Kolejna opowieść o facecie przeżywającym kryzys wieku średniego, członku warszawskiej 'elyty' gdzie liczy się kasa, szpan, ostry seks i hedonizm na okrągło. Nienowy to obrazek, widziany już u Iredyńskiego, Vargi czy Houllebecqua.
Bohaterem książki jest Relu, wzięty adwokat warszawski, posiadacz luksusowego domu pod miastem, żony, syna i psa, czyli wszystkiego, czego trzeba do szczęścia. To facet przeżywający kryzys wieku średniego i widzący świat przez czarne okulary osoby w stanie głębokiej chandry czy depresji. Gość jest antypatyczny, rzuca głębokie myśli w rodzaju: „miłości nie ma. Są tylko złudzenia, którymi ściągamy się do łóżka.” lub „Mężczyźni obiecują kobietom różne rzeczy, których nie mają zamiaru dotrzymać, tylko po to, aby na chwilę zdjąć im majtki.”
Relu żyje w środowisku totalnych materialistów oceniających ludzi po cenie ubrania, które noszą, przywiązujących olbrzymią wagę do symboli statusu takich jak drogie samochody czy odjazdowe zegarki. To świat skrajnych hedonistów, gdzie liczy się chwilowa przyjemność, gdzie królują alkohol, dragi i szybki seks. Nietrudno się domyślić, że w tym świecie piękne panienki są gotowe rozchylać nogi dla facetów kupujących im drogie perfumy i ciuchy z butiku. W ogóle w tym świecie kobiety to kolejny symbol statusu dla mężczyzny i narzędzie ich zaspokajania.
Wszystko to niestety wtórne jest, bo na przykład taki Żulczyk w 'Ślepnąc od świateł' opisuje podobne środowisko warszawskiej 'elyty' i robi to lepiej literacko i kompozycyjnie, chociaż przyznaję, że ta książka też jest fajnie,z biglem napisane.
Z drugiej strony w książce niewiele się dzieje, to taki zbiór obrazków z życia Relu, a cały przedstawiony świat jest nader dziwaczny, jak ze złego snu. Oto mamy jednego z najbogatszych Polaków, niejakiego Janusza, który przedstawiony jest jak karykatura superbogacza z filmu klasy B, a wita swoich gości takim pytaniem: „Kreseczka, dupeczka czy łiskaczyk?”. Oto mamy panią prawnik z korporacji, która się skarży: „Zerżnęło mnie już pół tego miasta, w każdy otwór, a drugie pół zaraz zerżnie. A ja chcę tylko miłości”, cały ten świat dla mnie egzotyczny i dziwaczny. Jednak jeśli u Żulczyka przerażał, tu budzi jedynie politowanie.
W pewnym momencie znużony już byłem opisywaniem życia ludzi, których nie chciałbym spotkać, z ich amoralnością, kultem rzeczy, pseudofilozofowaniem. W gruncie rzeczy to samotni i nieszczęśliwi ludzie, nieciekawe typy. I jeszcze zakończenie, sprawa Julii, tu autor zjechał na poziom kiczu niestety.
W sumie wynudziła mnie ta książka, jeśli miała być satyrą, to wyszło smutno; jeśli na poważnie, to niewiele się tam dzieje.