Korona szaleńca recenzja

Payne i Jones są wojskowymi z tajnej jednostki, którzy wyruszają do Garmisch-Partenkirchen, gdzie odkryto stary bunkier. Wszystko wskazuje na to, że jest on z czasów II Wojny Światowej. Okazuje się on być znacznie starszy. Należał on do szalonego, jednak lubianego przez wszystkich króla Ludwika Bawarskiego, tego samego szaleńca który wybudował Neuschwanstein - malowniczy, bawarski zamek. Legenda mówi, że król został zamordowany, a przed swoją śmiercią zdążył ukryć skarb. W bunkrze odkryto złoto ze znakiem czarnego łabędzia, który był znakiem króla, to nie koniec poszukiwań. Dzięki staremu dziennikowi Payne, Jones i Ulster podążają śladami Ludwika. Kiedy wszystko zaczyna się układać do akcji wkraczają uzbrojeni gangsterzy. Strzelanina kończy się korzyścią dla poszukiwaczy, do których dołączy Heidi, przewodniczka znająca Ludwika od podszewki. Zbliżają się do poszukiwanego skarbu...

Książka jest bardzo ciekawie napisana. Czytając ją mamy wrażenie, że szukamy skarbu razem z Payne`m i Jones`em. Wszystko jest realistyczne, łącznie z przeplatającą się tu historią Ludwika Bawarskiego. Akcja trzyma w napięciu, choć przyznam, że na początku się obawiałem, że będzie zgoła inaczej. Chris miał bardzo dobry pomysł na książkę i myślę, że go zrealizował. Książkę polecam tym, którzy lubią akcję trzymającą w napięciu, rozwiązywanie zagadek i trochę historii.