Malin Stehn, szwedzka pisarka, zadebiutowała na polskim rynku wydawniczym książką „Szczęśliwego Nowego Roku”. Wiem, że ta historia swego czasu zbierała bardzo dobre opinie, ale niestety, mimo szczerych chęci, nie znalazłam czasu, by sięgnąć po tę powieść. Kiedy pojawiła się zapowiedź „Kruchego szczęścia” wiedziałam, że tym razem nie mogę przejść obojętnie obok twórczości autorki. Z przyjemnością i ogromną ekscytacją oddałam się lekturze, licząc na pełną emocji powieść w skandynawskim klimacie.
Mroczne rodzinne sekrety i szczęście, które czasem pryska niczym bańka mydlana.
Emily od zawsze marzyła o ślubie jak z bajki. I tak też sobie wszystko zaplanowała – suknie księżniczki, piękna sala weselna, najbliższe osoby u jej boku. Są jednak kwestie, na które Emily nie ma wpływu: piękna pogoda, jej matka, z którą od lat nie utrzymuje bliskich relacji, a także jej brat. Przed wieloma laty doszło do wypadku, wskutek którego Erik został sparaliżowany, a William, pan młody, stracił pamięć. To nieszczęsne wydarzenie skłóciło rodziców Erika i Wiliama, którzy niegdyś byli nierozłącznymi przyjaciółmi. Mimo chłodnych relacji obie rodziny spotykają się na przyjęciu weselnym, by towarzyszyć młodej parze w ich najważniejszym dniu. Jednak mimo przepięknej pogody i bajecznego przyjęcia, atmosfera panująca między gośćmi jest bardzo napięta. Wspomnienia wypadku sprzed lat wracają niczym bumerang, otwierając na nowo dawno zabliźnione rany…
„Kruche szczęście” to powieść, która wciągnęła mnie od pierwszych stron. Poprowadzona dwutorowo fabuła mocno mnie intrygowała, a następujące po sobie wydarzenia i pomału odkrywane tajemnice sprawiły, że trudno mi było oderwać się od lektury.
Malin Stehn stworzyła historię, w której naprzemienna relacja bohaterów pozwala czytelnikowi spojrzeć na całość z kilku stron i w ten sposób lepiej poznać ich motywy i działania. Nie brakuje tutaj emocji, zaskakujących momentów i przede wszystkim tajemnic, które wylewają się niemal na każdym kroku. Akcja powieści nie pędzi, rozwija się powoli, jednak nawarstwiające się emocje trzymają nas w napięciu do samego końca.
„Kruche szczęście” to historia, którą po przeczytaniu pierwszych rozdziałów, można by uznać za przewidywalną. Nic bardziej mylnego. Stehn umiejętnie wodzi nas za noc, pomału buduje napięcie, by na sam koniec zaserwować nam takie zakończenie, że aż trudno w nie uwierzyć. Pomimo pięknej otoczki, wspaniałego przyjęcia weselnego „Kruche szczęście” to historia smutna, trudna i pełna mrocznych sekretów, w której zazdrość i nieprzepracowana trauma wysuwają się na pierwszy plan, tworząc niesamowicie emocjonującą opowieść, która ukazuje nam, jak duży wpływ na nasze życie i relacje z bliskimi mogą mieć wydarzenia z przeszłości. Jeżeli lubicie skandynawskie thriller, to „Kruche szczęście” z pewnością będzie dla Was lekturą idealną. Polecam.