Książka roku 2022 w plebiscycie organizowanym przez portal Pisarze polscy
Twórczość Eweliny C. Lisowskiej, tym, którzy zaglądają tu na blog, jest dość dobrze znana. Wiecie też, że cenię sobie jej twórczość.
Pomysł na fabułę świetny, fajnie napisany i poprowadzony, ale mam jedno "ale"... takie tycie, takie malutkie...
Tym razem pani Ewelina zabiera nas w okres międzywojenny, gdzie ludzie, którzy przeżyli już jeden horror, patrzyli z nadzieją w przyszłość, nie wiedząc, że lada moment los zrzuci im na głowę kolejną wojnę...
I tutaj muszę napisać, czego mi trochę brakło w tej historii... Pamiętajcie jednak, że jest to moje bardzo mocno subiektywne odczucie. Wszystko byłoby idealnie, gdyby autorka bardziej zaakcentowała, w jakim okresie osadziła swą powieść.
Brakowało mi tu tego specyficznego klimatu- tak naprawdę nie wiemy, jakie nastroje panowały pośród klas społecznych, o czym ludzie mówili, co działo się na arenie politycznej, czego ludzie się bali, o czym marzyli, jak wyglądała ich powojenna rzeczywistość. Moim zdaniem (!), ta warstwa historyczna mogłaby być troszkę bardziej rozbudowana- jeśli mówimy o romansie historycznym- oczywiście, bo gdyby był to "zwykły" romans, nie miałabym się czego uczepić- czytając tę opowieść, odnosiłam wrażenie, że mogłaby się zadziać ona w dzisiejszych czasach i też by zdała egzamin, bo jest (jak dla mnie) zbyt uniwersalna.
Poza tym jednym szczegółem otrzymałam niesamowitą, pełną emocji, genialnie przedstawioną relację dwojga ludzi. Obydwoje z bagażem doświadczeń i trudnej przeszłości, którzy w pewnym momencie dostrzegają, że być może mają szansę na wspólną przyszłość i wzajemnie mogą stworzyć coś, czego nie mieli w rodzinnych domach.
"Królowa żebraków" to słodko- gorzka opowieść o uniwersalnych wartościach- o wierze miłości i nadziei. Autorka przy pomocy swych bohaterów pokazuje, jak ważne jest mieć obok siebie kogoś, kto wyciągnie pomocną dłoń w najtrudniejszych momentach naszego życia, wesprze, choć sam przechodzi (być może) trudne chwile. Jak ważne są relacje z rodziną i to by na każdym kroku, doceniać to, co mamy, bo w każdej chwili możemy to stracić, bądź zostanie nam to brutalnie odebrane.
Historia Eweliny i Wiktora to opowieść przepełniona nagłymi zwrotami akcji, nie brakuje tu wielkich dramatów, jak i ulotnych chwil szczęścia. Przyznaję, płakałam i śmiałam się na przemian wraz z bohaterami- wczułam się w ich położenie na maksa, dałam się porwać ich historii.
Pewne niespodziewane wydarzenie (nie napiszę które, by Wam nie spojlerować i nie odbierać przyjemności poznania tej powieści) roztrzaskało moje serce na kawałki, zmiotło z przysłowiowej planszy. W tym jednym momencie odłożyłam czytnik na bok, musiałam uspokoić rozszalałe nerwy, a przede wszystkim zrozumieć postępowanie bohaterki i wytłumaczyć sobie jej decyzję. Ten moment, naprawdę bolał... Bo ile jesteśmy w stanie poświęcić w imię miłości?
Bohaterowie są bardzo dobrze zbudowani, niezwykle różnorodni, niosący w sobie całą gamę emocji. Choć każdy z nich jest już skrzywdzony przez los, starają się nie poddawać i przeć do przodu.
W tej historii zdecydowanie nie brakuje trudnych tematów, ale znajdziemy tu również ogrom nadziei, która podnosi na duchu w trudnych chwilach. Emocje buzują od początku do końca. Znajdziecie tu wszystko od miłości i pożądania po szczerą nienawiść i chęć mordu.
Autorka bardzo dobrze budowała i podsycała napięcie pomiędzy główną dwójką, choć było oczywistym, co się między nimi wydarzy, oczekiwanie napięcie i niecierpliwość rosła z każdą przewracaną stroną. Ich uczucie rodziło się i współistniało wraz z przyjaźnią, którą tworzyli stopniowo i bardzo naturalnie wraz z czasem.
Świetnym pomysłem okazała się naprzemienna narracja, dzięki czemu mogliśmy poznać różne spojrzenie na dany temat, łatwiej też było zrozumieć zachowanie, poznać rozterki, poczuć niepewność, zrozumieć niezdecydowanie i trwogę o ich wspólną przyszłość, która nieustannie kołatała się w ich sercach...
Książka intryguje, rozbudza emocje, wciąga i sprawia, że naprawdę dobrze się czyta tę historię. Cieszę się, że mogłam ją poznać i nadal z ciekawością wyglądam na kolejne historie, które wyjdą spod pióra pani Eweliny.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. Z tej książki bije dobro, miłość i nadzieja, że nawet najgorszy czas w naszym życiu kiedyś się skończy, trzeba tylko zaufać i wytrwale dążyć do przodu...