Kiedy jakiś czas temu sięgałam po tom drugi Mrocznego sąsiedztwa, nawet do głowy nie przychodziła mi myśl o tym, jak świetna okaże się ta część. Jej zakończenie pozostawiło mnie w niemałym szoku i z niecierpliwością oczekiwałam tomu trzeciego. Teraz gdy jestem już po lekturze Krwi, mogę podzielić się z Wami refleksami na temat nie tylko zakończenia całej historii, ale i całego cyklu – tak w ogóle. Więcej w poniższej recenzji.
Rue czuje, że jej świat rozpada się coraz bardziej z każdą sekundą. Elfy twardą ręką trzymają świat ludzi i nic nie zapowiada tego, co ma się jeszcze wydarzyć. Ponadto, chłopak Rue zdecydowanie bardziej woli dawać się pożreć żywcem, niż poświęcać czas swojej ukochanej. Wszystko powoli się rozsypuje... W tym wszystkim jest właśnie Rue, która próbuje rozdzielić świat ludzki od tego należącego do elfów. Problem w tym, że sama nie do końca wie, gdzie chciałaby zostać...
Mając w pamięci to, co przeczytałam w drugiej części Mrocznego sąsiedztwa, w stosunku do tej ostatniej miałam dosyć duże oczekiwania. Historia Rue wciągnęła mnie na tyle, że sama świadomość tego, że będę musiała pożegnać się z tym światem, przyprawiała mnie o prawdziwy smutek. No i cóż, powiem Wam szczerze, że niesamowicie żałuję, że tak szybko przeczytałam ten ostatni tom.
O samej głównej bohaterce nie chciałabym się rozpisywać za wiele, ponieważ robiłam to już przy okazji recenzji tomu pierwszego i drugiego. Tutaj chciałabym skupić się natomiast na postaci matki Rue, która w tej książce wyjątkowo mocno mnie zainteresowała. Uważam tę postać za naprawdę świetnie wykreowaną i mimo tego, że jest to bohaterka drugoplanowa, więc jej obecność poniekąd nie wpływa za bardzo na przebieg całej historii, to jest w niej coś takiego, co sprawia, że moja uwaga mimowolnie skupia się właśnie na niej. Jej sposób postępowania, traktowania ludzi dookoła siebie i inne szczegóły zostały tutaj bardzo ciekawie przedstawione i dopracowane.
No i co ja mogę napisać tutaj więcej? Holly Black po raz kolejny zachwyciła mnie swoim piórem i nie będę tego ukrywać. Ta część była zdecydowanie mocnym zakończeniem, choć przyznam szczerze, że to drugi tom pozostaje na pierwszym miejscu, jako ta najlepsza część całej trylogii. Coś było w tamtej pozycji takiego, co niesamowicie mnie zachwyciło, a tutaj otrzymałam co prawda zakończenie na podobnym poziomie, jednak już nie poczułam się aż tak zaangażowana, jak przedtem.
Czy z tego powodu uważam tę książkę za słabą? Absolutnie nie! Całą trylogię pochłania się w ekspresowym tempie, a ilustracje Teda Naifeha sprawiają, że często podczas lektury czułam na plecach prawdziwe ciarki. Idealnie przelanie treści uzdolnionej Holly w postać graficzną - ilustrator zdecydowanie podołał temu zadaniu i za to należy mu się ogromny plus.
Mroczne sąsiedztwo to historia, która z pewnością na dłużej pozostanie w mojej pamięci i kto wie - może za jakiś czas sobie do niej wrócę. Uważam, że jest to bardzo ciekawa i wciągająca trylogia, która pozostawia czytelnikowi wiele miejsca na własne przemyślenia, choć teoretycznie wprost mówi o tym, jak powinna być odbierana Rue czy też pozostali bohaterowie. Jestem absolutną fanką takiego mroczniejszego wydania autorki i mam nadzieję na więcej tego typu treści spod jej pióra.