariatką. Po jakimś czasie jednak przyzwyczaja się do szpitalnego życia i poznaje innych pacjentów, którzy borykają się z różnymi problemami. Nawet terapia zaczyna przynosić chyba jakieś skutki, bo Isabel powoli uczy się inaczej patrzeć na siebie i swoje życie.
Krzyk ciszy to powieść o trudnej sztuce akceptacji samego siebie, o szukaniu sensu w życiu i odnajdywaniu się w świecie, który tak wiele od nas wymaga. Isabel musi zrozumieć, że nigdy nie uda jej się wszystkich zadowolić, że nie można być doskonałym w każdej dziedzinie. Przede wszystkim jednak musi pokochać samą siebie. Jest to trudne zadanie i wymaga od niej przeanalizowania wielu spraw, zwłaszcza relacji z rodzicami i mężem. Okazuje się, że kluczem do normalnego życia, jest zajrzenie w głąb siebie i akceptacja tego, co się tam zobaczy.
Muszę powiedzieć, że tym razem Elizabeth Flock trochę mnie rozczarowała. Może dlatego, że dwie poprzednie książki autorki, które czytałam bardzo mi się podobały, a w tej czegoś mi zabrakło. Sam pomysł był niezły, gorzej wyszło z jego realizacją. Jak dla mnie postać głównej bohaterki okazała się płaska i słabo przekonująca. Szpital psychiatryczny jako miejsce akcji też wypadł dosyć nijako, a szkoda, bo liczyłam na to, że ta szpitalna atmosfera nada książce odpowiedniego klimatu. Podobało mi się natomiast wplecenie do fabuły wątków dotyczących przeszłości Isabel, dzięki czemu można się było o niej czegoś więcej dowiedzieć. Ciekawym urozmaiceniem były postaci pozostałych pacjentów, ale żaden jakoś nie przykuł mojej uwagi na dłużej.
Podsumowując, Krzyk ciszy to powieść, która na pewno skłania do refleksji nad własnym życiem ale jednocześnie jest to niczym niewyróżniające się czytadło, także jak macie akurat coś lepszego do poczytania, to spokojnie możecie sobie darować ten tytuł.