„Krwawe party” Tomasza Wandzela to książka, która wciągnęła mnie w swoje mroczne zakamarki. Historia, która zaczyna się jak typowy scenariusz licealnych wspominek w klimacie „co słychać po latach”, przeradza się w duszny kryminał, który nie pozwala na chwilę wytchnienia.
W ciepły czerwcowy wieczór, kiedy Sopockie molo tętni życiem, grupa dawnych przyjaciół z liceum spotyka się, by wspólnie świętować dziesięciolecie matury. I choć początek imprezy w wynajętym lokalu sugeruje typowy zjazd z głośną muzyką i może kilkoma niezręcznymi rozmowami, nagły krzyk jednej z kobiet zmienia wszystko. Okazuje się, że w damskiej toalecie znaleziono ciało jednej z uczestniczek zamordowanej w sposób tak przerażający, że włosy stają dęba. Nie ma odwrotu, zaczyna się gra, w której uczestnicy są jednocześnie świadkami i podejrzanymi.
Komisarz Oczko to postać, która wzbudziła we mnie sympatię swoim spokojem i metodycznym podejściem, choć sama zagadka wydaje się niemal niemożliwa do rozwiązania. Uczestnicy imprezy kłamią, plączą się w zeznaniach, a wyłączony monitoring skutecznie uniemożliwia uchwycenie choćby najmniejszego tropu. Autor świetnie oddaje klimat zamkniętego środowiska, gdzie każdy patrzy na siebie z nieufnością, a napięcie rośnie z każdą stroną.
To, co najbardziej mnie urzekło, to sposób, w jaki Wandzel ukazuje relacje międzyludzkie – wszystkie te skrywane urazy, stare konflikty, dawne sympatie i niezałatwione sprawy, które wychodzą na jaw w najmniej oczekiwanym momencie. Nie mogłam oderwać się od tej książki, bo każde nowe odkrycie, każda rozmowa sprawiały, że zmieniałam swoje podejrzenia co do tego, kto jest mordercą.
Styl autora jest lekki, ale pełen szczegółów, które potrafią porządnie wystraszyć i jednocześnie wciągnąć w labirynt psychologicznych zagrywek. To kryminał zamknięty w ramach klasycznego motywu „zamkniętego pokoju”, ale z dodatkiem współczesnych akcentów i zaskakujących zwrotów akcji.
„Krwawe party” to książka, która zostawiła mnie z pytaniami: czy naprawdę znamy ludzi, z którymi dzieliliśmy kawałek życia? I czy przeszłość zawsze będzie kładła się cieniem na teraźniejszości? Jeśli szukacie kryminału, który nie jest schematyczny i potrafi wywołać gęsią skórkę – ta książka jest dla Was. Polecam z całego serca.