W ostatnim czasie o papieżu Polaku mówi się wiele, zwłaszcza w kontekście licznych skandali pedofilskich. Książka jest mocno oskarżycielska, nie tylko w stosunku do Karola Wojtyły, ale również wobec całego społeczeństwa polskiego (Jedwabne, Kielce).
Zawsze podkreślam, że każdy sprawca tego haniebnego czynu winien zostać surowo oceniony i skazany. Bez względu na to kim jest. Rzecz dotyczy również wszystkich tych, tuszują przestępstwo i chronią winowajców. Zatrważająca jest bierność i odwracanie wzroku przez wszystkich tych, od których ofiary miały prawo oczekiwać pomocy i wsparcia. Bez wątpienia przemoc, w tym seksualna pozostawia trwały ślad w psychice człowieka.
Karol Wojtyła dla niektórych autorytet moralny, dla innych obrońca pedofilów. Jaka jest prawda?
Autor analizuje młodość i karierę duchownego z Krakowa, wysuwając zdumiewające konkluzje: Awans z księdza na krakowskiego biskupa zawdzięczał bezpośredniej interwencji komunistów. Bez pomocy reżimu nie mógłby zajść dostatecznie wysoko, aby zostać papieżem. Reportaż cechuje kilka dobrych i złych elementów, tych ostatnich jest więcej. Pełna zgoda co do tolerowania ludzi skrajnie odrażających w stylu Marcinkusa czy Degollado. David Yallop jest ewidentnie uprzedzony wobec Polski i Polaków, według jego opinii jesteśmy ksenofobami. Czy Wojtyła nie zdawał sobie sprawy z kim ma do czynienia? I czy nie wiedział o szemranych interesach wielu dostojników kościelnych?
Publikacja pełna jest emocjonalnych wywodów, zażenowanie wzbudza sposób ukazywania najważniejszych wydarzeń w naszym kraju (są mocno spłycone). Ze względu na dyskusyjne, polityczne kwestie, nie przedstawia w zasadzie żadnej większej wartości. Publicysta jest stronniczy, wykazuje braki warsztatowe, posługując się terminologią: ''polski ruch oporu" czy ''polska tajna policja", nie rozróżniając podziemnych organizacji. Praktyka taka często spotykana jest u zagranicznych dziennikarzy czy historyków. Przeczytamy, że głowa Kościoła to antysemita, faszysta, zwolennik gen. Franco. Kolaborował z Niemcami jak większość Polaków. Yallop posługuje się niezwykle modną terminologią, wręcz obraźliwą: polski nacjonalizm.
Styl prowadzenia narracji jest apodyktyczny i argumentacja w stylu: Bo tak i już.
Wykładnia dziejów brytyjskiego żurnalisty zakrawa na groteskę; odwołując się do Jedwabnego, pisze: Po zakończeniu wojny zabójstwa Żydów w Polsce nie ustały. Zabójcy się zmienili, ale kategoria ofiar nie. Wirus antysemityzmu w katolickiej Polsce nadal istniał. Powracający Żydzi, którzy przeżyli holocaust, przekonali się, że Niemcy rzeczywiście odeszli, ale Polacy nienawidzący Żydów pozostali. Kiepska, nieudolnie przeprowadzona lekcja historii. Potrzeba wyjątkowo dużo złej woli, aby zrównywać krzyż ze swastyką jako formą opresji. To nie krzyż i Polacy byli oprawcami Żydów, byli nimi Niemcy i ich mordercza ideologia. O pozytywnych świadectwach pomocy Żydom oczywiście ani słowa.
Czy warto przeczytać? Wszystkich przekonanych o przewinieniach Jana Pawła II utwierdzi w słuszności poglądów. Sceptyków może zachęcić do dalszych poszukiwań.