No cóż, muszę przyznać, że w pewnych kwestiach, zwłaszcza tych związanych z ekonomią, jestem kompletnym ignorantem. Podobnie ma się sprawa z kryptowalutami. Dla mnie to taki magiczny wynalazek, którego działania nie rozumiem. Chociaż nie, mechanizm działania jest mniej więcej klarowny, jednak jego sens – to tylko iluzoryczność, błahostka, i to podszyta manipulacją. I książka, którą recenzuję, mimo szumnych zapowiedzi, wcale nie przekonała mnie do tej formy zarobku. Co więcej, stało się wręcz przeciwnie. Informacje, które dotychczas posiadałem, mniej lub bardziej, nakreśliły mój obraz postrzegania tego środka płatniczego. Jednak po lekturze obraz ten mocno się zdezaktualizował oraz nabrał cech negatywnych.
„Kryptowaluty i świat wokół nich” bardzo mnie rozczarowała. W książce występuje wiele literówek, czy powtarzających się słów (np. ze strony 38-39: „Na dalszych etapach rozwoju projektu shards będą mogły będą mogły bezpośrednio przechowywać…”). Dla mnie to forma braku szacunku dla czytelnika. A takich wad jest całe zatrzęsienie. Dosłownie woła to o pomstę do nieba!
Ogromną wadą tekstu jest również brak wyjaśnień czym są dane skróty. W tekście jest ich całe multum, co utrudnia czytanie. Wielu z nich nie rozumiem. Nie znalazłem również odnośników do miejsc, gdzie mogę takie informacje zdobyć. Autorzy chyba założyli, że będę siedział przy Wikipedii… Brak rozwinięcia skrótów znacznie utrudnia zrozumienie tego, o czym się czyta. Być może Autorzy uznali, że informacje o kryptowalutach są tak łatwo dostępne dla zwykłego użytkownika internetu, że nie warto się postarać, aby rozwinąć ich znaczenie. Być może sami do końca nie znają ich przeznaczenia? Oczywiście to drobna złośliwość z mojej strony, ale to tak, jakbym czytał o mitologii sumeryjskiej, używając co kilka linijek słów z języka luwijskiego. Jeśli istnieje ktoś taki, z chęcią się nauczę.
Kolejny minus – książka jest ukazana jako poradnik. Ok? Ale pytam – dla kogo? Autorzy niewątpliwie są obeznani w temacie, choć język polski momentami nieco kuleje. Dla zwykłego zjadacza chleba – zdecydowanie nie. Nie dowiedziałem się z książki niczego nowego, poza tym, że kryptowaluty są tworzone przez skomplikowane algorytmy, które mają chronić cyfrowy pieniądz przed kradzieżą (a te jednak się zdarzają), przed błędami i w ich konsekwencji utratą pieniędzy przez użytkowników (a te jednak się zdarzają)… Słownictwo, skróty… zdecydowanie są skierowane do osób, które już liznęły niejeden artykuł w tym temacie. Nie znalazłem też żadnych porad w jaki sposób inwestować, jak „wykopywać” te cyfrowe waluty. Wprawdzie znajdziemy adnotacje dotyczące historii tego projektu, ale moim zdaniem nie są one całkiem obiektywne, i są – zwyczajnie – liźnięte po macoszemu.
Podsumowując – książka w ogóle nie zachęciła mnie do skorzystania z takiej formy inwestycji. Autorzy co kilka zdań, nagminnie, jakby chcieli oszukać samych siebie, podkreślają, że inwestycje w kryptowaluty są zasadniczo bezpieczne, o ile nie pomylimy się przy wpisywaniu klucza, o ile ktoś nie wyłączy zasilania, o ile to, o ile tamto… A do tego, cały system jest mało wydajny, nieekologiczny (obliczenia zużywają cały ogrom energii elektrycznej, która mogłaby być przeznaczona na znacznie lepsze cele). Im dłużej czytałem tę pozycję, tym bardziej odnosiłem wrażenie, że autorzy książki są wróżbitami, chcącymi usilnie zaklinać przyszłość, aby kogokolwiek skusić do zmarnotrawienia swoich środków. Bo tym są dla mnie kryptowaluty. W ujęciu nakreślonym w tej książce, śmiem twierdzić, że to wymysł informatyków i różnego rodzaju krętaczy, którzy sprzedając coś, co niejednokrotnie nie istnieje, lub jego wartość jest tylko zmyślona, chcą zarabiać na tym ogromne pieniądze. Przykład token NFT, którego kupił Justin Bieber za 1,3 mln dolarów (w przeliczeniu). Po kilku miesiącach jego wartość spadła aż o 90%. Jak dla mnie, chłopaka z niewielkiego miasteczka na odludziu cywilizacji, to jeden wielki szwindel.
Dawno żadna książka tak mnie nie wkurzyła jak ta. Czytało się ciężko, bez polotu. Co rusz pojawiały się błędy w tekście, które rozpalają mnie do czerwoności. Dziwię się, że ktoś wydaje książki bez korekty występujących w nich błędów. Tym razem nie polecam. Mam poczucie, że zmarnowałem czas, a do tego muszę sięgnąć po tabletki uspokajające, bo naprawdę zepsułem sobie dzień.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.