Prosper i Bo nie mają łatwo. Niedawno stracili matkę, a ich ciotka, która jest teraz opiekunem tej dwójki planuje zabrać ze sobą tylko młodszego. Dla Prospera jest to cios prosto w serce i razem z bratem postanawia uciec do Wenecji. Do miejsca, o którym mama opowiadała im tyle niesamowitych historii. Czy aby na pewno jest to tak baśniowa kraina, jak opowiadała im mama? Co tam na nich czeka? Czy dadzą sobie radę sami? Kim jest Król Złodziei i dlaczego postanowił im pomóc? Kim są pozostali członkowie jego grupy? Czy ciotka Estera będzie poszukiwała rodzeństwa? Czy aby na pewno im na niej zależy?
Cornelia Funke to jedna z najbardziej znanych współczesnych niemieckich pisarek. I nie ma się, co dziwić w końcu jest autorką Atramentowej trylogii, a i teraz wydaje nowe powieści, jak choćby cykl Reskless. Choć głównie skierowane są one do dzieci i nastolatków, to może czytać je każdy, bowiem nie brakuje im pewnych nauk i dla dorosłych.
Nie przywiązałam się może w sposób szczególny do bohaterów, ale z pewnością ich polubiłam. Każdy ma inne zainteresowania i inny charakter, ale z pewnością łączy ich jedno – przyjaźń i pewnego rodzaju zagubienie. Przyjaźń, która ich połączyła jest niemal nierozerwalną więzią, braterską wręcz. Choć tego rodzaju więzią łączy tylko Prospera i Bo, tak naprawdę widać to także w relacjach całej piątki. Największą sympatią jednak obdarzyłam wcześniej wymienioną dwójkę, Osę, jak i Wiktora, który może dzieckiem już nie jest, ale jest w pewien sposób zaskoczeniem. Zaskoczeniem jest jego przemiana, którą przechodzi.
Autorka, jak ma to w zwyczaju posługuje się łatwym w odbiorze językiem. Choć jest to książka skierowana głównie dla dzieci, nie jest on w żaden sposób dziecinny, a wręcz przeciwnie jest on niezwykle plastyczny, ale prosty, tak aby młodzi czytelnicy wszystko zrozumieli.
Świetnym rozwiązaniem jest zamieszczenie słowniczka z tyłu powieści. W Królu złodziei znajdziemy wiele włoskich słów, a więc zawsze można do niego zajrzeć. Za pierwszym razem jest przypis, ale później uciążliwe stałoby się ciągłe szukanie strony z danym słowem, zaś dzięki słownikowi można znaleźć wszystko szybko i w jednym miejscu.
Wznowienie, bowiem pierwsze polskie wydanie Króla złodziei pochodzi z 2003 jest naprawdę ciekawe i z pewnością spodoba się dzieciom. Nowa szata graficzna przykuła mój wzrok już od pierwszego spojrzenia, zaś w środku znajdują się estetycznie wykonane czarno-białe ilustracje Emilii Dziubak. To coś, co umili czas podczas lektury młodszym czytelnikom.
Król złodziei to świetna powieść o przyjaźni, sile miłości braterskiej, jak i o dzieciństwie. O tym, co może się stać, kiedy marzenie dziecka o byciu dorosłym ziści się. I o tym, jak ważna jest dla dzieci właśnie miłość, ta matczyna, jak i ta rodzinna. O tym, że rozdzielenie rodzeństwa nie zawsze, a raczej w ogóle nie jest dobrym posunięciem. A także o tym, że każdy musi przejść przez dany etap w życiu od dzieciństwa i dojrzewanie aż po dorosłość i nie ma co przyspieszać tego procesu. Każdy wiek rządzi się swoimi prawami i trzeba nawet przejść przez ten etap „chcę już być dorosła/dorosły”. Niemka świetnie to wszystko zobrazowała.
Cornelia Funke napisała naprawdę ciekawą historię o dzieciach dla dzieci, ale i starsi, a w szczególności wszyscy ci, którzy chcą tak szybko dorosnąć znajdą coś dla siebie. Może wreszcie docenią wolność, jaką posiadają, choćby taką, w której jest szkoła. Zaś ci starsi z pewnością przypomną sobie te czasy, w których tak szybko chcieli już stać się dorosłymi. Powieść pomimo swojej prostoty skłania do refleksji. Król złodziei jest godny polecenia wszystkim – i małym, i średnim, i dużym, i starszym, i młodszym. Czekam na dzień, kiedy zostaną wydane inne powieści, dotąd jeszcze niewydane w Polsce tej niemieckiej pisarki, bowiem jej każda książka przedstawia sobą coś innego i ciekawego, z czym z wielką chęcią bym się zapoznała.