Debiutancka powieść Żanety Pawlik zachwyciła mnie i oczarowała od pierwszej strony. Dosadnym językiem tnie jak nożem, nie bierze jeńców, bo kiedy mówisz: „Mowy nie ma” to już nic nie masz do stracenia…
Autorka na tapet wzięła życie w ułudzie szczęścia, dezadaptacyjnym marzycielstwie, własnych granicach, relacjach, miłości do drugiego człowieka, miłości rodzicielskiej i zakrętom życia, które potrafią wywalić Cię z jego torów, o archetypach tworzonych w dzieciństwie, które ciągną się za nami w dorosłym życiu jak cienie.
Idealne małżeństwo Małgorzaty i Konrada legło w gruzach, wykrzyczane przez nią „Mowy nie ma” i „wypierdalaj” nie pozostawiają złudzeń na ciąg dalszy. Zdrada Konrada boli ją tym bardziej, że nie pierwsza, tylko któraś z kolei, ale z tego romansu powstaje owoc… (zakazany?). I tak oto życie czterdziestolatki wywraca się do góry nogami a wszystkie późniejsze wydarzenia pokazują, że koniec to początek a za zakrętem życia zawsze szklanka jest do połowy pełna. Klaudyna najlepsza przyjaciółka Małgorzaty tak skutecznie kopie ją w tyłek, że ta ląduje w Egipcie i przeżywa przygodę życia. I choć będzie miała ona swoje konsekwencje, to dla niej samej, było warto…
„Mowy nie ma” to powieść brutalnie szczerze rozprawiająca się z zagadnieniem zdrady w związku. To jak to jest z tą zdradą? Należy się bać czy jednak nie? Wybaczać? Małgorzata wybaczyła raz a Konrad nie odrobił lekcji pod tytułem: „ona dała mi szansę”. Mężczyzna, którego jak dla mnie, tym mianem nie można określać. Można by tłumaczyć jego zachowanie pogubieniem, zadrami z dzieciństwa i nie dokochaniem, czyż jednak nie jest dorosły by podejmować racjonalne (?!) decyzje? „Łajdaku i mendo pierdolona” to naprawdę delikatne określenia... A Małgorzata była współwinna jako współuzależniona, DDA z traumą z dzieciństwa zafundowaną przez ojca alkoholika? Czy jednak niewinna? Nie o winę i karę tu chodzi... Zdrowym tego związku nazwać nie można a postawa Małgorzaty zdecydowana, odważna, bez żadnego zawahania w tym jednym momencie: „wynoś się z mojego domu” i na koniec: „wypierdalaj!” ale i później, szczerze mi zaimponowała i życzyłabym sobie, żeby każda kobieta postąpiła w takiej sytuacji w ten sposób.
Pozostaje córka, Pola, prawie osiemnastoletnia ze wspólnego ich związku i tutaj, brawo dla Autorki, postawa i jednego i drugiego rodzica bardzo mi się podobała. Rozdzielamy się jako małżeństwo ale nadal pozostajemy rodzicami.
Klaudyna, ach przyjaciółka moich marzeń... Przytuli, kiedy trzeba, zorganizuje wyjazd do Egiptu, zmotywuje i naprawdę da kopniaka w odpowiednim momencie. „Wszystko, co mogła ofiarować, sprowadzało się do bycia, tulenia, wysłuchania”. Wzajemna wymiana w przyjaźni a wszystko w sosie bezinteresowności. Psychologicznie książkowa relacja.
Mój ulubieniec Mikołaj. Ach, powzdycham sobie do jego mądrości życiowej, zdrowego podejścia do relacji i ogromu pięknych uczuć jakie zaczyna dostrzegać w kierunku Małgorzaty... Prawdziwy mężczyzna z silnym ramieniem i sercem tak dobrym i szlachetnym...
„Mowy nie ma” to słowo klucz do własnej wewnętrznej przemiany każdego z bohaterów. Najbardziej spektakularna była dla mnie nie tylko ta Małgorzaty – bo naprawdę zdumiewająca - ale i Konrada – aż byłam zaskoczona jak wiele tracąc, odnalazł siebie i w konsekwencji suma summarum może zyskać…
„Mowy nie ma” uraczą Was zaskakującymi zwrotami akcji. Nieprzewidywalnością, choć będziecie przekonani, że wiecie, co będzie dalej za zakrętem. Żonglowanie wydarzeniami z teraźniejszości i przeszłości dla pokazania kontekstów wyborów bohaterów w wykonaniu Żanety Pawlik to prawdziwy kunszt literackiego warsztatu. Znienacka wprawia w prawdziwy dysonans poznawczy i zaburza porządek rzeczy i Świata. Odważny, brawurowy wstęp do literackiego świata. Brawo!
Naprawdę doskonały debiut!
I tylko ta okładka psuje efekt powieści.